niedziela, 12 lipca 2015

One Shot Nalu (18+)

Uwaga!!! Później pod sam koniec jest fragment 18+, który nie będzie oznaczony w treści!!
One Shocik dedykuje mojemu mężowi, który zaganiał mnie do roboty, czyli Nashi-chan <3

Każda istota na tym świecie ma z góry ustalony schemat swojego życia.
Każdy ma do wyboru kila ścieżek, które zostały wcześniej ustalone dla danej osoby, ale co by było jak by złamało się ten plan życia?  Nikt tego nie wiedział, aż do czasu gdy komuś się to udało.
Osoba, która ustaliła schemat bardzo się wkurzyła, że cały jej wysiłek poszedł na marne. Schemator chciał zejść na ziemie, aby odszukać tą osobę, ale niestety jego ,,szefowie" nie zgodzili się na to, aby  wyruszył do świata ludzi sam, dlatego zwołali oni sąd. Schemator wykłócał się z sądem najwyższym, na którym czele stał sam Bóg, Szatan i obecny przywódca upadłych aniołów, Azamel. Po wielu  kłótniach pozwolono wyruszyć Schematorowi do świata ludzi. Jednym warunkiem było odszukać Łamacza Kodeksu (tak nazwano tą osobę), osądzić go i zaprowadzić pod sąd, ale w trakcje rozpraw narodziło się jeszcze sześciu Łamaczy Kodeksu. Sąd zdecydował wysłać jeszcze sześciorga Schematorów do świata ludzi.
Razem ich było czternaściorga. Siedmiorga Schematorów i siedmiorga Łamaczy Kodeksu.

******************
 Łamacz Kodeksu nr 01

Szedłem przez las udawanym marszem, pogwizdując. Ręce miałem założone za głowę. Lekki leśny wiaterek muskał moją twarz i bawił się moimi różowymi włosami, dając mi przyjemne orzeźwienie. Pojedyncze promienie słoneczne przechodzące przez korony drzew oświetlały mnie od czasu do czasu.
Westchnąłem i starłem z swojego czoła kropelki potu, ponieważ było dzisiaj dość gorąco, a ja na dodatek ubrany byłem prawie cały na czarno, czyli w czarny T-shirt z nadrukowanymi na nim płomieniami i smokiem, czarną skórzaną kurtkę, luźne czarne spodnie z różnymi łańcuszkami po bokach. Te spodnie na kolanach są pocięte, a nogawki zaś są poszarpane, posiadają one jeszcze dużo kieszeni małych, średnich i dużych. Me buty były koloru czarnego z paskami koloru ciemnej szarości po bokach. Były one marki adidas. Na plecach, zaś miałem założony duży wojskowy plecak, który był wypełniony po brzegi różnym potrzebnym sprzętem, czy jedzeniem.
Szedłem bardzo powoli, aż w końcu po jakimś czasie wszedłem na polane. Zwykła mała polanka ukrywająca ogromną tajemnice.
Uśmiechnąłem się i przeszedłem przez barierę. Polana znikła a mym oczom ukazała się siedziba Łamaczy Kodeksu.
Był to wielki dom koloru czerni, czerwieni i bieli. Podszedłem do dużych mosiężnych drzwi i je otworzyłem krzycząc:
-Wróciłem!
-Hej Natsu/ Cześć zapałko! -Krzyknęli jednocześnie Erza i Gray.
Zdjąłem buty w korytarzu, a z gdy z niego wyszedłem moim oczom ukazał się ogromny salon.
To pomieszczenie było koloru beżowym, na ziemi wyłożone były panele koloru brązowego, na samym środku pokoju był położony ogromny dywan, w rogu salonu znajdował się 87 calowa plazma, a przed tą plazmą znajdowała się kanapa koloru czerwieni. To właśnie na tej kanapie leżał kod 04, a na imię miał on Gray Fullbuster.
Jest on moim najlepszym przyjacielem, chociaż, że ciągle się kłócimy i wyzywamy, to i tak się lubimy.
Obok owej kanapy znajdowały się fotele, które były kompletem z kanapą. Na jednym z owych foteli siedział kod 03 Erza Scarlet.
Szkarłatnowłosa piękność, brutalna i często surowa. Chociaż, że jest straszna i często się jej boje, to i tak jestem dumny, że mogę nazwać tą wspaniałą osobę moją przyjaciółką.
Przed kanapą znajdował się szklany stolik na którym położone były słone orzeszki, chipsy w różnych smakach, cola, pepsi, sok pomarańczowy oraz ulubiony deser Erzy, czyli ciasto truskawkowe. A przy jednej ze ścian znajdowały się schody prowadzące na pierwsze piętro.
Położyłem plecak w rogu pokoju i podszedłem do kanapy mówiąc:
-Gdzie jest Kioske, Gajeel i Laxus?
-Poszli na zwiady. -Odpowiedziała Lodówa przełączając program na wiadomości.
Jak zawsze gadał niski koleś z tym wkurzającym wąsikiem, jak u Hitlera. Nie dość, że miał on ten wąsik, to do tego jeszcze był łysy na samym czubku głowy. Ubrany był niebieski garnitur, który zawsze ma i w czarny krawat. Krawat był jedyną rzeczą, która zmieniała się w jego codziennym wyglądzie.

Nadal poszukujemy osób nazywanych Łamaczy Kodeksu. Pamiętajcie każda osoba posiada indywidualny kod i moce. Kod 01 posiada moc ognia, kod 02 posiada moc błyskawic, kod 03 może przezywać różne bronie i zbroje, kod 04 posiada moc lodu, kod 05 posiada moc metalu, kod 06 posiada moc muzyki. 

Nasze zdjęcia pokazywały się wraz z czytanymi numerami i z mocą jaką władamy.

Odkryliśmy ostatnio, że istnieje tak zwany kod 00, jest on najsilniejszym, że wszystkich kodów i włada zarówno życiem jak i śmiercią. Musimy zniszczyć wszys...

