środa, 18 lutego 2015

Rozdział 17

W poprzednim rozdziale:

Dobiegłem do nich, mówiąc:
-Wróciłem!
Bo wiem, że już więcej nie mogę stać w miejscu.
Bo wiem, że ona by tego chciała...
Bym żył dalej.

**********

Gdy do nich dobiegłem i powiedziałem ,,Wróciłem" , następną rzeczą jaką zrobiłem to przywalenie gołodupcowi w twarz. On pod wpływem mojego ciosu się przewrócił, lodując twarzą w ziemie. Wszyscy spojrzeli się na nas zdziwieni, a ja ustałem tryumfalnie, patrząc się na sopelka z góry i do tego zacząłem się śmiać. O dziwo śnieżek nic nie powiedział, tylko wstał z miejsca otrzepując się z piachu, a następnie powiedział z uśmiechem:
-Takiego płomyczka mi brakowało.
Wszyscy wokół mnie się uśmiechnęli, a ja odwzajemniłem ich uśmiechy.
-Chodźmy do gildii. Wszyscy się zdziwią, że do niej przyszedłeś. -Powiedział Gray śmiejąc się trochę przy tym.
-Taa~. -Złapałem się za tył głowy, a następnie powiedziałem:
-Tylko nie będzie mnie tam cały czas. -Zatrzymałem się i spojrzałem się w dół. Moi przyjaciele zatrzymali się i spojrzeli się na mnie zdziwieni.
-Wiecie...-zacząłem tupać leciutko nogą-...dzisiaj jest msza z okazji jej rocznicy śmierci.
Cała ekipa momentalnie posmutniała.
-Wiem. -Powiedziała Erza, a następnie kontynuowała. -My wszyscy wybieramy się na tą mszę.
-Aha. -Powiedziałem i zacząłem iść przed siebie, a Erza, Jellal, Gray, Juvia, Wendy, Romeo, Levy, Gajeel, Mira, Laxus, Carla i Happy ruszyli za mną w ciszy.

Przed budynkiem gildii Fairy Tail.

Stanąłem przed budynkiem i spojrzałem się na wielki napis Fairy Tail i na nasze logo.
Bądź co, chodziłem do gildii tylko po misje, ale zazwyczaj nie siedziałem w niej dla zabawy. Trochę się obawiam...
Spojrzałem się na resztę, Gray uśmiechnął się tylko do mnie i dał mi znak ruchem głowy, żebym wchodził. Uśmiechnąłem się i pokierowałem znowu swój wzrok w stronę ogromnych drzwi, a na moim czole pojawiły się kropelki potu.
-Wdech...-Powiedziałem cicho nabierając powietrze do płuc, a następnie powiedziałem wypuszczając powietrze. -Wydech.
Ras się żyję!
Krzyknąłem w myślach i jednym szybkim ruchem otworzyłem drzwi, wchodząc szybko do środka. Wszyscy co byli w środku spojrzeli się na mnie niezaniepokojeni czekając na mój ruch. Zamknąłem oczy po to, żeby je następnie otworzyć i krzyknąć:
-Ohayo mina!!!
Uśmiechnąłem się tak jak robiłem to przed jej śmiercią, a wszyscy spojrzeli się po sobie zdziwieni, ale zaraz z ich twarzy to zdziwienie znikło i krzyknęli:
-Witaj Natsu!
I tak wszyscy zebrani zaczęli kolejną imprezę, a ja nadal stałem w tych drzwiach uśmiechając się od ucha do ucha. Cała ekipa mnie minęła, a ja w skupieniu patrzyłem się na mój obrany cel. Momentalnie się uśmiechnąłem i zacząłem biec w stronę gołodupca. Gdy byłem przy nim krzyknąłem:
-Lodziku!!
On zaskoczony odwrócił się w moją stronę i oberwał ode mnie dzisiaj kolejny  raz  pięścią w twarz. Siła uderzenia była tak mocna, że lodowy idiota wylądował na samym końcu gildii.
-Haha! -Zacząłem się śmiać tryumfalnie, trzymając ręce na barku, a Gray zaczął stawać rzucając z siebie deski stołu, który przypadkowo rozwalił. Gdy ustał na równe nogi, otrzepał się i powiedział:
-Czy mi się wydaję, że silniejszy się stałeś płomyczku. -Spojrzał się na mnie z uśmiechem.
-Trochę trenowałem od tamtego czasu. -Powiedziałem, a mój uśmiech na chwilę znikł z mojej twarzy, aby znowu się pojawić.
Nagle poczułem czyjąś rękę na swoim barku, odwróciłem się za siebie i ujrzałem uśmiechniętą Lisanne.
Uśmiechnąłem się do niej i powiedziałem:
-Co chcesz Lisanno?
-Nic. -Uśmiechnęła się jeszcze bardziej, a zaraz dopowiedziała:
-Cieszę się, że wróciłeś. -Spojrzała się w moje oczy, a ja w jej. Ustała na palcach i pocałowała mnie delikatnie w usta. Oddałem jej pocałunek i gdy się od siebie oderwaliśmy przytulił się do mnie, a ja do niej.
-Kocham Cię Natsu. -Powiedziała odsuwając się lekko ode mnie i patrząc mi w oczy.
Nie wiedziałem co jej odpowiedzieć, nadal kocham Lucy, ale ona nie żyję. 
Zamknąłem oczy i przytuliłem mocniej do siebie Lis. Następnie się schyliłem, aby wyszeptać jej do ucha:
-Ja też Cię kocham. 
(Co ja napisałam! Co ja napisałam! Wybaczcie mi ;-;, ale i tak  jej nie lubię -_-+ ) Ona wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.
-Trzeba wypić za nową parę! -Krzyknęła nagle i niespodziewanie Cana, wyrzucając rękę w której trzymała kufel piwa do góry.
-Hai!! -Krzyknęli wszyscy i kontynuowali swą zabawę dalej.

Czas zleciał bardzo szybko, w końcu ze wszystkimi poszliśmy na mszę. Chciałem, żeby moja nowa dziewczyna ze mną poszła, ale ona nie chciała iść. Tłumaczyła się faktem, że ma coś do roboty i, że to bardzo ważne.

Koniec mszy...
Droga na cmentarz.

Wszyscy moi przyjaciele chcą położyć jakąś wiązankę na jej grobie. Ja osobiście nie mam żadnej wiązanki, ponieważ już wcześniej byłem na cmentarzu i położyłem już tam jedną.

Doszliśmy do cmentarza. Każdy po kolei klękał przed grobem składając kwiaty i mówiąc do niej kilka słów. Gdy przyszła moja kolej powiedziałem jej, że zacząłem chodzić z Lisanną. (A jeszcze dzisiaj mówił Luce, że ją kocha!! Co za idiota!!) Nagle  po moim policzku spłynęło kilka łez, ponieważ uświadomiłem sobie, że nie potrzebie mówiłem białowłosej, że ją kocham, że powiedziałem jej to tylko, dlatego, bo chciałem załatać tym dziurę w mym sercu. (Dużo, że w tym zdaniu XD Przepraszam.) Wstałem na równe nogi i spojrzałem się w stronę wyjścia. Zacząłem nagle iść, gdy wychodziłem z cmentarza słyszałem moje imię krzyczane przez moich przyjaciół. Zatrzymałem się, a oni podbiegli do mnie.
-Co ci jest idioto!-Krzyczy Erza, a ja spuszczam wzrok i mówie:
-Muszę iść coś odkręcić, bo popełniłem najgorszy błąd mojego życia. -Powiedziałem i uśmiechnąłem się do nich.
-Chyba wiem, co chcesz odkręcić Natsu-san. -Powiedziała Wendy z uśmiechem, który odwzajemniłem i ruszyliśmy wspólnie do gildii.

Po odwiedzinach na cmentarzu.
Przed gildią...

W czasie drogi do gildii coś zrozumiałem, a mianowicie, że jest późno i że pewnie teraz nie ma jej w gildii, ale i tak po mimo tego ruszyliśmy w stronę naszego drugiego domu.

Idę pierwszy więc wykopuję drzwi, wchodzę do gildii i staję szokowany, bo jakaś tajemnicza postać w płaszczu siedzi przy barze. Ruchem ręki pokazałem pozostałym, aby chwilę poczekali, więc zostali przed gildią. Pełen podejrzeń zacząłem iść w stronę tajemniczej osoby, mówiąc:
-Kim jesteś? -Gdy byłem bliżej osobnika zrozumiałem, że jest to jakaś dziewczyna.
Odpowiedziała mi głucha cisza, ale dziewczyna wstała z miejsca, odwróciła się w moją stronę, a z pod kaptura wypada złoty kosmyk. Staje szokowany.
Nie możliwe, żeby to była ONA, ale dla pewności muszę się upewnić.
-Kim jesteś? -Znowu kieruję pytanie w jej stronę, tylko tym razem mój głos jest bardziej stanowczy i było w nim słychać nutkę zdenerwowania.
-Do czego ci to potrzebne? -Odpowiada mi przepiękny i melodyjny głos dziewczyny, który tak dawno nie słyszałem, za którym tak tęskniłem. Zacząłem biec w jej stronę, a kilka łez spłynęło mi po policzku. Gdy do niej podbiegłe, przytuliłem ją mocno, mówiąc:
-Jak to możliwe. -Łzy coraz mocniej zaczęły płynąć mi po policzkach, zacząłem ściskać ją mocniej.
-Hm~ -Usłyszałem nagle i się troszeczkę odsunąłem od niej, nadal nie wypuszczając z niej wzroku. Ona odsunęła się ode mnie jeszcze bardziej, ściągając przy tym kaptur, przez co ukazała swe złote włosy, sięgające jej teraz do bioder.
-Niemożliwe... -Usłyszałem jak mówi gołodupiec, a Lucy się na niego spojrzała i się do niego uśmiechnęła. Następnie pokierowała swój wzrok na mnie mówiąc:
-A tak właściwie...Kim ty jesteś?
Moje oczy powiększyły się do granic możliwości.
-Co ty mówisz Lucy. -Powiedziałem szokowany, a następnie dodałem jak by majacząc:
-Jak to nie pamiętasz mnie. To ja twój Natsu. -Złapałem ją za ramiona i zacząłem nią lekko potrząsać, a ona patrzyła się cały czas na mnie zdziwiona nic nie mówiąc.
-To ja Natsu. -Powiedziałem już spokojnie, opierając głowę o jej ramie i zacząłem płakać.
Ona mnie przytuliła i zaczęła głaskać mnie po głowię:
-Spokojnie~ Być może straciłam moje wspomnienia, ale... -odsunąłem się od niej, aby spojrzeć się na nią moimi czerwonymi oczami od płaczu-...czuję, że ciebie skądś znam. -Uśmiechnęła się do mnie, a ja przytuliłem się do niej mocniej i znowu zacząłem płakać.

