sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział 27

W poprzednim rozdziale:
- Luce...-wyszeptałem szczęśliwy, ale ona nawet się na mnie nie spojrzała, jej brązowe oczy nawet nie po kierowały się w moją stronę.
- Kto by pomyślał, że żyjesz - Acnologia spogląda na moją ukochaną. - Jak sądzę, ta wilczyca cię uratowała - zaśmiał się cicho, idąc w jej stronę.
- Nie twój interes - powiedziała groźnie.
*****
Wkurzona wcześniejszymi poczynaniami chłopaka, dziewczyna, prychnęła obrażona otwierając portal do którego po chwili weszła, pozostawiając zdekoncentrowanego chłopaka samego. Po krótkiej chwili stania, chłopak złapał się za tył głowy i przeczesał palcami swe blond włosy.
- Może zniszczę jakąś wioskę - westchnął, zaś następnie z uśmiechem, który pojawił się na jego twarzy, ruszył w stronę zachodzącego słońca.
***** 
*****
Przed bramą gildii

Stanęliśmy przed naszym domem, miejscem gdzie każdy członek mógł znaleźć schronienie. Kiedy przekroczymy próg budynku, oficjalnie zakończy się nasza misja, na której okazało się, że Lucy jednak żyje. Wcześniej omówiliśmy z ekipą, że ja z blondynką wejdziemy ostatni, aby zrobić taką małą niespodziankę całej naszej rodzinie. Do tego wszyscy byliśmy ciekawi ich min, ale to tylko taki mały szczegół.
Kiedy tylko Gray trzymający klejnot, Erza, Jellal, Wendy, Kioske, Kou, Emilly , Yosuke, Hikaru, Shiro (który zamierza dołączyć do naszej rodziny) oraz exceedy weszli do gildii, można było od razu usłyszeć wesołe śmiechy oraz śpiewy przebywających tam osób.
- Trochę się denerwuje - spoglądam na złotowłosą. Zauważając od razu, że w jej oczach zawitał strach. - Nawet nie wiem czemu - łapie się za bluzkę w okolicy serca.
Na początku byłem zdziwiony jej słowami, ale po krótkiej chwili uśmiechnąłem się szeroko.
- Nie masz się czego obawiać - spogląda na mnie swymi czekoladowym oczami. - Gdyż wszyscy tutaj są twoją rodziną - podchodzę do niej, obejmując ją.
W tej chwili czułem się naprawdę szczęśliwy, gdyż po raz pierwszy od tak dawna czuje ten słodki zapach, który niegdyś towarzyszył mi na co dzień, a teraz powrócił po tylu latach, aby w ciągu niedalekiej przeszłości (gdy ją odnaleźliśmy), aż do teraźniejszości znów ze mną być.
- Natsu - szepcze zawstydzona wodząc wzrokiem raz w prawo, raz w lewo. - Możesz mnie...puścić - zająkała się lekko.
Zdziwiony spojrzałem się na jej twarz, od razu w oczy rzuciły mi się w różowe plamy, które powstały  na jej policzkach. Powoli odsunąłem się od niej, nabierając czerwieni na moją twarz. 
- Może już wejdziemy - zaproponowałem zdenerwowany, wsłuchają się przyśpieszone bicie mego serca. Zerknąłem na nią przez ramię, a nasze wzroki się napotkały. Zaśmiałem się nerwowo łapiąc się za tył głowy, zaś ona przez cały czas spoglądała na mnie zaskoczona.
- Dobrze - powiedziała cicho spoglądając na swe buty. Uśmiechnąłem się lekko, ruszając przed siebie. Kiedy byłem przed drzwiami gildii do moich uszu dotarła rozmowa o mnie. Szybko się zatrzymałem, słuchając co oni mają do powiedzenia.
- Gdzie jest Natsu? - uśmiechnął się Wakaba.
- Pewnie znowu coś rozwalił i został zamknięty za karę w tym słynnym mrocznym więzieniu, w tym strasznym miejscu - Macao, wziął łyk piwa z kufla. - Co nie Erzuś? - uśmiechnął się szczęśliwie.
- Po pierwsze, nie został zamknięty w więzieniu, a po drugie - uśmiechnęła się, składając ręce na klatce piersiowe - to miasto nie jest już mroczne, gdyż odzyskało swoją dawną świetność - głos Erzy jest poważny, ale zarazem szczęśliwy.
- Jak to? -zadziwił się ojciec Romea.
- Normalnie - wtrącił się do ich rozmowy Shiro.
- A ty co tu robisz - wszyscy się zdziwili, że białowłosy się odezwał. Najwyraźniej wcześniej nie zauważyli, że był w pomieszczeniu.
- Chce dołączyć do gildii - odpowiedział uśmiechając się, zaś ja zrobiłem szybkie wejście smoka, mówiąc cicho do Lucy ,,wejdź jak dam znak". Gdy tylko znalazłem się w pomieszczeniu, zacząłem spoglądać na każdą osobę po kolei, gdyż chciałem zapamiętać ich ,,zwyczajne" miny.
Wszyscy spoglądali na mnie w ciszy, ,,zatrzymując" swój czas, zaś ja uśmiechałem się szeroko ukazując swe białe zęby. Po około minuty ciszy, wszyscy zrezygnowali z poświęcania mi uwagi  i wrócili do swoich zajęć. 