Gray przełączył program wzdychając.
-Oni to chyba nigdy nam nie odpuszczą. -Wyszeptał pod nosem.
Przełączał programy, aż w końcu znalazł jakiś ciekawy film. Odłożył więc pilot na stół, następnie wziął miseczkę z popcornem, który zaczął za chwilę jeść.
Usiadłem na fotelu koło Erzy i również zacząłem oglądać ten film. Był on o gildii magów walczących ze złem. Właśnie zbliżał się koniec ich jednej z najważniejszych walk. Chłopak, który był głównym bohaterem, chciał się poświęcić ratując swoich przyjaciół, oraz swoja ukochaną. Nie wiedział on, że jego sympatia również go kocha. Tuż przed poświęceniem bruneta (taki kolor włosów miał główny bohater) pocałowali się i wyznali sobie miłość, a następnie ona jak i on poświęcili się ratując swoich przyjaciół i świat. Wszyscy byli zrozpaczeni, ale postanowili żyć dalej dla nich.
Koniec.
-Ja też bym chciał mieć dziewczynę. -Rzekł Gray wzdychając i oglądając napisy końcowe.
-Nie tylko ty stary. -Powiedziałem zaraz po nim.
-Yhm, yhm. -Powiedzieliśmy wspólnie przytakując głową.
-A ja bym chciała mieć chłopaka. -Powiedziała nagle Erza, a my się na nią spojrzeliśmy zdziwieni. Gary spojrzał się na miskę i powiedział:
-O zobaczcie popcorn się skończył, idę go dorobić.
Wstał i poszedł w stronę kuchni.
-A ja pójdę rozpakować plecak. -Wstałem z miejsca, poszedłem po plecak i ruszyłem do kuchni, ale za nim do niej wszedłem usłyszałem jak Erza mówi:
-Co im odbiło?
Gdy byłem w kuchni, Gray powiedział:
-Zapało przyniosłeś popcorn?
-Tak. -Powiedziałem zdejmując plecak, a zaraz położyłem go na ziemię. Zacząłem w nim szukać, aż w końcu wyjąłem z niego torebeczkę z popcornem. Podszedłem do Gołodupca i podałem mu nasiona kukurydzy w torebce. Następnie wróciłem po plecak, położyłem go na stół, który znajdował się na środku pomieszczenia i zacząłem wykładać na niego jedzenie z torby. Gdy wyjąłem już całe pożywienie, zacząłem je odkładać na wcześniej wyznaczone miejsca. Jedzenie, które szybciej się psuje do wielkiej srebrno-czarnej lodówki, a te co dłużej trzyma do różnych szafek małych, średnich, czy dużych.
Wszystkie szafki w pomieszczeniu były koloru czerni i bieli. Również płytki wyłożone na ziemie były tego samego koloru. Były one wyłożone w karo, wokół jednej białej płytki były czarne, a na ścianach było odwrotnie, wokół jednej czarnej płytki były białe.
Gdy już wszystko odłożyłem, wróciłem po plecak, w którym zostały baterie, różne ubrania, kilka pistoletów, granatów, oraz kilka par butów. Wziąłem plecak do ręki, następnie założyłem go na plecy, wyszedłem z kuchni i ruszyłem w stronę schodów, ale nie poszedłem na pierwsze piętro, tylko stanąłem przed nimi. Spojrzałem się na obraz, który znajdował się na ścianie, tuż na wysokości mojej głowy.
Ruszyłem w stronę tego artystycznego dzieła, zdjąłem je, a moim oczom ukazało się wycięcie w ścianie. W tym wycięciu znajdował się średniej wielkości czerwony guzik. Nacisnąłem go, odwiesiłem obraz i cofnąłem się w tył. Tuż przed wejściem na piętro, pojawiły się drugie schody prowadzące w dół. Ruszyłem tymi schodami, a gdy już zeszedłem zacząłem iść metalowym korytarzem.
Po pięciu minutach mojej wędrówki korytarz się zakończył, wielkimi metalowymi drzwiami. Miały one gdzieś dziesięć centymetrów grubości i jestem prawie na sto procent pewien, że ich tak łatwo by nie dało się wyważyć. Wracając do tematu... Przeniosłem swój wzrok na system zabezpieczający, normalne pudełko z cyferkami, gdzie trzeba wpisać hasło, ale i tak nigdy nie mogę zapamiętać jak to się fachowo nazywa te pudełeczko.
Szybko wpisałem moje hasło, czyli nacisnąłem 01543, a żelazne drzwi się otworzyły. Wszedłem do środka, a moim oczom ukazał się arsenał broni, różne szafki z ubraniami, butami, oraz amunicja i granaty. Chociaż chyba te dwie rzeczy zaliczają się do arsenału...a tam nie ważne!
Zacząłem wyjmować rzeczy z plecaka i odkładałem wszystko na swoje miejsce. A po co nam broń, skoro mamy moce? Odpowiedź jest prosta, ponieważ czasami zdarza się nam tak zwany Dzień Kodu Zerowego. Nie brzmi strasznie, ale jest straszne. W ten dzień tracimy nasze moce i trwa to na dodatek pełną dobę. DKZ mamy w tedy gdy przedawkujemy użycie naszej mocy, albo jesteśmy na prawdę kiepskich humorach...kiedy stracimy sens naszego życia.
Gdy skończyłem wszystko wykładać, wróciłem do salonu. Gdy tylko do niego wszedłem schody prowadzące na dół od razu znikły. Przeniosłem swój wzrok na nasz ulubiony kącik, a moim oczom ukazał się Kioske i Laxus, oby dwoje siedzieli na swoich fotelach.
-Hej chłopacy. -Przywitałem się, podchodząc do kanapy.
-Elo Natsu. /Hej dzieciaku. -Również się ze mną przywitali.
-Laxus! - Krzyknąłem stając przed nim, a zaraz dodałem :
-Możesz przestać nazywać mnie dzieciakiem. -Spojrzałem się na niego groźnie.
On westchnął i powiedział wzruszając ramionami:
-Dzieciak, zawsze będzie dzieciakiem. -Uśmiechnął się złośliwie.
Zacisnąłem dłonie w pięść.
-Nie nazywaj mnie dzieciakiem! -Nachyliłem się i wykrzyczałem mu w twarz:
-Chcesz się bić bolciku!
Na jego twarz skradło się zdziwienie, westchnął zrezygnowany, nic mi nie odpowiadając. Odszedłem od niego wściekły i ruszyłem w stronę swojego ulubionego fotelu. Ułożyłem się wygodnie na nim i spojrzałem na zegar. Wybiła właśnie  godzina 17.00. Następnie pokierowałem swój wzrok na moich przyjaciół.
-Gajeel, jeszcze nie wrócił? -Zadałem pytanie, a następnie dodałem:
-Robi się późno, może coś mu się stało.
-Nie panikuj zapałko. -Powiedział Gray wchodząc do salonu. Gdy był przy kanapie dopowiedział:
-Pewnie niedługo wróci. -Rzucił się na swoje ulubione miejsce do leżenia, oprócz łóżka.
-Ale...
-Nie ma żadnego ALE. -Przerwał mi Gołodupiec, który próbował  znaleźć wygodną pozycje.
-Na pewno nic mu nie jest. -Dodał.
-A właśnie, że jest jakieś ALE. -Spojrzałem się na niego, a zaraz dodałem:
-Muszę się upewnić. -Ruszyłem w stronę drzwi.
-Idę go poszukać.- Rzekłem ubierając buty. Gdy je założyłem wyszedłem z naszej bazy.
Ruszyłem za jego zapachem, odszedłem kilometr od kryjówki. Dobiegłem do miejsca gdzie znajdowało się jezioro, do owej sadzawki wpadał wodospad. Zauważyłem jakąś sylwetkę. Wyostrzyłem wzrok i moim oczom ukazała się piękna dziewczyna.
Długie blond włosy powiewały na wietrze, ubrana zaś była w białą zwiewną sukienkę. Miała ona skrzydła koloru mlecznej bieli i na dodatek stała na środku jeziora! Przetarłem oczy ze zdumienia, a ona nadal tam była. Przez chwilę nie mogłem oderwać od niej oczu.
Szkoda, że stoi do mnie tyłem. Ciekawie jak wygląda. - Pomyślałem i ruszyłem przed siebie. Zrobiłem kilka kroków w przód, ale nadepnąłem na gałąź, a ona pękła. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Doszedłem do jeziora, a gdy ją zobaczyłem moje serce przyspieszyło. Wszedłem do wody tak, że sięgała mi ona do bioder i spojrzałem się w jej piękne brązowe oczy. Ona ruszyła w moją stronę. Gdy była tuż przede mną ukucnęła, a następnie wyciągnęła do mnie rękę. Chwyciłem ją bez większego zastanowienia. Ona uśmiechnęła się i zaczęła stawać, po chwili tak jak ona stałem na wodzie. Rozejrzałem się wokół siebie z niedowierzaniem.
-Co jest grane...-Wyszeptałem.
-Kim ty jesteś? -Zadała mi pytanie, przeniosłem swój wzrok na nią. A jej piękny głos zaczął rozbrzmiewać mojej głowie jak  jakaś  melodia.
Przełknąłem ślinę i jej odpowiedziałem:
-Nazywam się Natsu Dragneel.
Już otworzyła buzie, aby coś powiedzieć, ale przerwał jej Gajeela, który krzyczał:
-Salamadrzeeeee! -Spojrzałem się za siebie, próbując go wypatrzeć, ale nigdzie go nie widziałem, więc krzyknąłem:
-Tutaj jestem! Przy tym stawie z wodospadem!
-Okey! Zaraz u ciebie będę! -Usłyszałem jak krzyczy.
Przytaknąłem głową i odwróciłem się w stronę pięknego anioła, ale zdziwiłem się, bo jej nigdzie nie widziałem.
-Gdzie ona się zmy...ła! -Krzyknąłem dokańczając zdanie, w czasie gdy wpadałem do wody. Zrobiłem zdziwioną minę i zacząłem się rozglądać dookoła siebie.
-Salamandrze. -Usłyszałem głos Redfoxsa. Odwróciłem się za siebie i zauważyłem jak on podchodzi do jeziora.
-Haha. -Zaczął się śmiać, a zaraz dodał rozbawiony:
-Czyżbyś chciał się schłodzić, a może chciałeś się wykąpać. Chociaż wątpię, że się  myjesz. -Skończył mówić i zaczął się śmiać, w końcu złapał się za brzuch i upadł na ziemie. Zaczął się po niej turlać.
Zrobiłem zirytowaną minę, a następnie ruszyłem w stronę brzegu. Gdy wyszedłem z wody, podszedł do niego. Gdy znajdował się koło mnie, kopnąłem go z całej siły. Pod wpływem mojego ciosu przeturlał się kilka metrów dalej.
-Jesteś wkurzający. -Wysyczałem idąc w stronę naszej bazy. Gdy byłem już kilka metrów od tego stawu, metalik dogonił mnie. Marudził mi coś pod uchem, ale go nie słuchałem.