Gray
(Trochę wcześniej...)

Płomyczek jako pierwszy wchodzi do gildii, a my stanęliśmy przed nią z uśmiechami wymalowanymi na twarzy i go obserwujemy.
-Nareszcie wrócił. -Powiedziała Erza  patrząc się przed siebie.
-Tak. -Mówię zamykając oczy, przytakuję głową, a po krótkiej chwili ruszyliśmy za nim. Nagle kaloryfelek pokazał nam ruchem ręki, żebym się zatrzymali, więc zatrzymujemy się tuż przed wejściem do środka.
Co jest grane?
-Kim jesteś? -Słyszymy jak grzejniczek kieruję do kogoś pytanie, ale odpowiada mu głucha cisza, a po chwili znowu kieruję to samo pytanie, ale tym razem bardziej stanowczo.
-Do czego ci to potrzebne? -Odpowiada mu przepiękny i melodyjny głos dziewczyny, w której kiedyś się zakochałem. Szybko wchodzę do środka, ale stanąłem w drzwiach, bo moim oczom ukazała się jakaś postać w czarnym płaszczu. Sylwetką przypominała dziewczynę. Chciałem pobiec w jej stronę, ale wyprzedza mnie Natsu przytulający się do niej. Staję, a do koło mnie stają moi  przyjaciele.
W końcu nie jestem pewien, że to ona...
Kieruję wzrok na moich przyjaciół stojących koło mnie.  Widzę jak Wendy płaczę.
-Gihi. -Słyszę Gajeela i kieruję tym razem na niego wzrok. Jest uśmiechnięty i do tego wyciera on pojedynczą łezkę wypływającą mu z oka, następnie kieruję swój wzrok na Laxusa, który mówi uśmiechając się:
-Martwi z naszej gildii lubią wracać do żywych.
Reszta patrzy się na nich zdziwiona. Tak jak ja, ale nagle sobie coś uświadomiłem. Spojrzałem się na tą osobę, a ona ściąga kaptur i ukazuję swoją twarz i złote kosmyki, a ja od razu mówię trochę głośniej:
-Niemożliwe!
Kieruję szybko swój wzrok na resztę. Dziewczyny (czyt. Mira, Levy, Erza, Wendy i Juvia) płaczą, Romeo patrzy się na nich z niedowierzaniem, a reszta się uśmiecha, a ja znów kieruję swój szokowany wzrok na nich. Ona spojrzała się na mnie i się do mnie uśmiechnęła, a następnie pokierowała swój wzrok na tego idiotę. Moje serce znowu zaczęło szybko bić. Złapałem się za bluzkę, którą jeszcze miałem, w okolicy klatki piersiowej.
Moja pierwsza miłość wróciła. Wiem, że jestem teraz z Juvią, ale nadal kocham Lucy.
Zamykam oczy i skupiam się.
-A tak właściwie...Kim ty jesteś?  -Szybko otwieram me patrzałki i patrze się na nią z niedowierzaniem.
Natsu zaczyna coś tam panicznie krzyczeć i znowu zaczyna płakać, a ona go przytula, zaczyna głaskać go po głowie i mówi:
-Spokojnie~ Być może straciłam moje wspomnienia, ale czuję, że ciebie skądś znam.
Ten znowu się w nią wtula i po pomieszczeniu słychać znowu tylko płacz, a ja ściskam dłonie mocniej.
Być może nie wszystko jest skończone. Wybacz mi Juvio, wybacz mi Natsu, ale zamierzam ci ją odebrać. 
Uśmiecham się i idę do nich, a za mną idzie cała reszta.

**********


Na dawnym polu bitwy, gdzie Lucy ,,zginęła"...

Na tej polanie. 
Na polanie co znajdowało się to stuletnie drzewo. Pozostały jeszcze kratery po ich walce. Po tej zaciętej walce. Po tej walce na śmierć i życie. Jedynie czym się różni to miejsce od tego co było dwa lata temu, to tym, że owe dziury zostały zarośnięte trawą i przyroda już zakryła ślady walki. 
Na drzewie znowu siedzi chłopak trzymający pod ramieniem katanę. Tylko tym razem można było zauważyć jego wygląd, dzięki oświetlających go promieni słonecznych, wpadających przez liście.

Był to dobrze zbudowany mężczyzna, o włosach złotych niczym dojrzałe kłosy. Ubrany był zaś na czarno, czyli dokładnie mówiąc w czarną kamizelkę, czarne obcisłe spodnie, ochraniacze na łokcie, rękawiczki bez palców i czarne masywne buty. Do tego jego ramię zdobił ciemnoniebieski tatuaż, przedstawiający płomienie. Jego oczy zaś były zamknięte. 
-Ona wróciła. -Powiedział wstając i podpierając się o swoją wyjętą z pochwy katanę.
Otworzył oczy, przez co ukazał swoje dzikie zielone oczy i zaczął wpatrywać się w dal. 

Uśmiechnął się i powiedział melodyjnym i pięknym głosem:
-Czyli ona zadziałała, ale czuję, że kryję się za tym jakiś haczyk. 
Spojrzał się do góry, obserwując przy tym falujące liście, schował katanę do pochwy i znowu się położył na jedną z gałęzi drzew. Zamknął oczy i po chwili zasnął.

**********

Miejsce na wiadome...

Całe miejsce jest ogarnięte jedną wielką ciemnością. Nagle... po środku tej ciemności pojawia się fioletowe światło, a z tego światłą wyszła dziewczyna z wilczymi uszami i ogonem. Niejaka Risha.
(Małe przypomnienie jej wyglądu ;) )

Dziewczyna spojrzała się w ciemność. Zamknęła oczy i powiedziała:
-Czyli nie będzie tak łatwo jak się wydawało. -Przeszła kawałek do przodu i kontynuowała swój monolog: 
-Za powrót do ,,żywych" odebrałam jej wspomnienia, ale nie przemyślałam jednego. -Posmutniała. -Tego, że jak one jej wrócą to nie tylko sobie przypomni to co pamiętała do ich utraty, ale przypomni sobie również to co wydarzyło się kiedyś. A gdy sobie to przypomni... -uśmiechnęła się-...to plany Zerefa jak i jego się pokrzyżują, a w tedy on będzie tylko mój. Haha. -Zaczęła się śmiać, a jej śmiech rozchodził się echem po ciemności. 
-Tylko czekajcie na mój ruch panowie. -Powiedziała nagle przerywając swój śmiech i znikając w ciemnościach.

**********

Natsu.
(Godzina po powrocie Lucy...)

Byłem smutny, a zarazem szczęśliwy. Smutny dlatego, że Lu nas nie pamiętała, że mnie nie pamiętała, a szczęśliwy dlatego, że wróciła, że żyję .
Gdy wszyscy się jej przedstawiliśmy, ona witała nas z wielkim uśmiechem i sama się przedstawiała. O dziwo w głowie miała zakodowane najważniejsze zasady i prawa, ale niestety musieliśmy jej tłumaczyć czym jest gildia. Po dokładnym wytłumaczeniu wszystkiego, reszta się rozeszła, bo było już dość ciemno, a w gildii została tylko nasza dwójka. Teraz siedzę koło niej i ją obserwuję. Nic się nie zmieniła, jedyna różnica to długość włosów.
-Ciekawe gdzie ja teraz będę mieszkała. -Westchnęła, opierając się łokciami o stół. -W końcu jak wy mówicie minęły dwa lata. -Znowu westchnęła i się spojrzała na mnie, a ja uśmiechnąłem się i powiedziałem:
-To zamieszkaj ze mną.
Chwila ciszy.
-Co!? -Krzyknęła wstając z krzesła i do tego była cała czerwona na twarzy, a zaraz kontynuowała:
-Al..e j..a -za jąkała się, a z jej głowy zaczęła lecieć dosłownie para, a grzywka zasłoniła jej oczy.
Może to nie był dobry pomysł. 
-Dobra, zamieszkam z tobą. -Powiedziała, a ja zrobiłem wielkie oczy z zdziwienia. Wstałem z krzesła, podskoczyłem wybijając pięść do góry i krzyknąłem:
-Oje!
A ona spojrzała się na mnie, uspokoiła się i uśmiechnęła się. Wyszliśmy z gildii i poszliśmy do jej starego mieszkania, które ja akurat zajmuję.
Później jej je zwrócę. Najpierw chce mieć zabawę i nacieszyć się chwilą. Hihi. 

**********

Stary dom Lucy, a obecny Natsu...(XD)

Weszliśmy do mieszkania i pierwsze co zrobiłem, to oprowadziłem ją po nim.
Gdy weszliśmy do jej starego pokoju, zobaczyliśmy siedzącego na łóżku Happy'ego.  Kotek gdy tylko nas zobaczył powiedział:
-Wy się luuuubicie! -Zasłonił łapakami pyszczek i zaczął chichotać.
-Cicho bądź. Uważaj mały kociaczku, bo ci wąski powyrywam. -Podeszła do niego i zaczęła rozciągać mu policzki.
-Aye. -Wymamrotał exceed.
-Haha! -Zacząłem się śmiać, a Lucy puściła mojego małego towarzysza i spojrzała się na mnie, a ja przestałem się śmiać, ale za to uśmiechnąłem się do niej, a ona odwzajemniła mój uśmiech. Wstała z miejsca...(bo wcześniej klęczała)...stanęła przede mną i powiedziała:
-Mogę iść się wykąpać.
-Tak możesz. -Uśmiechnąłem się moim firmowym uśmiechem, a ta się zarumieniła.
-To idę. -Minęła mnie i weszła do łazienki, a ja podszedłem do Happy'ego, usiadłem na łóżku i powiedziałem:
-Happy.
-Słucham Natsu -Spojrzał się na mnie.
-Mam prośbę...
-Jaką? -Przechylił główkę.
-Możesz iść nocować do Wendy. Chce nacieszyć się tą chwilą. -Powiedziałem i spojrzałem się na mojego towarzysza. On przez chwilę spojrzał się na mnie zdziwiony, ale za chwilę się zarumienił.
-Aye sir! -Krzyknął i wzleciał, a zaraz powiedział:
-To do zobaczenia Natsu! -Wyleciał przez okno, a ja uśmiechnąłem się, zamknąłem oczy, przytaknąłem i powiedziałem:
-Dziękuję przyjacielu. 