- Bardzo chętnie cię przyjmiemy - uśmiechnął się dziadziunio, przenosząc swój wzrok ze mnie na niego. - Mira-chan! - krzyknął, zaś białowłosa jak na zawołanie szybko znalazła się koło dziadziunia ze stemplem, który przedstawiał znak naszej rodzinny. Mira uśmiechnęła się szeroko, ruszając w stronę Tsukiego.
- Emily chcesz dołączyć do gildii - spytał się Kou siostry, spoglądając z nadzieją na blondynkę.
- Hmmm - zaczęła się zastanawiać.
- Proszę cię dołącz! - krzyknął błagalnie. Dawna kapłanka zdziwiła się stanowczością chłopaka, zresztą reszta osób przebywająca w budynku również są szokowani, gdyż chłopak zawsze był poważny.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, przytakując w geście zgody dołączenia do gildii. Mira podeszła do niej robiąc jej znak w wybranym przed nią w miejscu.
Spoglądam na Lucy.
 Biedulka tak się denerwuje, że cała się trzęsie, wiercąc się.
- Natsu co tak stoisz w progu - Wakaba zaciągnął fajkę.
- Nie gadaj, że przeżywasz wizytę w tamtym miejscu?- spytał się mnie ze smutną miną, podkreślając dwa ostatnie słowa Macao i nagle wszyscy jak na zawołanie posmutnieli.
- Nie - potrząsłem głową- nie byłem tam - uśmiechnąłem się szeroko, a wszyscy się zdziwili, oprócz ,,misiowej ekipy'.
- To gdzie byłeś? - dziadziunio spojrzał się na mnie szokowany.
- Prawdziwe pytanie powinno być takie - spoglądam na każdego podstępnie - ,,To z kim byłeś?" 
- Co mu odwala -wyszeptał Jet.
- Znowu ześwirował - westchnął załamany Droy, biorąc kęs mięsa z ubieczonego kurczaka.
- Hihi - zachichotałem podstępnie. - Wchodź! - krzyknąłem, spoglądając drzwi. Wzroki wszystkich członków pokierowały się w to same miejsce co mój.
Lucy weszła powoli do ,,domu", kiedy tylko weszła ci co siedzieli spodli z krzesła, zaś reszta otworzyła szeroko usta.
- Co tu się dzieje?! - krzyknął Gajeel nie wierząc własnym oczom.
- Lucy-san! - krzyknęła Juvia, ledwo podtrzymując łzy.
- Natsu! - spojrzałem się na źródło głosu, czyli dziadziunia. - Szybko gadaj co tu się dzieję! - wszyscy spojrzeli się na mnie wyczekując tego co mam do powiedzenia.
- Ale co mam wam powiedzieć - podszedłem do blondynki, obejmując ją ramieniem. - Luce żyję, tylko tyle mam do powiedzenia - uśmiechnąłem się szeroko.
- Ah~ - spoglądam na Gołodupca, który robi załamkę. - Piekarniku, ty wielki idioto - podchodzi do mnie, przywalając mi.
- Za co to było striptizerze! - krzyczę odsuwając się od mojej ukochanej.
- Jakbyś nie wiedział mały smoczku, - podkreślił ironicznie te dwa słowa - to niektórym, nie wystarczy taka odpowiedź.
- Na pewno im wystarczy - uśmiechnąłem się podstępnie. - Przeciwieństwie do ciebie oni nie mają zamrożonego mózgu - na jego czole pojawiła się pulsująca żyłka.
- Jeżeli ja mam zamrożony mózg, to ty masz go spalonego! - oboje w jednym czasie ruszyliśmy w swoją stronę, w gotowości na walkę.
- Gray, Natsu uspokójcie się - powiedziała groźnie Erza, zaś my czując jej morderczą aurę, uspokoiliśmy się.
- Nie musisz nic nam wytłumaczyć, gdyż... - mistrz złożył ręce na klatce piersiowej.
- I co mówiłem - uśmiechnąłem się zadowolony w stronę Graya.
- Natsu! - zagrzmiał, zaś ja zatrząsłem się ze strachu. - Nie przerywaj mi - na te słowa odpowiedziałem ,,przepraszam", zaś mag lodu, zaczęła się ze mnie cicho śmiać. - Gdyż Erza nam wszystko powiedziała, kiedy wasza dwójka się kłóciła - wymieniliśmy się z Kostką Lodu piorunującymi spojrzeniami. - A teraz czas na imprezę z okazji powrotu Lucy! - krzyknął unosząc ręce do góry.
- Tak!!! - wspólne krzyki rozniosły się po budynku, a później zaczęła się impreza powrotno-zapoznawcza. Dawni przyjaciele musieli ponownie się zaprzyjaźnić i przedstawić sobie.
Gwiezdna maginii ponownie znalazła z Levy wspólny język, ale było inaczej od poprzedniego razu. Blondynka była dawniej otwarta na nowe przyjaźnie, uśmiechała się szczerze, a teraz to wszystko schowało się za maską niepewności i nieufności, ale zbytnio nie przeszkadzało to jej dawnym przyjaciołom, gdyż chcieli, aby ona znów ich polubiła i pokochała jak rodzinę.