Dziesięć minut później doszliśmy do bazy, gdy byliśmy już w środku, przywitaliśmy się ze wszystkimi. Jak zawsze moi przyjaciele siedzieli w salonie i tym razem  rozmawiali ze sobą. Nie chciało mi się z nimi gadać, więc ruszyłem na piętro do mojego pokoju.
Pokój jest koloru czerwono-czarnego, jedynie panele wyłożone na ziemie były innego koloru. Na ścianach zaś były zawieszone różne zdjęcia, obrazy przedstawiające pejzaże. W mojej prywatnej bazie znajdowało się tylko kilka szafek, biurko na które był położony laptop.
Na środku pomieszczenia znajdowało się jeszcze wielkie łóżko. Wskoczyłem na nie i spojrzałem się na sufit, na którym było namalowane nocne niebo, z niezliczoną ilością gwiazd, na które tak lubiłem się patrzeć. Oglądałem to niebo z dobre kilka minut, aż w końcu przewróciłem się na bok, wzdychając. Mojej głowie była pustka, o niczym nie myślałem, na niczym nie zawracałem zbyt wielkiej uwagi. Po około pięciu minutach, przewróciłem się na drugi bok i zamarłem, wręcz mnie zamurowało, ponieważ...tuż w odległości kilku milimetrów, tuż przed moją twarzą znajdowała się buzia tej blondynki. Spojrzałem się na nią zdziwiony, zamrugałem jeszcze kilka razy oczami.
-Aaaa!!!!! -Krzyknąłem nagle, spadając z łóżka, przez co zaliczyłem glebę.
Ukucnąłem tak, że moja głowa znajdowała się na wysokości łóżka i zacząłem ze zdziwieniem spoglądać na anielice.
-Co ty tu robisz? -Spytałem się jej.
-Chciałam cię tylko spotkać. -Powiedziała, z lekkim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-To nie jest odpowiedź na moje pytanie. -Pomyślałem przygryzając przy tym dolną wargę. Następnie westchnąłem, zamknąłem oczy i powiedziałem przechylając lekko głowę w bok:
-Dlaczego chciałaś mnie spo...-Przerwałem, ponieważ otworzyłem oczy, a jej nie było, następnie krzyknąłem zbulwersowany:
-No to chyba jakieś jaja!
Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nigdzie jej nie widziałem.
-Co jest grane!!!-Krzyknąłem łapiąc się za głowę.
-Chyba wariuje!! -Dodałem z krzykiem w moich myślach, upadając przy tym głową na łóżko. Wstałem z ziemi, a następnie usiadłem na łóżko, przyłożyłem sobie otwartą dłoń do twarzy, wzdychając. Później ruszyłem do łazienki. Szybko się umyłem, wytarłem, ubrałem się w bokserki, oraz szary T-Shist. Podszedłem do umywalki, nad którą było lustro. Spojrzałem się w nie, wziąłem szczoteczkę do zębów, a potem pastę, wycisnąłem ją na o wą rzecz i zacząłem myć zęby.  Gdy skończyłem wypłukałem usta i wyszedłem z łazienki. Na wypadek rozejrzałem się po pokoju, ale nikogo nie było, więc rzuciłem się na łóżko, szybko zasypiając.