Pół godziny później...

Luce nadal siedzi w tej łazience. No ile można! 
Westchnąłem i położyłem się na łóżko, patrząc się w sufit. Nagle słyszę jak drzwi od łazienki się otwierają. 
Nareszcie!
Szybko wstaję do pozycji siedzącej i patrzę się w tamtą stronę, a Lucy wychyla tylko głowę za drzwi i mówi:
-Możesz dać mi jakąś twoją koszulę? 
-Poczekaj. -Ona przytaknęła głową, a ja wstałem z łóżka i ruszyłem do szafy. Wyjąłem z niej czarny T-shirt.
-To chyba może być. -Powiedziałem cicho do siebie i ruszyłem w stronę drzwi. Gdy byłem przed nimi Lucy wyszła za nich i zobaczyłem ją. Była ona w samym ręczniku i do tego cała się rumieniła. Podszedłem do niej.  
-Proszę. -Powiedziałem wystawiając rękę z koszulką przed siebie, odwracając głowę, żeby ukryć moje zaróżowione policzki.
 Ona podeszła do mnie, chwyciła bluzkę, ale się o coś potknęła i wylądowała na mnie. Nasze twarze dzieliły milimetry. Była cała zarumieniona, zresztą tak jak ja. Zbliżyłem nasze twarze i pocałowałem ją delikatnie, była na górze, więc ją rzuciłem z siebie, tak, żebym ja byłem na górze. Spojrzałem się na nią, a jej twarz była w kolorze włosów Erzy, ręcznik, który miała na sobie ledwo co się trzymał na jej cielę. Znowu się schyliłem i ją pocałowałem, a ona odwzajemniła mój pocałunek. Na początku nieśmiały i delikatny całus przeobraził się pełen namiętności pocałunek. Chciałem ściągnąć jej ręcznik, ale ona złapała mnie za rękę i powiedziała smutno.
-Przepraszam. Jeszcze nie mogę.
-Dobrze. -Wstałem z ziemi i wyciągnąłem jej stronę rękę, a ona ją chwyciła, przytuliłem ją do siebie i szepnąłem jej do ucha:
-Kocham cię i zawsze cię kochałem.
-Natsu. -Powiedziała i przytuliła się do mnie, spojrzałem się na nią i zesztywniałem, ponieważ... 
Ręcznik leżał na ziemi! 
Odsunąłem ją od siebie, ona spojrzała się na mnie pytająco, odwróciłem wzrok i powiedziałem:
-Ubierz się.
Ona spojrzała się w dół, znowu się cała zarumieniła i powiedziała:
-Dobrze. -Nachyliła się, sięgnęła po koszulkę, założyła ją, a ja ruszyłem do łazienki by się umyć.

Gdy się umyłem wszedłem do pokoju i zobaczyłem siedzącą na fotelu Luce. 
-Aa~ -Ziewnęła, a ja podszedłem do niej i powiedziałem:
-Lepiej pójdźmy spać. -Uśmiechnąłem się i ruchem głowy wskazałem jej łóżko. Ona zaspana wstała z fotela i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę łóżka. Położyła się w nim, a ja koło niej. Następnie przytuliłem się do niej, a ona do mnie. Lucy zasnęła po chwili.
Coś czuję, że mi się jutro od niej dostanie. 
Pomyślałem, uśmiechnąłem się i zasnąłem, odlatując w świecie snów.

**********
Miejsce niewiadome...

Pod drzewem siedział nie kto inny jak czarny mag. Jego oczy były zamknięte. Nagle wstał z miejsca. Otworzył oczy, które były czarne i spojrzał się w niebo. Wiatr zawiał, a on powiedział spokojnie:
-Czyli ona przeżyła. -Zaczął iść przed siebie, a zaraz dopowiedział:
-Czyli niedługo znowu się spotkamy. Tylko tym razem na mojej drodze będą dwie przeszkody, a mianowicie Risha i ON. 
Zamknął oczy i znowu je otworzył ukazując swoje czerwone oczy. Od jego osoby nagle ruszyła ogromna fala mocy, powodująca, że wszystko w koło zginęło. Zeref uśmiechnął się i ruszył dalej przed siebie, aż w końcu znikł.

***************************************************************************************
Nie zabijajcie mnie za Nali. Nie zabijajcie mnie za Nali ;-;
Shiro: Co ty napisałaś dziewczyno!
Sama się sobie dziwię ;-;
Kioske: Ale przynajmniej było Nalu! 
Shiro: Nalu było i jest spoko, ale mi się coś wydaję...
Co?
Shiro: Prawie mi tu zrobiłaś 18+! 
Tak zgadza się.
Shiro: A było tak blisko ;-;
Wybaczcie. 
Kioske: Mam złe przeczucie co do tego blondynka. U ciebie wszyscy blondyni płci męskiej są niedobrzy.
Ej Kioske! Yosuke się zmienił...chyba *mówię na stronie, a później mówię już normalnie* i obiecuję ci, że go znowu później spotkasz :3
Kioske: Już się boję ;-; i chyba? o-0
Shiro: Jak się pojawi to ja go spiorę na kwaśne jabłko.
*Udaje boksera*
XD Dobra to do zobaczenia ^-^ 
Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, ale pewnie niedługo :D


Przepraszam za jakiekolwiek błędy. 
Nie miałam siły na sprawdzanie ;)

poniedziałek, 16 lutego 2015

One Shot Nalu.

Ostrzeżenie część do 18+ jest pisana szkolę i nie wiadomo co w tedy brałam XD

Jest to spóźniony One Shot na walentynki i na ponad 6000 odsłon! Za które wam bardzo dziękuję :)
One Shot dedykuję wszystkim moim czytelnikom!

Deszcz pada, a ja patrzę się w niebo. Zamykam oczy, a kilka kropel spływa po mym policzku.
Czy to tylko deszcz?
Czy to łzy?
Sam już nie wiem.

Idę przed siebie. W końcu wchodzę do cmentarza. Mijam kilka pomników, staję i uśmiecham się słabo do jednego grobu, na którym leży czerwona i biała róża.

Deszcz znowu zaczął mocniej padać, a ja wpatruję się pustym wzrokiem w grób mojej ukochanej.

*******************

Natsu

Niedługo nadejdzie szczęśliwy dzień dla mnie i dla mojej wybranki serca. Za niecałe dwa dni chcemy się pobrać!
Ludzie nie wiecie jak się cieszę! Luce wreszcie będzie moja i tylko moja!
Ale jak przypomnę sobie miny wszystkich jak powiedzieliśmy im, że chcemy się pobrać. To śmiać się mi chcę. Chcecie wiedzieć jak to było? Już wam mówię....

****************

Stanęliśmy przed drzwiami gildii. Jak zawsze tam panował gwar.
spojrzałem się w jej oczy, a ona w moje. Następnie ścisnąłem mocniej jej dłoń którą trzymałem i uśmiechnąłem się promiennie, a ona odwzajemniła mój uśmiech. Spojrzeliśmy się na drzwi i wspólnie popchnęliśmy je.
Wszyscy się na nas spojrzeli, ale zdziwili się gdy spojrzeli się na nasze ręce. Przestali pić, przestali się bić. Jednym słowem zrobiło się spokojnie.
-Co wy się tak za ręce trzymacie? -Powiedział Gray podchodząc do nas z uśmiechem, a za nim zaraz szła Erza.
Nie odpowiedziałem mu tylko spojrzałem się w jej piękne brązowe oczy, a one w moje. Moja ukochana przytaknęła głową, a ja uśmiechnąłem się.
Wszyscy byli coraz bardziej zdziwieni, przez co patrzeli się na nas w wielkim skupieniu.
-No dalej płomyczku mów! -Krzyknął gołodupiec podchodząc do mnie.
-Chcemy się pobrać. -Powiedziałem szybko i wyraźnie.
Przez chwilę panowała kompletna cisza, aż nagle wszyscy krzyknęli:
-Co?!?!?!
Wszystkim osobom, co wcześniej pili piwo, kufle z rąk wypadły. Lodówka wylądowała na ziemi z zaskoczenia. Mira stłukła szklankę, którą akurat wycierała, ale po chwili wyciągnęła swój notes par i wesoła zaznaczyła gdzieś haczyk, Wakabie zaś fajka wypadła z buzi, mistrzowi szczena opadła do ziemi, a Juvia mówiła radosna: ,,Mniej rywalek w miłości". Lisanna z krzesła spadła, zresztą jak wszyscy, którzy siedzieli.
"O co im chodzi. Nie cieszą się?"
Pomyślałem i spojrzałem się na zdziwioną Luce. Była trochę zaniepokojona, zresztą tak jak ja .
-Gratulujemy! -Krzyknęli nagle wszyscy, otaczając nas ze wszystkich stron.
-Kiedy się żenicie?!
-Jak się to stało?!
Przeróżne pytania takiego typu jak dwa poprzednie, były kierowane do nas. Zacząłem się z Luce uśmiechać, a na naszych twarzach pojawiły się rumieńce, ale mój uśmiech przez chwilę znikł, gdy spojrzałem się na jedną, jedyna osobę, która nie cieszyła się naszym szczęściem, a była to...Lisanna.
-Spokój dajcie im odetchnąć! -Krzyknął dziadziunio, a wszyscy jak na zawołanie odsunęli się od nas. Następnie mistrz zaczął kierować się w naszą stronę.
-Gratuluję moje dzieci. -Mówi podchodząc do nas, a następnie kontynuuję:
-Kiedy odbędzie się ślub?
-Dziękuję, że nam gratulujesz mistrzu. Dziękuję wam wszystkim. -Moja ukochana uśmiechnęła się, a następnie powiedziała:
-Chcemy się poprać już w tą sobotę. -Uśmiechnęła się jeszcze bardziej.
-Co?! -Krzyknęła młodsza Strauss, a następnie kontynuowała:
-Nie za wcześniej?
-Nie. -Powiedziałem, a następnie kontynuowałem:
-Chcę ożenić się z Luce jak najszybciej. -Powiedziałem, spojrzałem się na moją narzeczoną i uśmiechnąłem się moim firmowym uśmiechem, zaś Lisanna uśmiechnęła się tylko boleśnie, spuściła wzrok w ziemie, zaciskając przy tym dłonie w pięść i już dalej nic nie mówiła.
-No to zaczynamy imprezę! -Krzyknął mistrz, a wszyscy zaczęli się cieszyć.
-A jutro zaczniemy przygotowania do weseliska! -Dokrzyczał dziadziunia.
-Hai! -Krzyknęli radośnie wszyscy zebrani, no prawie wszyscy, jedyną osobą była białowłosa.
Impreza się zaczęła. Byłem szczęśliwy, ale nie wiedziałem o jednym. O tym,że nasze wspólne szczęśliwe dni, mogą potrwać krócej niż nam się wydaję.