Cała impreza trwała do czternastej...przynajmniej o tej godzinie się obudziłem, gdyż film mi się urwał koło pierwszej rano. Tak się biłem na niej z Grayem, że chyba połowę stolików porozwalaliśmy. Cóż teraz musimy zrobić nowe...Współpracując...Co za smutę chwilę mnie czekają T^T

Jakiś czas później

Wszyscy członkowie ogarneli wnętrze oraz samych siebie, (ja z Kostką również skończyliśmy swoją robotę)
Aktualnie idziemy wraz z Lucy do mojego domu. Musiałem z niego wziąć klucze do jej mieszkania. Kiedy byliśmy w moim domu, szybko wziąłem poszukiwaną rzecz i ruszyliśmy w drogę powrotną z mojej posiadłości.
W drodze do mieszkania blondynki, opowiadałem jej o naszych pierwszych misjach. Luce uważnie mnie słuchała, tylko czasami się śmiała, lub pytała się mnie, czy na serio rozwaliłem pół miasta.
Kiedy byliśmy przed jej domem, spojrzała się na blok smutno.
- Natsu - odezwała się - nie wiem czemu, ale serce mnie boli - po jej policzku poleciała pierwsza samotna łza.
- Lucy - wyszeptałem obejmując ją ramieniem, zaś dziewczyna przeniosła swój zapłakany wzrok na mnie. - Obiecuje ci, że jakoś odzyskamy wszystkie twe wspomnienia, a jeśli to się nie uda, to stworzymy nowe o wiele wspanialsze - uśmiechnąłem się całując jej czoło.
Odsunąłem się od dziewczyny, idąc w stronę drzwi, złotowłosa stał w miejscu szokowana tym co usłyszała.
- Dziękuje Natsu - usłyszałem cichy szept. Szybko odwróciłem się na pięcie spoglądając na moją miłość.
Bym chciał się na nią rzucić i mocno ją przytulić, ale nie mogę.
Bym chciał ją pocałować, ale nie mogę.
Wszystko wydaje mi się teraz takie odlegle, a zarazem takie bliskie.
Czemu ten świat jest teraz dla nas taki okrutny?
Czemu ten świat jest dla niej tak okrutny?
Ona utraciła wspomnienia, zaś ja utraciłem prawo by z nią być jako jej kochanek.
Nasze dawne reakcję znikły. Jedyne co mi teraz pozostało, to ponowne rozkochanie jej we mnie.
- Idziemy? - powiedziałem z wielkim bólem serca. Lucy przytakuje ruszając za mną do jej domu.