Następnego dnia obudziły mnie promienie słoneczne wchodzące przez okno. Otworzyłem leniwie oczy i przetarłem je dłonią. Następnie się przeciągnąłem ziewając. Szybko wstałem z łóżka i podszedłem do biurka.Wziąłem bluzkę z nadrukiem płomieni, oraz czarne spodenki z czerwonym paskiem. Ubrałem się, wyszedłem z pokoju i ruszyłem na dół. Gdy byłem już w salonie, spojrzałem się na Erze, która siedziała na fotelu i jadła swój ulubiony deser.
-Ohayo Erza. -Przywitałem się podchodząc w stronę naszego kącika.
-Witaj Natsu. -Odpowiedziała mi na chwilę przerywając swój posiłek.
Usiadłem koło niej, wziąłem pilot z stołu i włączyłem telewizor. Zacząłem przeskakiwać z programu, na program w celu znalezienia czegoś fajnego w telewizji, ale jak na złość nic fajnego nie leciało. Z braku jakiejkolwiek rozrywki przełączyłem na wiadomości, które właśnie się zaczynały, jak zawsze prowadził je nasz ,,ulubiony" prezenter, który tym razem miał różowy krawat.

Witam was wszystkich w porannych wiadomościach. Dzisiaj mam dla was wspaniałą wiadomość. W końcu udało nam się odkryć słabość, naszych kochaniutkich -powiedział to słowo z ironią w głosie, przewracając przy tym oczami, a dalej mówił już normalnie- Łamaczy Kodeksu. Dowiedzieliśmy się, że jeżeli ich wymęczymy użyciem ich mocy, to oni zapadają DKZ. W ciągu tego dnia kodu zero tracą swoje moce. Na szczęście mamy teraz pocieszenie, że znamy ich słabość. 

Wyłączyłem wkurzony telewizor.
-Skąd oni wiedzą o DKZ? -Wysyczałem wściekły.
-Nie wiem, chociaż...może on wygadał. -Spojrzałem się na nią zdziwiony.
Przez on ona miała na myśli zerowego? -Pomyślałem w skupieniu, a ona odłożyła pusty talerz na stół.
-Ale to na razie nie ważne. -Powiedziała zakładając nogę na nogę, a następnie spojrzała się na mnie i kontynuowała:
-Na razie się tym nie przejmujmy.
Skończyła mówić, a ja odpowiedziałem jej westchnięciem.

Godzinę później wszyscy się zebraliśmy na sali. Ustawaliśmy kto ma tym razem iść na patrol.
-Może Erza, Gray i Natsu, pójdą tym razem. -Zaproponował Kioske.
-Ja się zgadzam. -Odpowiedziała Erza.
-Ja też. -Powiedział tym razem Gray.
A ja przytaknąłem głową na zgodę.
-Dobra to ustalone. Wyruszymy za godzinę. -Rzekła Erza,patrząc się na każdego z poklei.