****************


Dzień wesela.
Miejsce: Kościół.
(Nadal Natsu)

Czekałem w kościele na moją ukochaną. Ubrany byłem zaś w biały garnitur i  niebieski krawat, który cały czas poprawiałem, bo z każdą chwilą było mi coraz bardziej duszno. Spojrzałem się na Graya, który stał koło mnie, a animowska kropelka spłynęła mi po głowie (Chyba wiecie o co chodzi XD) ,bo był on już beż marynarki, ale przynajmniej miał o dziwo koszulę. Koło gołodupca stał Gajeel, zaś koło gwoździka stał Laxus, a koło gromka stał Jellal.
Coraz bardziej się denerwowałem. Nagle drzwi od kościoła się otworzyły, a w nich stanęła Luce z mistrzem. Zaniemówiłem, taka była piękna.
Ubrana była śliczną białą suknię. Była rozłożysta niczym suknia balowa, a przy jej biodrze znajdowała się jasno-różowa kokardka, w rękach trzymała przepiękną wiązankę z niebieskich, białych i różowych róż. W uszach miała białe kolczyki, a na szyi diamentowy naszyjnik, na głowie zaś miała przepiękny diadem, od którego ,,wychodził" biały długi welon, który ciągnął się po ziemi. Gdy promienie słoneczne wpadły przez okno diadem oraz welon lśniły. Jej welon wyglądał w tedy niczym mieniąca się rzeka.

Zobaczyłem ją i jedynie co udało mi się powiedzieć to:
-Wow...
Zapatrzyłem się w nią i nagle poczułem szturchnięcie w ramię, spojrzałem się na Graya, który zaczął mówić cicho tak, żebym tylko ja usłyszał:
-Niezła...co? - Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem jego uśmiech zdenerwowany i z powrotem pokierowałem swój wzrok na moją wybrankę serca, która była już w połowię drogi do ołtarza. Dopiero teraz zauważyłem, że Juvia wraz z Erzą trzymają jej welon, zaś Mira i Levy już stoją naprzeciwko Laxusa i Gajeela. (Natsu mistrzynio postrzegania, ale co się dziwić. Chłopak w końcu zobaczył swoją ukochaną i tylko na niej się skupiał XD )
Dziadziunio doprowadził do mnie Luce. ,,Przejąłem" ją i uśmiechnąłem się do mistrza. Następnie spojrzałem się w oczy mej miłości i doszliśmy razem do ołtarza, a nasz ślub się zaczął.

Właśnie teraz zaczęliśmy mówić nasze przysięgi, a brzmiały one tak:
-Przysięgam być z tobą, aż do końca moich dni. Dopóki śmierć nas nie rozłączy. -Skończyłem mówić i wsunąłem na jej palec piękną złotą obrączkę z uśmiechem.
-Ślubuję...-zaczęła Luce-..., że  nie ważne co się stanie, nigdy Cię nie opuszczę i, że będę Cię kochać do końca moich dni. Dopóki śmierć nas nie rozłączy.-Tym razem ona wsunęła na mój palec obrączkę.
Złapałem ją za ręce i spojrzałem się na nią z czułością.
-A teraz możesz pocałować pannę młodą. -Powiedział zwracając się do mnie ksiądz.
Podniosłem jej welon, przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem ją namiętnie.
Wszyscy zaczęli klaskać i cieszyć się z naszego szczęścia, a dzwony katedry zabiły. Wziąłem ją na ręce i zacząłem z nią wychodzić z katedry.
(Tylko welon miała dłuższy XD)

****************

Uśmiechnąłem się lekko i schowałem swoja twarz w szaliku. Po moich policzkach spłynęło kilka łez.
"Pamiętam ten dzień po mimo, że upłynęło od tego zdarzenia jedenaście lat."
Pomyślałem i spojrzałem się w niebo. Deszczowe chmury przez chwilę się rozstąpiły, ukazując słońce, a promienie słoneczne odbiły się od mojej obrączki, na której było wyryte ,,Wieczna miłość" i nasze inicjały.
Pamiętam również nasz pierwszy raz i ten wieczór.

****************

Wróciliśmy z poprawin. Wniosłem Luce przez próg do naszego wspólnego mieszkania, które kupiliśmy na obrzeżach Magnoli. Położyłem ją na wielkie łóżko z baldachimem, które wybraliśmy wspólnie dzień przed naszym weselem.
Spojrzałem się na nią, mierzyłem całe jej ciało wzrokiem, a na jej policzkach pojawiły się małe rumieńce. Usta zaś miała lekko otwarte, a jedną nogę miała zgiętą. Spojrzała się na mnie z pożądaniem. Nachyliłem się nad nią tak, że ręce miałem oparte koło jej głowy  i pocałowałem ją delikatnie. Delikatny pocałunek przeobraził się w pełen namiętności pocałunek. Całowaliśmy się nieprzerwanie, w końcu usiedliśmy na łóżku dalej się całując. Spojrzałem się w jej oczy i zacząłem rozpinać jej zamek od sukienki. Rozsunąłem suwak szybko i sprawnie. Tak, że sukienka wylądowała na ziemi. Ona nie pozostając mi dłużna ściągnęła mi kamizelkę, rozwiązała krawat i zdjęła ze mnie koszulę, spodnie i oczywiście skarpetki, a ja ściągnąłem jej jeszcze jej rajstopy. W końcu pozostaliśmy bez ubrań w samej bieliźnie. Zaprzestaliśmy na chwilę pocałunkom i spojrzeliśmy sobie w oczy. Zacząłem całować ją po szyi, później po obojczyku, z moimi pocałunkami schodziłem niżej, coraz niżej, a ona jęczała z podniecenia przy każdym mym całusie. Zacząłem odpinać jej stanik, ale niestety nie szło mi to zbyt dobrze. Moja ukochana uśmiechnęła się tylko i ściągnęła go sama, a moim oczom ukazały się jej duże piersi. Zacząłem je miętosić, a ona jęczała z zadowolenia. Gdy zaprzestałem danej czynności, zacząłem je ssać. Ugryzłem ją w sutka i odsunąłem się od niej. Spojrzałem się jej piękne czekoladowe tęczówki z czułością. Zacząłem znowu ją namiętnie całować, w trakcje pocałunków poczułem jej ręce na moich barkach. W końcu zaczęła zjeżdżać ręką coraz niżej, aż w końcu dotarła do mojego penisa złapała go, a jęknąłem cicho z podniecenia. Następnie złapała mnie za bokserki, która ściągnęła. Rzuciła mnie siebie i teraz ona była na górze. Spojrzała się na mnie uwodzicielsko.
-Miau. -Miauknęła seksownie udając kotkę i dotknęła mnie jednym palcem  w nos.
-Hau! -Zaszczekałem seksownie. (Da się tak, ale to Natsu, on tak potrafi XD)
Ona uśmiechnęła się i cofnęła się tak, że siedziała teraz na moich kolanach. Nachyliła się i zaczęła robić mi loda. Co chwilę jęczałem z coraz większego zadowolenia. Zaprzestała danej czynności gdy spuściłem się jej do ust. Odsunęła się w tedy ode mnie i wytarła spermę, wypływającą jej ust. Uśmiechnąłem się do niej, a ona do mnie. Chwyciłem jej majtki, które zapaliłem. Teraz ja i ona byliśmy w stroju Adama i Ewy. Przewróciłem ją tak, że teraz ja byłem na górze. Pocałowałem ją namiętnie, była cała rozpalona, a jej usta były lekko otwarte, przez co wyglądała jeszcze bardziej seksownie.
Nagle przytaknęła głową. Uznałem to za zgodę i wszedłem w nią. Moje ruchy były wolne i delikatne. Nasze biodra znalazły wspólny rytm. Wchodziłem w nią coraz głębiej, kropelki potu zaczęły pojawiać się na moim czole, a ona jęczała z coraz większego zachwytu. Przyśpieszyłem tempa. Byłem coraz bliżej końca.
-Dochodzę! -Krzyczy Luce i zaczyna jęczeć coraz głośniej z zachwytu.
-Ja też zaraz dojdę. -Powiedziałem, doszyłem i spuściłem się w niej, a ona zgięła się w pół również dochodząc. Wyjąłem swojego ,,ptaszka" i położyłem się koło niej zdyszany, ona również dyszała tak jak ja. Spojrzałem się na nią, a  ona na mnie. Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją, następnie przykryłem nas kołdrą i po chwili zasnęliśmy.

****************


"Natsu co ty wspominasz na cmentarzu! Nie wstyd ci! "
Skarciłem się w myślach i uśmiechnąłem się, bo przypomniałem sobie co stało się później...

****************

Obudziłem się, a koło mnie nie było Luce. Wstałem z łóżka, ubrałem bokserki i ruszyłem w stronę kuchni. Tak jak się spodziewałem moja ukochana przyrządzała jedzonko!

Zaszedłem ją po cichutku od tyłu i przytuliłem, ale ta się wystraszyła i przywaliła mi nagrzaną patelnią w głowę. Upadłem na ziemie z hukiem, a na mojej twarzy odbiła się owa rzecz którą dostałem.
-Przepraszam. -Powiedziała moja żona z uśmiechem nadal trzymając sprawce mojego bólu..
-Nie ma sprawy...nic nie bolało. -Skłamałem, bo bolało jak diabli, ile ona ma siły!
Odłożyła patelnie i wyciągnęła w moją stronę rękę. Chwyciłem ją, a ona pomagała mi wstać. Już prawie stałem na nogach, a ta puściła mi rękę, przez co ja upadłem na ziemie i wybiegła szybko z kuchni.
-Ała. -Powiedziałem zdziwiony.
"Co jej odbiło, że mnie nagle tak puściła..."