*****
Nieznane miejsce
Acnologia

-Hahaha - po okolicy rozniósł się śmiech psychopaty. - Ona na serio wróciła! - uśmiechnął się zadowolony, odwracając się wokół własnej osi, spoglądając na zniszczone, płonące budynki oraz ludzkie równie zniszczone jak miasto ciała. - Nie mogłem się wcześniej z tego cieszyć, ale -
- Pomocy - przerwał gdyż usłyszał, cichy głos dziecka. Blondyn od razu spoważniał i ruszył w stronę małej dziewczynki. Kiedy był blisko niej zauważył, że jest przywalona gruzem. - Pomocy - wyszeptała ponownie, wyciągając dłoń w stronę mężczyzny.
Biedna, nawet nie wiedziała kim on jest.
Acnologia zaczął przyglądać się małej istocie, która przygnieciona przez ,,dom" traciła swoje życie.
 Jej oczy są zamglone, niemal puste, zaś jej złote loki przebijały się przez czerń sadzy. Ubrania ( o ile to jeszcze możne nazwać ubraniem) były postrzępione.
Wyciągniętą dłonią przed siebie błagała przybysza o pomoc i nagle stało się coś nieoczekiwanego. Mężczyzna wyciągnął dziewczynkę, kładąc ją w bezpieczne miejsce. Następnie ściągnął górna część swojego ubioru i przykrył nią małą, wziął ją na ręce i ruszył przed siebie, chodząc po terenie spowitym krwią i ogniem.
Kiedy wyszedł z terenu masakry, przyśpieszył, po kilku minutach znalazł się przed inną wioską, której życie toczyło się dawnym rytmem. Tak to jest już na świecie. Gdzie jedni cierpią, tam inni czerpią korzyści życia.
Wchodząc w ruchliwą uliczkę, sprawia, że wszystkie osoby pokierowały swój wzrok na niego.
- Co się stało? - powiedział jakiś mężczyzna. Blondyn ruszył w jego stronę, ,,przekazując mu dziewczynkę.
Szokowany mężczyzna spoglądał, a to na małą, a to na jej ,,wybawcę".
- Co jej się stało - odezwał się ponownie, kiedy chłopak chciał już ruszyć przed siebie.
- Śmierć i zniszczenie, pojawiły się ponownie - przerwał. - Smok apokalipsy zaatakował - zrobił krok przed siebie i znikł z oczu przestraszonym wieśniakom. Oddalony pięćset metrów od wioski, spogląda na nią w skupieniu.
- Czemu jej nie zabiłem? - zastanawia się, spogląda z ziemie i na jego twarz wkrada się kolejny szaleńczy uśmiech. - Odpowiedź jest jasna...gdyż ona przypomina mi ją. - wzdycha. - Może wrócę do swojego ,,domu"  - uśmiecha się krzywo, wyruszając drogę powrotną do polany gdzie wszystko się rozpoczęło.

Koniec.
************************************************************************************
Wybaczcie, że rozdział taki krótki i nudy...niestety te wakacje i koniec roku, doprowadziły mnie do całkowitej niechęci wszystkiego T^T
Shiro: Przesadzasz :D
O wróciłeś z wakacji?
Shiro: Tak i cieszę się, że wystąpiłem w tym rozdziale ^^
Ale masz dobry humor...
Shiro: Ja zawsze mam dobry humor ^^
Zaczynasz mnie wkurzać...*groźne spojrzenie*
Shiro: Wybacz ;-;
Kioske: Domi nie męcz go *łagodny uśmiech*
Ale ja go nie męczę, po prostu jestem wkurzona, że aż tak źle mi ten rozdział wyszedł T^T
Shiro i Kioske: Był dobry
Shiro i Kioske: Dinng! Wisisz mi soczek. *wskazują jednocześnie na siebie palcami*
Idioci...
Bez dłuższego przedłużania, na serio was przepraszam za tak długą nieobecność~
Pozdrawiam, życzę miłego czytania ^^
Do zobaczenia~
PS bym chciała podziękować moim czytelnikom za naganianie mnie do pisania. To dzięki wam, napisałam ten rozdział ;)
2PS Rozdział był sprawdzany tylko raz, więc za błędy przepraszam