Godzina później

Wyruszyliśmy na zwiady, każdy ruszył w swoją stronę. Maszerowałem dobre dziesięć minut obserwując cały teren. Nagle zauważyłem odcisk buta na ziemi. Ukucnąłem i przyjrzałem mu się bliżej. Należał on prawdopodobnie do jakiegoś mężczyzny. Zdecydowanie był za duży jak na odcisk dziewczyny, może to był zero.
-Cholera. -Wyszeptałem stając z ziemi i patrząc się przez siebie.
-Kurcze, mogą być problemy. -Pomyślałem wściekły, przygryzając dolną wargę.
Zacząłem biec przed siebie. Próbowałem podążać zapachem tajemniczego mężczyzny, ale nigdzie nie mogłem go wyczuć. Biegłem, biegłem i biegłem...w końcu zatrzymałem się zdyszany, pochylając się i łapiąc się za kolana. Wziąłem kilka głębokich wdechów i rozejrzałem się po okolicy. Nic nie zauważyłem, więc wyprostowałem się i westchnąłem.
-Jednak go nie dogoniłem. -Wyszeptałem cicho rozglądając się raz jeszcze. Zacząłem wracać w stronę kryjówki, nagle w krzakach usłyszałem szum. Zapaliłem prawą pięść i wskoczyłem w nie jak zwierz na zwierzynę. Co tam zobaczyłem przeszło moje wszystkie oczekiwania. W tych krzakach znajdował się niebieski kot z białymi skrzydłami. Szybko podniosłem tego słodziaka, na wysokość swojej twarzy i na niego się spojrzałem.
-Dziwne, niebieski kot. -Wyszeptałem.
-Dziwne, różowo-włosy chłopak. -Usłyszałem jak ktoś mówi. Rozejrzałem się zdziwiony wokół siebie. Niestety nikogo nie zauważyłem, przeniosłem wolno swój wzrok na kota.
-Ty chyba nic nie powiedziałeś? -Spytałem się go.
-Chyba jesteś głuchy jak nic nie słyszałeś. -Powiedział z irytacją w głosie.
-Dosyć, że ma skrzydła i jest niebieski, to do tego gada! -Odłożyłem go na ziemie, a potem złapałem się za głowę i upadłem na kolana.
-Ty też gadasz i nie jest to dziwne. -Rzekł podchodząc do mnie.
-Tylko, że ja jestem człowiekiem, a ty kotem! -Krzyknąłem spoglądając na niego, za chwilę westchnąłem i powiedziałem zrezygnowany:
-Dobra, na razie zamknijmy temat.
-Aye sir! -Krzyknął podnosząc łapkę do góry i uśmiechnął się.
Wstałem z ziemi, mówiąc:
-Jak się nazywasz?
-Happy! -Krzyknął szczęśliwy, a zaraz dodał przechylając główkę w bok:
-A jak ty się nazywasz.
-Jestem Natsu. Natsu Dragneel. -Uśmiechnąłem się.
On spojrzał się w ziemie i wyszeptał:
-Natsu, Natsu, skądś kojarzę to imię. -Złapał się za brodę przechylił głowę w bok. Cały czas powtarzał moje imię, a wokół niego pojawiła się czarna aura.
Po mojej głowie spłynęła animowska kropelka.
-Gdzie jest twój właściciel? -Spytałem się go, a on zrobił smutną minkę, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy.
-Zgubiłem ją. -Wyjąkał przez płacz. Ukucnąłem przed nim i zacząłem go głaskać po główce.
-Spokojnie...-wyszeptałem z czułością-...pomogę ci ją szukać.
-Aye! -Wykrzyczał uspakajając się.
-Ale najpierw zabiorę cię do mnie. -Powiedziałem, a kotek odpowiedział mi przytakując głową.
Ruszyliśmy w stronę bazy, szliśmy i szliśmy, a gdy byliśmy w odległości kilku metrów od kryjówki usłyszeliśmy wybuch.
-Cholera. -Wysyczałem i zacząłem biec przed siebie.
Gdy wbiegłem na polane, zobaczyłem kłęby dymu. Nasz dom stał w płomieniach.
-Co się stało? -Wyszeptałem zdziwiony i zacząłem wściekły rozglądać się dookoła.
-Cholera! -Krzyknąłem ile tchu w piersiach, a następnie dodałem wkurzony:
-Sprawca nie mógł daleko zwiać, ale najpierw...-spojrzałem się na płonący budynek-...muszę pozbyć się tego ognia.
Szybko podbiegłem do palącego się budynku. Wypuściłem powietrze z płuc, a następnie wziąłem głęboki wdech. Podczas tego wdechu, pochłonąłem cały ogień. Przetarłem dłonią usta i wyszeptałem:
-Dziękuje za posiłek.
Następnie rozejrzałem się po okolicy, nie wyczuwałem żadnej złej aury. Wściekły tylko zawarczałem i zacząłem biec poszukać moich towarzyszy.
Szukałem, szukałem, szukałem...nigdzie ich nie było.
-Gdzie się wszyscy zmyli? -Wyszeptałem wściekle. Nagle...usłyszałem czyjeś kroki, odwróciłem się za siebie i znieruchomiałem, ponieważ przede mną stał kod zero-zero. Przygryzłem dolną wargę i powiedziałem z nutką strachu:
-Dawno się nie widzieliśmy...Zerefie.
-Masz racje Natsu, kupę lat. -Rzekł z uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Zapaliłem swe pięści i zacząłem go obserwować.
Jeśli zrobię jeden nie właściwy krok to zginę. -Pomyślałem, a po moim czole zaczęły spływać kropelki potu.
Nagle podniósł prawą rękę do góry i pstryknął palcami. Zaświeciło czarne światło, a za jego plecami pojawili się moi towarzysze.
-Przyjaciele! -Krzyknąłem robiąc jeden krok do przodu, a zaraz dokrzyczałem:
-Co im zrobiłeś?!
-Nic im nie zrobiłem, tylko ich uratowałem. -Odpowiedział mi na moje pytanie, z nutką irytacji w głosie.
-Przed kim ich uratowałeś? -Przełknąłem ślinę.
-Uratowałem ich przed Schematorami, a raczej mogę powiedzieć przed aniołami. -Uśmiechnął się zadowolony.
-Przed aniołami...-zacząłem zdziwiony-...dlaczego anioły miały by nas zabić?
-Dlatego, że złamaliśmy z góry ustalony dla nas schemat naszego życia. Przez to, że mamy te moce. -Podniósł swoją prawą rękę i spojrzał się smutnym wzrokiem na swoją dłoń. Spoglądał na nią przez chwilę milczeniu.
-A gdzie oni teraz są? -Zadałem mu pytanie, przez co wyrwałem go z tego transu.
-Nie wiem...jedynie wiem, że niedługo się pojawią. -Zaczął odchodzić ode mnie.
Jedynie co jeszcze powiedział to:
-Bądź ostrożny Natsu.
Potrząsłem głową i podbiegłem do moich przyjaciół, sprawdzając czy z nimi wszystko okey. Na szczęście byli cali.
Westchnąłem szczęśliwy i zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu Happy'ego, który gdzieś mi znikł.
-Happy! -Krzyknąłem stając z ziemi.
-Już idę! -Wykrzyczał.
Po chwili, wszedł na polane, ale nie był sam, z nim była ta blondyna co mnie prześladowała, jakieś dwie niebiesko-włose dziewczyny, biało-włosa dziewczyna, blondynka i jakiś chłopak z ciemno-niebieskimi włosami.
Zapaliłem swe pięści zdziwiony i powiedziałem groźnie:
-Kim jesteście?
Dziewczyna z czekoladowym oczami, wyszła przed szereg i powiedziała:
-Jesteśmy Schematorami. Jesteśmy tu po to, żeby was osądzić. -Uśmiechnęła się złowieszczo i spojrzała się w me oczy.
Zadrżałem, ponieważ wiedziałem, że sam nie dam sobie rady, przeciwko całej szóstce. Pomimo tego zapaliłem swe pięści i spojrzałem się na nich groźnie.
-Spokojnie. -Powiedział chłopak z tatuażem na twarzy, a zaraz dodał:
-Najpierw musimy was osądzić, a dopiero później mamy zdecydować, czy zaprowadzić was pod sąd boży.
-Na razie was nie skrzywdzimy. -Powiedziała niska niebiesko-włosa dziewczyna.
-A co miał znaczyć ten wybuch? -Spytałem się ich podejrzanie.
-Ten wybuch miał sprawdzić wasze możliwości. Juvia i inni wiedzieli, że wam się nic nie stanie. -Zabrała tym razem głos dziewczyna, która chyba nazywała się Juvia.
-Okey. -Wyszeptałem cicho, gasząc mój ogień, ale przyjąłem jak by co pozycję obroną.
On się zaśmiał i powiedział:
-Więc niech zacznie się osąd.

Dwa tygodnie później...