Kilka godzin później...

Zjedliśmy śniadanie, a raczej ja je zjadłem, bo Lu mówiła, że nie jest głodna i potem poszliśmy do gildii. Gdy do niej weszliśmy wszyscy leżeli plackiem na ziemi, wszędzie walały się puste butelki po piwię.
-Co im się stało? -Powiedziałem jednoczenie z moją żoną, a następnie spojrzeliśmy po sobie i się uśmiechnęliśmy jednocześnie. Nagle Luce pobladła, szybko złapałem ją za bark, spojrzałem się na nią zatroskanym wzrokiem i powiedziałem:
-Wszystko w porządku?
-Tak... -Powiedziała uśmiechając się lekko, a następnie dodała:
-Chodźmy ich obudzić.
-Okey! -Krzyknąłem i zasalutowałem.
Zaczęliśmy wszystkich po kolei budzić, ostatnią osobą do obudzenia była Erza. Baliśmy się ją obudzić, w końcu gildia jest takim stanie, a ona by urządziła nam piekło.

Zaczęliśmy wszystko po cichu sprzątać, między czasie dowiedziałem się dlaczego wszystko było w takim stanie, a powód był jasny. Lodówka i Juvia się zaręczyli. Pogratulowałem narzeczonym  i dalej zacząłem sprzątać. Gdy skończyliśmy przyszła pora na obudzenie Erzy.
-Ja jej nie budzę. -Mówię cofając się do tyłu.
-Ani ja. -Mówi zaraz po mnie Gray.
-Ja też jej nie budzę. -Mówi Gajeel.
-To kto ją budzi? -Pytam się.
-Może niech obudzą ją dziewczyny. -Zaproponował gołodupiec.
-To świetny pomysł. -Powiedziałem wspólnie z metalkiem.
Odwróciliśmy się za siebie, a dziewczyn nie było. Po naszych głowach spłynęła animowksa kropelka.
-Gdzie je wcięło! -Krzyknął lodzik.
-A ja wiem! -Wykrzyczała śrubka.
-Lucy czemu mnie zostawiłaś! -Wykrzyczałem smutny i zacząłem wycierać udawane łzy.
-Hmhm. -Usłyszeliśmy i wszyscy pomalutku spojrzeliśmy się na Erze i nagle ona...otworzyła oczy.
-Aaa!!! -Krzyknęliśmy wszyscy upadając na ziemię ze strachu.
-Co jest grane? -Pyta nas się Erza rozglądając się po całej gildii, a my odpowiadamy wspólnie:
-Nic.
-To dobrze. -Wstała z ziemi, a następnie powiedziała idąc:
-To ja idę poszukać dziewczyn. -I wyszła, a my nadal siedzieliśmy na ziemi.

Godzina później...

Wróciłem do domu, a Luce nadal nie było.
"Ciekawe czemu jej nie ma?"
Zastanowiłem się i poszedłem do pokoju, a w tym pomieszczeniu był Happy.
-Cześć Happy. -Przywitałem się i usiadłem na łóżku.
-Cześć Nastsu! -Wykrzyczał podnosząc łapkę do góry, spojrzałem się na niego mówiąc:
-Idziemy coś zjeść.
-Aye sir! A jest rybka!
-Tak jest. -Uśmiechnąłem się moim firmowym uśmiechem, wstałem z łóżka i ruszyliśmy razem do kuchni.

Przyrządziliśmy sobie jedzenie i gdy byliśmy w trakcje jego spożywania, usłyszałem otwierające się drzwi. Szybko wstałem i pobiegłem na korytarz, a tam w drzwiach stoją dziewczyny. Kiedy Luce się na mnie spojrzała, szybko spuściła w ziemie wzrok i się zarumieniła, a dziewczyny zaczęły chichotać.
-Gdzie mamy iść, żebyście pogadali. -Powiedziała spokojnie Erza z uśmiechem.
-Do pokoju. Trzecie drzwi po lewo. -Powiedziała spokojnie moja żonka, a dziewczyny ruszyły do naszego pokoju.
-O co chodzi Luce? -Spytałem się jej podchodząc do niej bliżej.
-Jwedesfetdegm w cjkjikąkjżwey. -Wymamrotała szybko.
-Co?! Ja nie rozumiem co mówisz. -Powiedziałem, uśmiechnąłem się przechylając głowę w bok następnie mówiąc:
-Mów spokojniej.
-Dobrze...-spojrzała się na mnie-...jestem w ciąży.
...
-Co! -Podbiegłem do niej krzycząc:
-Tak się cieszę! -Chwyciłem ją za biodra, podniosłem ją i zacząłem nią kręcić. Przytuliłem się do niej i powiedziałem:
-Ale ze mnie szczęścisz, ale czy jest to pewne.
-Tak...ale nie boisz się.
-Czego? -Powiedziałem trochę odsuwając się od niej i spojrzałem się w jej oczy.
-Że będziesz tatusiem.
-Nie ma się czego bać Luce! Będziemy jedną wielką rodziną. -Znowu ją do siebie przytuliłem.
-Ale to będą bliźniaki.
-Na serio...Bym chciał dziewczynkę i chłopczyka. -Powiedziałem i pocałowałem ją namiętnie w usta. Podczas naszego pocałunku usłyszałem pęk i drzwi wyrwały się z nawiasów opadając z hukiem na ziemię. Spojrzeliśmy się szokowani w tamtą stronę, przerywając jednocześnie nasz pocałunek, a tam leżały dziewczyny na drzwiach. Strzeliłem sobie facepalm'a , przejechałem ręką po twarzy i zacząłem się śmiać w niebo głosy.

****************

Ale się w tedy cieszyłem. Myślałem, że byłem w tedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, ale moje szczęście powiększyło się dopiero później. Gdy narodzili się oni.


****************

Kilka miesięcy później...
Szpital...

"Kurcze, ale się denerwuję, ale się cieszę. "
Powtarzałem wciąż w myślach chodząc w tą i z powrotem przed porodówką.
Jedynie co słyszałem to szybie bicie mojego serca i tupot nogi Graya. Wszyscy moi przyjaciele byli przy mnie...nie przy nas i nas spierali duchowo.
-Zapałko spokój. -Usłyszałem nagle głos Graya i się zatrzymałem, spojrzałem się na niego. Był troszeczkę zirytowany i bardzo szybko tupał nogą.
-Co lodziku?
-Możesz przestać chodzić tą i z powrotem. To robi się trochę irytujące.
-Daj mu spokój Gray. -Powiedziała z stoickim spokojem Erza jedząc ciasto.
"Skąd ona je wytrzasnęła! Szpitalu ich nie sprzedają".
*Bam*
Otwierające drzwi uderzyły o ściany, a z pomieszczenia wyszedł doktor. 
Miał szare włosy i jasno brązowe oczy. Miał również oparte o nos okulary.
(Tak jakoś wyglądał. Lepszego zdjęcia znaleźć nie mogłam :D )

Spojrzał się na mnie, uśmiechnął się ściągając rękawiczki i zaczął mówić:
-Proszę wcho...-Nie dopowiedział gdyż wparowałem do porodówki jak poparzony, przez co on sam odwrócił się kilka razy wokół własnej osi, a jego okulary wylądowały na ziemi i stłukły się.

Wbiegłem do środka i moim oczom ukazała się moja ukochana trzymająca w rękach nasze dwa skarby. Jeden skarb miał różowe włoski i brązowe oczki, była to dziewczynka, a drugi nasz skarb miał złote włosy i zielone oczy, był to chłopczyk. Obydwoje byli okryci kocykami w kolorze ich płci.
Podszedłem do Lucy i mimowolnie się uśmiechnąłem. Ona spojrzała się na nasze pociechy z uśmiechem, a później swój wzrok pokierowała na mnie. 
-Masz weź na ręce Nashi. -Chwyciła dziewczynkę i podała mi ją. Ja delikatnie ją wziąłem na ręce i uśmiechnąłem się. Następnie pocałowałem moją żonę w czoło, później Lucka (Tak nazywał się chłopczyk), a później Nashi, którą trzymałem.

Do pomieszczenia weszli moi przyjaciele, którzy przywitali nas z wielkim uśmiechem. Podszedłem do Graya i podałem mu Nashi mówiąc:
-Masz potrzymaj ją. W końcu jesteś jej chrzestnym i sam niedługo będziesz miał dziecko z Juvią. -On delikatnie ją chwycił i zaczął delikatnie huśtać ją w rękach, przez co ona zrobiła się cała zielona na twarzy i się ze rzygała.
-To na pewno córka Natsu. -Zażartowali wszyscy i zaczęli się śmiać, a ja razem z nimi.


5 lat później...

Wszystko przez ten czas układało się idealnie. Tworzyliśmy jedną wspaniałą wielką rodzinę. Nashi i Luck często bawią się Shinem i Misaki są to dzieci Graya i Juvi, są oni troszeczkę młodsi od naszych pociech  oraz Elly, z córką Gajella i Levy, jest ona młodszą od naszych dzieci o rok i Aimi córką Jellala i Erzy, również młodszą o rok. Wszystko jest jak najlepszym porządku.

Teraz jesteśmy z całą rodziną w ogródku na terenie naszego domu.
-Natsu?  -Mówi pytająco moje imię Luce.
-Słucham. -Odpowiadam.
-Lisanna zaprosiła mnie i dzieci na prostą misję. Mam iść na nią? -Spojrzała się na mnie, a ja uśmiechnąłem się i powiedziałem:
-Jak chcesz to idź. W końcu to prosta misja.
-Masz racje. -Zamknęła oczy, a zaraz je otworzyła patrząc się w niebo i powiedziała:
-Pójdę na nią z dziećmi.
-Okey. -Powiedziałem i przytuliłem ją do siebie obserwując zabawne naszych dzieci z uśmiechem.


****************

Gdybym wiedział, co się tam stanie...
Gdybym wiedział co ona planuję...
Nigdy bym nie puścił tam Lucy i dzieciaki...
Nigdy...
W tedy być może nie stała by się ta okropna tragedia...