Przez te dwa tygodnie, zdążyliśmy naprawić wszystkie szkody jakie spowodowały te aniołki. O dziwo wszyscy się z nimi zakumplowali, po mimo tego, że powiedzieli nam, że ten cały osąd może się skończyć naszą śmiercią, ale kto się tym przejął, chyba nikt, bo śmierć na nas czyha na każdym kroku.
Gajeel cały czas siedział z taką niską niebiesko-włosom dziewczyną, która bardzo lubiła czytać. Gdy on ją dotykał, to na jej twarzy skradał się malutki rumieniec, a on się w tedy uśmiechał. Nazywała się ona Levi. Do Graya kleiła się cały czas Juvia. Biedny nawet nie miał kiedy odsapnąć od niej, albo pakowała mu się do łóżka jak spał, albo łaziła za nim w krok, w krok, raz nawet pojawiła się w jego łazience jak się kąpał, żebyście wiedzieli jak się w tedy wydarł, a jaki był czerwony, nawet jak teraz o tym pomyśle to chce mi się śmiać. Za Laxusem cały czas chodzi dziewczyna o białych włosach, która nazywa się Mira, może wygląda jak aniołek, ale rzeczywiście jest to taki szatan jak Erza, lepiej jej nie wkurzać mówię wam. Z Erzą zaś przebywa ten chłopak z tatuażem na twarzy. Widać, że Erza się w nim zabujała, nawet dała mu kawałek swojego ciasta z dużą truskawką. Zauważyłem również, że Jellal, bo tak się on nazywał, ostatnio się przy niej rumieni i spogląda na nią od czasu do czasu ukradkiem. Zaś Kioske cały czas, obserwuje blondynka, o niebieskich oczach. Wyglądała jak dziecko, ale rzeczywistości miała 17 lat, tak nam przynajmniej powiedziała.  Może tyle kiedyś miała, ale guzik wiedzieć ile ma teraz.

Mnie cały czas obserwuje blondynka o imieniu Lucy. Na początku wydawała się dziewczyną poważną, bez uczuciową, ale gdy zacząłem się do niej coraz bardziej zbliżać, to ona coraz częściej się uśmiecha i nawet przy mnie zaczęła się rumienić. Mówię wam jak się rumieni to wtedy wygląda jak anioł. Co ja gadam ona jest aniołem!
Chociaż jak inni ukrywa swoje skrzydła, przez co wyglądają oni jak normalni ludzi. Lucy tłumaczyła mi, że właśnie tak aniołowie struże wtapiają się w tłum, aby ochronić swych podopiecznych.
O jeszcze zapomniałem o tym gadającym kocie. Cały czas z nim i Lucy, wychodzimy nad to jezioro z wodospadem połowić ryby. Jest wszystko spoko, ale czasami mnie wkurza to jego ,,oni się luuubią".

Była godzina jedenasta, właśnie był czas na patrol, dzisiaj po raz kolejny przyszła pora na mnie, ze mną wyruszał jeszcze Kioske i Gajeel. Wyszliśmy z naszej kryjówki, wraz z naszymi  słodkimi aniołkami. Jak zawsze się rozdzieliliśmy. Ruszyłem przed siebie, a za mną szła Lucy, która trzymała na rękach niebieskiego kotka. Przez te tygodnie gdy ją w pełni poznałem przyzwyczaiłem się do niej. Nie obchodziło mnie to, że mają nas osądzić, a nawet zabić. Teraz liczyła się dla mnie tylko ona, chociaż, że jej tego nie powiem, cieszę się każdą chwilą spędzoną razem z nią.
Po pięciu godzinnym spacerku wróciliśmy do bazy, ponieważ nie zauważyliśmy niczego podejrzanego. Gdy wchodziłem do domu jak zawsze krzyknąłem:
-Wróciłem! -A gdy wszedłem do salonu, znieruchomiałem. Najpierw przywaliłem sobie z prawej dłoni z plaskacza, później z lewej, a na koniec przetarłem sobie oczy, ponieważ...ponieważ...Gray całował się mimowolnie z Juvią! A czumu sądzę, że mimowolnie? Ponieważ jej nie odpychał od siebie!
Ludzie! Ludzie! Od dnia dzisiejszego świat zwariował! -Wykrzyczałem w myślach panicznie, łapiąc się za głowę.
-Co jest Natsu? -Spytał mnie się Lucy stając za mną, a gdy zobaczyła parę powiedziała cicho:
-Ooo.
Zaczęliśmy ich w nich skupieniu obserwować, staliśmy w tym samym miejscu dobre dziesięć minut, aż wreszcie raczyli nas zauważyć. Gray uśmiechnął się zakłopotany, drapiąc się w tył głowy, jego twarz była kolorze włosów Erzy.
-Jak długo tu staliście? -Spytał się nas.
-Około dziesięć minut...-
-Aha. -Rzekł jeszcze bardziej zakłopotany, a Juvia uśmiechała się cały czas od ucha do ucha.
Już więcej nie chciałem ich obserwować, więc ruszyłem krokiem zombi na górę.
Chyba nigdy nie wybije sobie tego z głowy. Ten idiota, całował się z kimś wcześniej ode mnie! Zaraz nie wytrzymam!
Wszedłem lekko zażenowany do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Zacząłem rozmyślać o różnych rzeczach. Myślałem o tym jak ja mam zrobić pierwszy krok, czy mam powiedzieć Lu co do niej czuje. Chociaż ona tu pewnie jest tylko, żeby mnie osądzić i wszystko się pewnie zakończy moją śmiercią. Ach~ jak zawsze mam przechlapane.
Usiadłem na łóżku i spojrzałem się w gwiezdny sufit. Nagle poczułem czyjąś obecność.  Obecność osoby, którą kocham.
-Co chciałaś Luce? -Zadałem jej pytanie, spoglądając na nią.
-Co jest Natsu? Od pocałunku Juvi i Graya jesteś w nie w sosie.
-A ty byś taka nie była jak by np. twoja rywalka, pocałowała jakiegoś chłopaka przed tobą.
Pomyślała szybko i powiedziała:
-Nie.
-Rozumiem. -Przewróciłem oczami i spojrzałem się w drugą stronę. Zamknąłem na chwilę oczy i je otworzyłem. Moją twarz i jej dzieliły tylko kilka milimetrów, jak kiedyś kiedy mnie powitała w łóżku.
Zacząłem wpatrywać się w jej czekoladowe tęczówki, a ona wpatrywała się w moje oczy. Wpatrywaliśmy się w siebie przez dobrą minute, aż w końcu na jej twarzy skradł się mały rumieniec.
Jeśli nie zrobię pierwszego kroku, to do końca życia będę tego żałować! -Krzyknąłem w myślach.
 Zacząłem przybliżać swoją twarz do jej, a ona postąpiła tak samo, aż w końcu pocałowaliśmy się. Delikatny pocałunek przeobraził się namiętny. Pociągnąłem ją w trakcje pocałunku, tak, że leżała ona teraz  na mnie. Oboje leżeliśmy na łóżku bez przerwy się całując. Wsadziłem swoją rękę pod jej bluzkę. Przewróciłem ją tak, że byłem na górze i zacząłem ją całować po policzku, czole, za uchem, po obojczyku. Spojrzałem się na jej twarz, robiła tak seksowną minę, że się uśmiechnąłem.
-Natsu...-zaczęła zawstydzona, a zaraz dodała jąkając się:
-Wiesz, co ja...chyba...cię kocham. -Spojrzałem się w jej oczy i uśmiechnąłem się. Nachyliłem się nad nią i szepnąłem jej do ucha:
-Ja ciebie też kocham, Luce. -Pocałowałem ją namiętnie w usta, ściągając przy tym jej bluzkę. Gdy jej górna część ubioru znalazła się na ziemi, zacząłem całować ją po obojczyku, później schodziłem z pieszczotami coraz niżej. Chociaż, że ją tylko całowałem, to po pokoju i tak rozchodziły się jej ciche jęki. Uśmiechnąłem się tryumfalnie i zacząłem rozpinać jej stanik.
Ale to cholerstwo trudno się ściąga. -Pomyślałem, próbując cały czas odpinać ten przyrząd zła, który nie pozwalał mi zobaczyć tych cudeniek.
-Daj mi to. -Powiedziała nagle, odpinając za mnie ten stanik. Gdy się z nim uporała, ściągnęła mi przy okazji bluzkę, rzucając ją gdzieś w kąt pokoju. Spojrzałem się na jej piękne cycki, a zaraz je chwyciłem. Były tak wielkie, że nawet w ręce mi się nie zmieściły.
Zacząłem je masować, a ona jęczała coraz głośniej. Pocałowałem ją w usta, aby zakłócić te rozkoszne jęki. Gdy przerwałem pocałunek, zacząłem ssać jej piękne piersi. Przygryzała dolną wargę . Gdy skończyłem, ściągnąłem z niej spódniczkę i majtki. Teraz mogłem obserwować ją w stroju Ewy, była tak piękna. Cofnąłem się i zacząłem całować ją od brzucha w dół, doszedłem do jej ,,myszki" i zacząłem ją tam lizać, w tedy nie wytrzymała, głośny jęk rozkoszy wyrwał się z jej ust. Skończyłem zadowolony obserwując ją.
Jeszcze tego nie zrobiliśmy, a ona już była cała zadyszana. -Pomyślałem, a następnie uśmiechnąłem się promienie i poczułem jak jej ręka wędruje do moich spodni, ściągnęła mi je, a zaraz jednym ruchem zerwała mi bokserki, przez co tak jak ona byłem cały goły. Rzuciłem tylko okiem na podarte gacie. Chwila nie uwagi i znalazłem się pod nią. Spojrzałem na nią zdziwiony. Ona mnie pocałowała usta, a ja uśmiechnąłem się promienie.
-Czy aniołek powinien robić takie rzeczy? -Spytałem się zadziornie, a ona zachichotała i powiedziała z uśmiechem:
-Ja nie jestem normalnym aniołem, powinieneś o tym pamiętać.
Skończyła mówić i mnie pocałowała, następnie wstała i usiadała do mnie tyłem. Złapała za moje urodzenie i zaczęła jeździć ręką raz w górę, raz w dół. Na początku jej ruchy były wolne, ale po chwili przyspieszyła. Było mi tak cholernie dobrze, nigdy się tak nie czułem. Przygryzłem dolną wargę, aby nie jęknąć, bo co by było jak by to się stało, śmiała się by ze mnie.
Mój penis zaczął pulsować, Lucy włożyła go sobie do ust, z zamiarem zrobienia mi loda, ale gdy była w trakcje, nie wytrzymałem, doszedłem. Sperma wleciała jej do ust. Szybko odsunęła się, wypiła ją, a tą cześć co wypływała jej ust, wytarła. Spojrzała się na mnie i się uśmiechnęła. Na co ja skorzystałem, złapałem ją za biodra i przewróciłem na łóżko. Teraz to ona jak na początku była pode mną. Uśmiechnąłem się tryumfalnie po raz kolejny. Nogi miała złączone, więc je rozłączyłem. Nakierowałem mojego kutasa w odpowiednie miejsce. Spojrzałem się na nią, a ona przytaknęła na zgodę, więc bez dłuższego zastanowienia wszedłem w ją.
Zajęczała głośno, kładąc mi ręce na plecy. Zacząłem powoli, ale z każdą chwilą coraz bardziej przyśpieszałem. Z każdym moim pchnięciem ona coraz bardziej drapała mnie po plecach i do tego z każdą mijającą chwilą jęczała coraz głośniej. Po kilku minutach doszła, ale ja i tak dalej w nią wchodziłem. Głębiej, coraz głębiej. Było mi na prawdę dobrze. Raz w przód, raz w tył i tak cały czas. Zacząłem ja namiętnie całować. Jedną ręką się opierałem, a drugą masowałem jej jędrne piersi. Przestałem ją całować, bo dłużej bym nie wytrzymał, mój członek zaczął pulsować. Doszedłem do samego końca, a Lucy jęknęła zginając swoje ciało w pół. W końcu spuściłem się w niej.
Biała sperma wyleciała z jej cipki. Dyszeliśmy ze zmęczenia, ale po mimo tego, nachyliłem się i ją pocałowałem. Znów w nią wszedłem, ale tym razem gwałtowniej i ostrzej. Po pomieszczeniu rozchodziły się seksowne, erotyczne odgłosy.
-Natsu, zwolnij. -Wyszeptała cicho, ale ja nie zwolniłem wchodziłem w nią jeszcze szybciej. Dochodziła ona kilka razy, tak jak ja, ale nie przerywaliśmy. W końcu po kilku długich godzinach, padłem koło niej zmęczony. Dyszałem tak jak ona, po chwili przeniosłem swój wzrok na nią.
Gdy zobaczyłem ją śpiącą, mimowolnie się uśmiechnąłem, przykryłem ją kołdrą całując ją w czoło, przez co uśmiechnęła się przez sen. Przykryłem jeszcze siebie i zasnąłem.