****************

Gidia 

Luce czeka na Lisanne z dziećmi. Nasze maluch są bardzo podekscytowane, w końcu to ich pierwsza misja.
Tylko szkoda mi jednego...Tego, że to ja bym chciał iść moimi skarbami na ich pierwszą misję...
Poczułem szturchnięcie, spojrzałem się na osobę, która mnie szturchnęła, a okazała się nią moja żona i od razu uśmiechnąłem się lekko.
-Nie bój się. -Uśmiechnęła się. -Na ich drugą misję pójdziemy wspólnie.
"Ona czyta mi w myślach!" -Krzyknąłem w myślach, łapiąc się za głowę. Lu westchnęła i powiedziała:
-Natsu ogar.
-Dobra...
-Papa jest śmieszny. -Powiedziała Nashi uśmiechając się do nas ukazując swe białe kiełki.
-Bardzo śmieszny. -Dopowiedział Luck i również się uśmiechnął, ukazując swoje białe ząbki i zaraz oboje pobiegli w stronę swoich przyjaciół.
-Haha! -Zaczęła się śmiać Luce.
-Lu z czego się śmiejesz?
-Z niczego...-wytarła z kącika oczu łzę, a zaraz dodała:
-Z niczego.
Nadymiłem policzki i odwróciłem głowę udając obrażonego, a moja ukochana znowu zaczęła się śmiać.
-Hm! -Słyszymy za nami i kierujemy tam wzrok.
-Idziemy. -Dopowiedziała Lisanna uśmiechając się.
-Tak. -Lucy wstała z krzesła spojrzała się na mnie, nachyliła się i mnie pocałowała, a następnie krzyknęła:
-Nashi! Luck! Idziemy! -Gdy pięciolatki znalazły się koło nas. moja ukochana dopowiedziała:
-Pożegnajcie się z tatą.
-Hai! -Krzyknęli wspólnie. Zszedłem z krzesła, ukucnąłem, przytuliłem moje urwisy, a one pocałowały mnie w polik. Przed wyjściem z gildii Lu się zatrzymała z dzieciakami i mi pomachali na pożegnanie. Uśmiechnąłem się i zacząłem obserwować odchodzące postacie. Gdy całkowicie znikli mi z pola widzenia, podszedłem do baru, usiadłem koło Graya i zamówiłem piwo. Gdy je wypiłem zacząłem kłócić się z gołodupcem, a później nasza kłótnia przeobraziła się w bójkę...

****************

Pamiętam tamten dzień...
Pamiętam go dokładnie...
Skąd mogłem wiedzieć! Skąd mogłem wiedzieć, że wydarzy się ta okropna tragedia.
A gdy się dopiero postrzegłem, że coś jest nie tak. Było już za późno...

****************
Kilka dni później...
Gildia Fairy Tail...


Siedzę w gildii popijając piwo. Trochę nudno jest teraz bez Luce i moich aniołków. Spojrzałem się na bawiące dzieciaki i westchnąłem kładąc się na blat.
-Co jest płomyczku? -Spytał mnie się Gray siadając koło mnie.
-Nic. -Powiedziałem patrząc się na niego.
-Widzę, że coś ci jest.
-Tęsknie za dziećmi i za moją żoną!
-A tak w ogóle to w jakim mieście są na misji. -Powiedział gołodupiec popijając piwo.
-Hm. Poczekaj. -Podniosłem się z blatu i zacząłem gładzić moją brodę.
-Wiem! -Krzyknąłem uderzając pięścią w otwartą dłoń.
-To gdzie są.
-Niejakim mieście Greners. -Gdy to powiedziałem Gray upuścił szklankę z piwem. Przez co robiła się ona o ziemię z hukiem. Następnie spojrzał się na mnie szokowany łapiąc mnie za barki trzęsącymi dłońmi:
-Stary. Nie chcę ci nic mówić, ale to miasto jest nie bezpiecznie. Greners jest nazywane inaczej miastem śmierci.
-Co? -Powiedziałem szokowany, a moje oczy powiększyły się do granic możliwości. Szybko zeskoczyłem z krzesła krzycząc:
-Erza, Jellal, Wendy, Carla, Happy, Juvia! -Spojrzałem się na gołodupca mówiąc:
- I Gray. Idziemy!
Wszyscy do mnie podbiegli.
-Gdzie idziemy? -Pyta mnie się Erza.
-Idziemy uratować dzieciaki, Lucy i Lisanne, są oni nie bezpieczeństwie.
-Hai! -Krzyknęli wszyscy i ruszyliśmy w stronę drzwi. Byłem tuż przed nimi, a one się otworzyły, a w nich stałą uśmiechnięta od ucha do ucha Lis. Była cała we krwi. Podbiegłem do niej łapiąc ją za barki i krzycząc:
-Gdzie ona jest! Gdzie ona jest i gdzie są dzieciaki! -Zacząłem ją potrząsać, a ta zaczęła się psychopatycznie śmiać.
Cofnąłem się kilka kroków w tył i zdziwieniem patrzyłem się na nią.
-Lisanna nic ci nie jest? -Zapytała się jej z troską Mira, podchodząc do niej.
-Nic mi nie jest Mira-nee. -Powiedziała, a grzywka w tej chwili zasłaniała jej oczy. Jedno mnie zdziwiło jej wypowiedzi, a było to, że mówiła bardzo spokojnie.
-Ale jesteś cała we krwi.
-To nie moja krew. -Powiedziała a jej siostra cofnęła się do tyłu.
-Jak nie twoja to czyja? -Młodsza Strauss uśmiechnęła się psychopatycznie i powiedziała patrząc się na nas:
-Jest to ich krew. -Powiedziała to, a moje oczy powiększyły się do granic możliwości. Moje nogi zrobiły się jak z waty. Upadłem na kolana i pustym wzrokiem patrzyłem się przed siebie.
-Kto ich zabił? -Spytałem się jej spuszczając wzrok na ziemię. Usłyszałem jak dziewczyny zaczynają płakać. Usłyszałem jak płaczą dzieciaki.
-Hihi. -Zachichotała, a ja spojrzałem się na nią, a łzy zaczęły płynąc po moich policzkach.
-Wiesz kto ją zabił? Wiesz kto to był. Byłam to...ja. Haha. -Zaczęła się śmiać psychopatycznie, a Mira zasłoniła z niedowierzaniem ręką usta, a Elfman z szokiem wymalowanym na twarzy zaczął się na nią patrzyć.
Szybko wstałem na równe nogi i zacząłem iść w jej stronę.
-Zabiję Cię! -Krzyknąłem i chciałem jej przywalić, ale Gray przygwoździł mnie do ziemi. Próbowałem się wyrwać z jego uścisku, ale nie mogłem. Patrzyłem się tylko ze złością na uśmiechającą się Lisanne, a łzy nadal ciekły po moich policzkach ciurkiem. Uspokoiłem się dopiero gdy poczułem na swoich plecach łzy Fullbustera, a najmłodsza z rodzeństwa między czasie została schwytana i uwięziona w runach.



****************

Dzień przed pogrzebem.
Dzień przed pochowaniem mojej ukochanej i moich skarbów.
Moje życie się skończyło wraz z ich śmiercią.
Nigdy nie będę sobą. Nigdy nie będę. Nigdy..

****************

"Wtedy myślałem, że nigdy się nie pozbieram, ale zdarzył się cud, który wszystko zmienił. "
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na grób w milczeniu.


****************

Kilka dni przed pogrzebem...

Wszyscy pogrążyli się w ogromnym smutku. Każdy cierpiał z powodu straty, ale najbardziej cierpiałem ja. Na Lisanne został rzucony wyrok, a brzmiał on tak: dożywocie.
Dzisiaj wszyscy wyruszamy do Greners odszukać ich ciała. Na szczęście nie będziemy musieli tam wchodzić, bo ta wiedźma powiedziała nam, że zabiła ich na granicach tego miasta.

Wysiedliśmy z pociągu i od razu ruszyliśmy w wyznaczone przez nią miejsce. Wszyscy szliśmy w ogromnym milczeniu. W końcu zbliżyliśmy się do wyznaczonego miejsca. Na chwilę stanąłem, bo się bałem. Bałem się zobaczyć ich martwe ciała. Przygryzłem dolną wargę, przez co poczułem w ustach metaliczny smak krwi. Nagle poczułem klapnięcie w ramię, odwróciłem się za siebie, a tam stał Gray uśmiechający się do mnie smutno. Przytaknął głową, a ja zamknąłem oczy i również przytaknąłem głową. Ruszyliśmy przed siebie. Przedarliśmy się przez krzaki. Moje oczy powiększyły się do granic możliwości, a zaraz z tych oczu pociekły krystaliczne łzy, ponieważ...zobaczyłem tam martwą Luce. Jej ubrania były brudne od krwi, a w jej ciele okolicach serca był wbity nóż, ale nigdzie nie było widać dzieciaków.
-Natsu tak mi przykro. -Powiedziała ze współczuciem płacząca Erza widząc jej martwą przyjaciółkę.
-Musimy znaleźć jeszcze dzieciaki. -Powiedziała tym razem płacząca Levy, którą przytulił Gajeel.
-Dobrze. -Rzekłem bez uczuć, patrząc się na nich pustym wzrokiem.
Nagle usłyszeliśmy szum, a z krzaków wyszedł Loki.
-Co ty tu robisz stary? -Spytał się go przez płacz gołodupiec podchodząc do niego.
-Mam tu dla was małą niespodziankę. -Uśmiechnął się, a zaraz krzyknął:
-Virgo! Aries! Chodźcie!
Pana i baran wyszli, a moje oczy powiększyły się po raz kolejny do granic możliwości, a łzy zaczęły spływać po mym policzku. Tylko tym razem nie były to łzy smutku. Tylko łzy szczęścia, ponieważ Virgo trzymała śpiącego Lucka z zabandażowaną rączką, a Aries trzymała śpiącą Nashi z zabandażowaną nóżką. Luck miał jeszcze plaster nad okiem, który był przesiąknięty krwią.
-Trochę kiepsko z nimi było, ale udało nam się ich uratować.
-Dziękuję. -Powiedziałem przez płacz, podchodząc do lwa i go przytuliłem.
-Stary nie dziękuj mi. Tylko podziękuj jej. -Spojrzał się ze smutkiem na ciało mojej byłej żony w worku.
-Jak to? -Wyjąkałem, a w między czasie Erza wzięła od Virgo Lucka, a Gray Nashi od Aries, a dwa duch po tym znikły.
-Ona przed śmiercią. Resztkami sił nas przyzwała i kazała nam uratować ich i przekazać tobie jej ostatnie słowa, a brzmiały one tak. -Wziął patyk i zaczął nim pisać na ziemi, a zaraz powstał napis:
Kocham was moje skarby. Kocham Cię Natsu i proszę bądź szczęśliwy.
Łzy znowu spłynęły po moim policzku. Loki znikł, ale przed tym wręczył mi klucze Luce.