Obudziły mnie poranne promienie słońca wchodzące prze okno. Przeciągnąłem się i powiedziałem przecierając oczy:
-Ohayo Lu...-Przerwałem, ponieważ jej nie było, rozejrzałem się po pokoju i dopowiedziałem:
-Pewnie poszła na dół. -Szybko się ubrałem i ruszyłem na dół.
Zauważyłem, że cała moja paczka siedzi w salonie, bez swoich anielskich towarzyszy.
-Witajcie wszyscy. -Przywiałem się z uśmiechem, ale kiedy zobaczyłem ich posmutniałe twarze od razu, mój uśmiech znikł.
-Co jest grane? -Spytałem zaniepokojony.
-Anioły odeszły. Jellal powiedział, że już nigdy nie wrócą, że my będziemy bezpieczni. -Powiedziała Erza, bez żadnego uczucia.
-Jak to...-Wyszeptałem upadając na kolana. Mój wzrok zrobił się pusty, bez życia jak u innych.
W końcu wiedziałem, że ją stracę, ale myślałem, że zakończy się to moją śmiercią, a nie naszym rozstaniem już wolałbym umrzeć, niż bez niej żyć! -Wykrzyczałem w myślach, kiedy moja dusza płakała.
-Natsu...-zaczął Gray, spojrzałem się na niego-...to koniec. Oni nie wrócą. -Skończył mówić, a po jego twarzy zaczęły płynąć krystaliczne łzy.
-Nie, nie...-powtarzałem panicznie, łzy zaczęły wypływać z moich oczu.
-Nie!!!! -Wykrzyczałem na całe gardło, przywalając pięściami w ziemie. Krystaliczne łzy zaczęły skapywać na ziemie. Moje serce płakało, tak jak i dusza.

Kilka miesięcy później...

Przez te parę miesięcy dużo się wydarzyło. Nasza baza została zaatakowana, zaraz po tym jak nasze bratnie dusze znikły. Nie mieliśmy siły, aby żyć, a dopiero co mieliśmy walczyć. Na samym początku byliśmy na przegranej pozycji. Gdy mieli nas już zabić, nagle pojawi się Zeref ratując nas. Pamiętam co w tedy powiedział. ,,Jeżeli chcecie żyć przeszłością, lepiej nie żyjcie, ale jeżeli chcecie przetrwać zapomnijcie o całym bólu i idźcie na przód. Nie tylko wy straciliście kogoś cennego dla was, więc o tym nie zapomnijcie, tylko dalej żyjcie." Pamiętam, że w tedy jak to mówił po jego policzku słynęła samotna łza.
Następnie przeniósł nas nowe miejsce, daleko od tych wspaniałych jak i smutnych wspomnień, na drugi koniec świata, właśnie tam zbudowaliśmy naszą nową bazę. Ten dom miał pokazać wszystkim, że po mimo tego co się wydarzyło, jesteśmy gotowi, aby stawić czoła przeszłości i patrzeć się co jest teraz, a nie było kiedyś.

Dzisiaj Zeref jest naszym towarzyszem, mieszka z nami, śmieję się, przeżywa wzloty jak i upadki, ponieważ jego anielica o imieniu Mavis, nauczyła go jak kochać ludzi, przez co on zapanował nad swoją mocą i opanował nową. Ja aktualnie znajduje się na środku jakiejś polany. Zielona trawa otaczała mnie od wszystkich stron. Uśmiechnąłem się słabo patrząc się na nadchodzące nowe jutro, które miało niedługo nadejść.
Na nowe jutro, w którym każdy z nas będzie mógł zapomnieć o przeszłości i żyć pełnią życia tak jak kiedyś, łamiąc wszelkie reguły jakie postawił nam los.
Ale wciąż wieże, wieże, że ją kiedyś spotkam...

Koniec...

******************************************************************************************
Jak wam się podoba One Shocik?
Jakiś krótki mi się wydaje, a może to moja wyobraźnia o-0
Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać :) Przepraszam za  jakiekolwiek błędy i jak jest coś bezsensu :)
Coś czuje, że za bardzo mi nie wyszedł, nigdy chyba jeszcze nie napisałam nic tak beznadziejnego. Jak bym dzisiaj nie obiecywała go dodać, to napisała bym jakiś nowy, bardziej sensowny, ale czasu nie było!
By był wcześniej, ale ciągle miałam jakieś sprawy do załatwienia, a to zwieść papiery do szkoły, a to iść potwierdzić, a to sprawdzić, w której klasie się jest, a to wyjazd nad morze (część pisałam jak byłam w korku XD), pojedyncze jednodniowe wyjazdy, których było sporo ...
A tak pro po, jak tam mijają wam wakacje, bo ja zdążyłam się już wyszaleć XD
Myślę, że kompletnie z prawy wyszłam, ale co tam XD Nie wiem czemu, ale jak doszłam do pisania 18+ to jakoś tak szybko zakończyłam ten One Shocik, ciekawe czemu tak był, bo ja nie wiem? o-0
Shiro: Bo jesteś kompletnie zboczona
Zamknij się Shiro, o boż jak ja cię długo nie słyszałam :D
Shiro: Co się tak szczerzysz, ja nie byłem zadowolony, bo mnie nie było, a był Kioske, który miał do tego śliczną dziewczynę. 
Kioske i ja:  Zazdrosny?  *Powiedzieliśmy jednocześnie, podnosząc przy tym brwi. A on odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju obrażony* 
Jak zawsze *wzdycham zrezygnowana*
Kioske: A powiedz mi, czy w opowiadaniu właściwym będzie ta sama osoba, za moją dziewczyna, bo ta za bardzo nie jest w moim typie.
Spokojnie, spokojnie Kioske będzie inna. 
*uśmiechnął się*
Mam dla was małą nowinę, możliwe, że zrobię drugą cześć tego. Mam pomysł, ale to zależy od was czy chcecie XD
(Anonimów jak i tych co mają koto proszę chociaż napisać, czy chcecie ;) )
A i jeszcze jedno! Chcecie częściej rozdziały, ale będą one krótkie, czy wolicie dłuższe, ale z tym wiąże się dłuższe czekanie.
Chciała bym was poinformować jeszcze o trzech nowych szablonach, jeśli by było ich więcej, bym dała osobna notę, ale mi się to nie opyla XD
Oto one:
  Podgląd Pobierz



Jetem bardzo z nich zadowolona, najbardziej mi się podoba 12 :D
Wszystkie trzy są do pobrania!
(Jak na razie XD)

Bez dłuższego przedłużenia, do zobaczenia!
A i miłych wakacji życzę!!! (Wiem XD Szybka jestem XD)