****************

Poświęciła siebie, ale uratowała dzieciaki. Dzisiaj mają po dziewięć lat.
-Do zobaczenia Luce. -Zwróciłem się do pomnika i wyszedłem ze cmentarza.
-Tata!/Papa!-Usłyszałem z oddali wołanie moich dzieci.
Nashi machała do mnie szczęśliwa, a Luck tylko się uśmiechał. Niestety nad jego okiem widniała blizna po tamtym dniu. Pod dniu, którym oni na zawsze będą pamiętać. Po dniu, którym będę ja na zawsze pamiętać.
To co się wydarzyło kiedyś jest tylko przeszłością.
Chce być dla nich wsparciem, a nie zaporom, bo w końcu bardzo ich kocham. Bo wiem, że ona by tego chciała.
By chciała bym żyli dalej. Bym nie żyli przeszłością,a teraźniejszością. Bym byli szczęśliwi.

Koniec

****************************************************************************************
One Shocik skończony :3
Shiro: Głupia Lisanna, a mogli być tacy szczęśliwi ;-;
Kioske: Ale w końcu skończyło się happy end'em.
Ale znowu mi się zdaję, że końcówkę zniszczyłam i taki dziwny wyszedł...
Kioske: Wcale nie jest dziwny :D
Dziękuję.
*uśmiecham się*
A i jak wam się podobało 18+, które było moim pierwszym i dlatego przepraszam jak jakieś dziwne wyszło i przepraszam również za jakieś powtórzenia :)
Shiro: Nie przejmuj się takim czymś!
Aleś ty dzisiaj miły.
Shiro: Raz się zdarza.
*uśmiecha się szeroko*
Chce wam jeszcze raz podziękować za te wszystkie wejścia.

I do tego taki obrazek na walentynki ;)

sobota, 7 lutego 2015

Rozdziął 16

W poprzednim rozdziale:

-Natsu kocham cię.
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Czar zaczął działać, a ciemność zaczęła mnie pochłaniać.
**********
Przygryzł dolną wargę i ze złością spojrzał się w puste oczy Salamandra, a deszcz zaczął mocniej padać...
*********

Natsu

Deszcz zaczął mocniej padać. Zeref stał bezczynie zaciskając dłonie w pięść.
Pierwszy raz chce kogoś zabić tak bardzo, ale najpierw muszę rozprawić się z tą dwójką.
Pokierowałem swój wzrok na braci. Blondyn był cały poobijany i trzymał się za prawe ramię, lewą ręką, zaś brunet miał na swoim ciele tylko kilka zadrapań i do tego był cały brudny, a jego ciuchy były w niektórych miejscach podarte. Hikaru stał w miejscu niewzruszony całą sytuacją. Jednie co chwilę zatroskanym wzrokiem spoglądał na swojego młodszego braciszka.
Nikt nic nie robi. Zaczynam się coraz bardziej wkurzać!
Pomimo wcześniej wspomnianego deszczu znowu zapaliłem swe pięści. Moje oczy zasłaniała mokra grzywka. Byłem cały mokry. Zacząłem iść przed siebie. Zapaliłem swe ciało susząc się przy tym. Zbliżałem się do nich. Przyśpieszyłem trochę, ale nadal szedłem tylko szybkim tempem. Moja dusza płakała chodź na zewnątrz nie ukazywałem żadnych uczuć. Zbliżałem się do Zerefa i gdy go minąłem, ponownie na jego twarzy zagościło zdziwienie. Zbliżałem się do dwójki braci stojących trochę dalej, oni przyjęli pozycję obroną.
-Tryb ognistego smoka piorunów. -Wyszeptałem cicho, a moje ciało powiła ognista powłoka, od której emitowały błyskawice. Następnie spojrzałem się na nich groźnie. Obaj byli zdziwieni, a zarazem bardzo przestraszeni. Znowu przyśpieszyłem kroku tak, że teraz biegłem. Byłem szybki niczym błyskawica. Krążyłem wokół nich, a oni rozglądali się zdziwieni w każdym możliwym kierunku. Nagle znalazłem się przed Yosuke. Spojrzałem się w jego przestraszone oczy i się uśmiechnąłem.
-Pięść Ognistego Smoka Piorunów. -Powiedziałem spokojnie i przywaliłem Hiromiemu z całej siły brzuch. Pod wpływem siy uderzenia wylądował kilka set metrów dalej, a chwili gdy go walnąłem z jego ust wyleciała krew, brudząc me ubranie.
-Yosuke! -Krzyknął zdziwiony i jeszcze bardziej przestraszony Kurai, a ja stałem w miejscu cały czas niewzruszony.
-Ty...-Wysyczał brunet, a zaraz dodał groźnie-...zabiję Cię! -Krzyknął i ruszył w moim kierunku.
-Przestrzeń smoka. -Wyszeptał zły i znikł portalu, a ja? Stałem z kamienna twarzą cały czas w jednym punkcie.
Portal pojawił się za mną. Chłopak wyszedł z niego, a raczej wybiegł z niego z mieczem w ręce. Szybko zrobiłem unik, ale niestety miecz przeciął mój polik. Krew zaczęła spływać po moim policzku, aż w końcu skapywała na ziemię. Zaatakował mnie po raz kolejny i kolejny. Wywijał swoim mieczem bardzo szybkim tempie, a ja robiłem równie szybko uniki.
Już nie chcę się z nim bawić!
Krzyknąłem w myślach w czasie robienia kolejnego uniku. Zatrzymałem się i przywaliłem mu z pięści w brzuch. Jak mój poprzedni przeciwnik, Hikaru poleciał kilka metrów dalej. Uderzył o ziemię z ogromnym hukiem, a ja spojrzałem się w tamto miejsce wycierając strużkę krwi spływającą z mojego policzka.
Po chwili Kurai wstał na równe nogi, ale chwiał się raz do przodu, raz do tyłu, a do tego jeszcze jego nogi się trzęsły. Jego twarz zasłaniała grzywka. Z daleka dostrzegłem jego uśmiech i nagle...
Nie wiadomo skąd pojawił się koło niego jego młodszy brat. Również ledwo co trzymał się na nogach. Zacząłem biec w ich kierunku. Oni uśmiechnęli się, spojrzeli się po sobie i uśmiechnęli się do siebie. Następnie złapali się za ręce, które wystawili przed siebie krzycząc:
-Połączony atak wody i przestrzeni smoka! - Nad nimi pojawiły się dwa kręgi, podobne do mojego tylko, że jeden był niebieski, a drugi czarny, zaś ich ciała otoczyła czarno-niebieska aura.
-Dalej! -Krzyknęli, a w moją stronę poleciała ogromna fala mocy.
-Ryk Ognistego Smoka Piorunów! -Krzyknąłem zatrzymując się.
Mój ryk smoka zderzył się z ich połączonym atakiem. Zaczął wiać mocniejszy wiatr. Raz mój atak się cofał, raz ich. W końcu moim atakiem zniwelowałem ich magię, przez co oni oberwali moim rykiem smoka.
Dym zaczął się unosić, a ja zacząłem biec wściekły w stronę Zerefa.
Dym zaczął opadać, moja pięść była tuż przed twarzą Zerefa i nagle zacząłem znikać. Spojrzałem się na miejsce gdzie powinna leżeć dwójka braci, ale ich tam nie było, a ja ściekły przygryzłem dolną wargę. Po chwili poczułem metaliczny smak krwi w swoich ustach.
-Szykuj się na śmierć Zerefię. -Wysyczałem wściekły. Moje oczy zasłaniała grzywka, uśmiechnąłem się i pojawiłem na arenie.

**************

Zeref nadal stał na polanie. Gdy Natsu znikł rozluźnił swe pięści i powiedział spokojnie, a zarazem z  rezygnacją w głosie:
-Natu pomimo tego co się stało, nadal nie jesteś gotowy by mnie zabić. -Czarny mag spojrzał się w niebo mówiąc:
-Spotkamy się ponownie za dwa lata.
Powiedział i zamknął swe oczy, a wiatr zawiał mocniej dalej bawiąc się jego kruczowłosymi włosami, dając mu przy tym cudowne orzeźwienie. Następnie otworzył swoje oczy, teraz nie miały kolory czerwieni, tylko kolor czerni.
Spojrzał się na stuletnie drzewo, westchnął i zaczął kierować się w jego stronę. Szedł do niego bardzo wolno, gdy do niego doszedł, oparł się o pieniek, następnie zamknął znowu swe oczy i powiedział:
-Co ty tu robisz? -Spytał się nie wiadomo kogo i spojrzał się znowu swymi czerwonymi oczami na korony drzew, a w tych koronach było widać cień sylwetki mężczyzny trzymającego katanę opartą o bark.
-Obserwowałem Cię. -Powiedział spokojnie mężczyzna z bardzo miłym głosem.
-Ale...-zaczął znowu mówić tajemniczy osobnik-...zabiję Cię za to co zrobiłeś. -Jego spokojny i miły głos, przeobraził się zabójczy i groźny, brzmiał tak jak by wypowiadała się całkiem inna osoba.
Czarny mag się tylko uśmiechnął i powiedział:
-A rób co chcesz. -Odszedł od drzewa i zaczął iść przed siebie, ale nagle zatrzymał się i powiedział nie odwracając się za siebie:
-Ale wiesz, że musiałem to zrobić.
Zeref, znowu zamknął oczy i je otworzył, a jego oczy znowu były kolorze czerni, zaczął znowu iść przed siebie, a tajemnicza postać zeskoczyła z drzewa mówiąc:
-Lepiej wyglądałeś kiedyś. Jak miałeś jasne włosy i niebieskie oczy.
Mężczyzna powiedział to i znikł.
Czarnooki tylko się na jego słowa zatrzymał się, zaciskając dłonie w pięść, następnie nic nie mówiąc ruszył przed siebie i znikł w ciemnościach, a w oddali było słychać tylko ryk smoka.

**************

Natsu

Pojawiłem się na arenie. Tłumy zaczęły klaskać.
-Wygrywa drużyna Fairy Tail! -Do moich uszów dochodzi stłumiony krzyk Kioske. Pokierowałem swój wzrok na ziemie, moje oczy zasłaniała grzywka.
Wszyscy na trybunach zaczęli szeptać między sobą, a do moich uszu docierały pytania typu:
Gdzie jest ta blondynka?  Co mu się stało? Dlaczego jest takim stanie?
Dlaczego jestem takim stanie? Co... A no tak. Jestem brudny od krwi, a moje ubrania są podarte. Dopiero teraz się skapnąłem jak wyglądam. Ha!
Zaśmiałem się w swojej podświadomości, zaciskając przy tym dłonie w pięści. Następnie przygryzłem dolną wargę, tak, że znowu poczułem smak krwi.
-Gdzie jest Lucy Heartofilia? -Kioske kieruję kolejne pytanie w moją stronę, a ja mocniej zaciskam pięści i coraz mocniej przygryzam dolną wargę. Próbuję powstrzymać napływające mi do oczu łzy, ale nie mogę tego zrobić. Łzy zaczęły skapywać na ziemię, nie widzie ich min, ale zapewnię wyrażają zdziwienie. Nagle moje nogi zaczęły robić się jak z waty. Zacząłem się chwiać, aż w końcu upadłem na ziemie z hukiem, tracąc przytomność.

**************

Budzę się w skrzydle szpitalnym. Koło mnie stoją wszyscy moi znajomi, no prawie wszyscy, bo moi towarzysze walki siedzą na łóżkach szpitalnych, patrząc się na mnie. 
Wstaję do pozycji siedzącej, mój wzrok kieruję zaś na swoje ręce, którymi trzymam kołdrę. Grzywka zasłania me oczy. Wiem, że zaraz się mnie spytają co z Luce. Wiem, ale jak ja im to powiem...jak ja im powiem, że ona nie żyję.
-Natsu? -Słyszę głos Levy, a zaraz dodaję:
-Gdzie jest Lu-chan?
Ściskam kołdrę mocniej, a łzy zaczęły spływać po moim policzku, po raz kolejny tego dnia. 
Wszyscy ucichli i skupieniu patrzą się na mnie.
-Lucy nie żyję. -Mówię cicho i szybko tak, żeby oni mnie usłyszeli. 
Wszyscy spuszczają wzrok w dół. Słyszę płacz Levy, słyszę jak Gajeel mówi ,,Spokojnie mała", a po chwili do moich uszu dociera płacz wszystkich.
-Może uratowały ją jej duchy. -Mówi nagle Gray, a u wszystkich pojawia się iskierka nadziei, a ja wyjmuję z kieszeni kluczę, patrząc się na nich i wszystkim je pokazuję. 
-Cholera! -Krzyczy Gołodupiec, powstrzymując łzy.
-Cholera. -Powtarza cicho ściskając kołdrę na swoim łóżku. Spuszcza wzrok tak, że patrzy się na swoje ręce, a zaraz na te dłonie zaczęły skapywać krystaliczne łzy. Wszyscy idą za jego śladem i znowu zaczynają płakać, a ja znów spuszczam wzrok i do końca nic nie mówię.

Kilka dni później...
( Natsu -cały czas)

Wszyscy poczuliśmy się na tyle sił, żeby wrócić do domu. Pierwsze co zrobiłem, gdy pozwolili mi wyjść to pobiegnięcie do uczniów Zerefa. Gdy do nich wparowałem, dowiedziałem się, że oni mnie, ani moich przyjaciół nie znają. Dowiedzieliśmy się również, że wszyscy byli pod kontrolą Zerefa.

Ja przez cały ten czas byłem jak pusta skorupa. Nie odzywałem się, mało jadłem i prawie w ogóle nie chodziłem do gildii. Nie przebywałem również w swoim mieszkaniu, wolałem siedzieć w mieszkaniu mojej byłej dziewczyny. Siedziałem tam, bo czułem tam jej słodki zapach.

Dzisiaj ma się odbyć jej pogrzeb. Na razie nadal jestem w jej mieszkaniu. Właśnie ubrałem się w czarny garnitur i tego samego koloru buty. Jedynie co się wyróżniało w tym stroju, to niebieski medalion, srebrne i złote kluczę zawieszone na jednym łańcuszku.
Spojrzałem się w lustro i uśmiechnąłem się słabo, a pojedyncza łza spłynęła po mym policzku. Schowałem medalion i kluczę pod marynarkę. Następnie wyszedłem z łazienki, a z stołu wziąłem wiązankę z białych i czerwonych róż, związaną z różową wstążkom i ruszyłem w stronę katedry wolnym krokiem.

Czas pominięty
Katedra...

Gdy byłem już w środku katedry. Zatrzymałem się i pustym wzrokiem spojrzałem się na trumnę stojącą przed ołtarzem. Zacząłem iść przed siebie. Zatrzymałem się dopiero gdy doszedłem do pierwszej ławki, której następnie usiadłem. Spojrzałem się na jej zdjęcie, na którym szeroko uśmiechnięta. Kilka łez spłynęło po moich policzkach, a wokół siebie, słyszałem płacze różnych członków naszej gildii. Nie tylko członkowie Fairy Tail byli obecni na tym pogrzebie, wśród przybyłych były osoby z gildii Blue Pegasus, Lamia Scale, Mermaid Heel, Sabertooth  i o dziwo wszyscy również płakali.

**************

Wyszliśmy z katedry i zaczęliśmy kierować się na cmentarz. Gdy doszliśmy do niego, zaczął się pogrzeb. Wszyscy zebrani zaczęli płakać gdy trumna zaczęła zjeżdżać do ziemi. 
Ja ukrywałem swoje łzy, dzięki padającego deszczu. 

Kiedy trumna zjechała, a nagrobek został zamknięty, wszyscy zaczęli podchodzić i składać kwiaty na grób. Gdy przyszłą moja kolej spojrzałem się ze łzami w oczach na jej zdjęcie na, którym się uśmiechała. Cały grób był zrobiony przeze mnie. Jedynie to zdjęcie pozostawiłem reszcie. 

Spojrzałem się na wyryty napis.

,,Ta co zginęła słoneczną noc,
Na wieki będzie w sercach naszych.
Na wieki będziemy Cię pamiętać i kochać. "

(Natsu zdolniacha, taki grób zrobić XD)

Deszcz przestał padać, a kilka perłowych łez spłynęło mi po policzku, następnie ukląkłem, położyłem wiązankę i powiedziałem cicho:
-Kocham Cię Luce.
Wstałem i ruszyłem przed siebie, w pustką sercu, mijając wszystkich i wychodząc z cmentarza.


**************

Dwa lata później...

Wbiegłem szybko z jej dawnego mieszkania i zacząłem się kierować w stronę kwiaciarni. Gdy do niej wszedłem kupiłem bukiet z białych i czerwonych róż. Następnie zacząłem biec w stronę miejsca gdzie chodzę codziennie. Jest to jedyne miejsce do którego najczęściej wracam.
Do gildii chodzę tylko po jakieś misję. Gdy z nich wracam, to idę do domu z Happy'm. Dzisiaj jest akurat taki dzień gdy wróciłem z dwu tygodniowej misji.

Dobiegłem do cmentarza i wszedłem do niego. Zacząłem kierować się w tak dobrze mi znaną stronę. Gdy doszedłem do właściwego nagrobku, uśmiechnąłem się słabo i położyłem bukiet, mówiąc:
-Tęskniłem za tobą. -Do-tchnąłem jej zdjęcia, kilka łez spłynęło po mym policzku, a zaraz kontynuowałem powstrzymując łzy:
-Nadal Cię kocham i będę kochał, bo nieważne co się stanie, nigdy nie przestanę Cię kochać Luce.
Zamknąłem oczy i wstałem na równe nogi, ( Bo klęczał ) uśmiechnąłem się po raz kolejny. Wyszedłem z cmentarza, zatrzymałem się i uśmiecham się tym razem do moich przyjaciół, którzy stoją metr dalej. Wszyscy uśmiechają się do mnie, a ja po raz pierwszy od tych dwóch lat biegnę w ich stronę z wielkim uśmiechem wymalowanym na mej twarzy, a wisiorek i kluczę zawieszone na mojej szyi lśnią na słońcu. Dobiegłem do nich, mówiąc:
-Wróciłem!
Bo wiem, że już więcej nie mogę stać w miejscu.
Bo wiem, że ona by tego chciała...
Bym żył dalej...

**************

Kiedy różowo-włosy pobiegł w stronę swoich przyjaciół, to na wiązance, którą zostawił na jej grobie, pojawił się złoty motyl, który po chwili przeobraził się w złoty pył.

Koniec
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Sagi I
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Kontynuacja w  Sadzę II pt. ,,Ukryte szczęście"

*******************************************************************************************
Shiro: Wtf! Wiesz, że na serio myślałem, że to koniec opowiadania, a tu się okazuję, że jest saga 2!
O to mi chodziło! Zaskoczyłam was.
Shiro: ...Tak zaskoczyłaś *uśmiecha się*
Dobra to do zobaczenia w rozdziale 17 za dwa tygodnie!
Shiro i Kioske: Za dwa tygodnie!
Może wcześniej :3
Shiro: A czemu tak późno? 
Znowu mam testy próbne w szkole ;-; i do tego mam codziennie jakiś sprawdzian, prace klasowe -_-// *wzdycham* Nauczyciele u mnie w szkole nie mają chyba nic do roboty.
Kioske: Ale tak późno ;-;
Następną sagę mam całą zaplanowaną  i zaczęłam pisać ten 17 rozdział, ale może jednak pojawi się wcześniej.
Shiro: Jej! Jej!
*uśmiecham się*
To do następnego!
PS Nie będzie do Sagi II  prologu.
2 PS Mam nadzieję, że się rozdział podobał :) i was zaskoczyłam XD 













(Masz Coco-chan :D )