-Natsu kocham cię.
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Czar zaczął działać, a ciemność zaczęła mnie pochłaniać.
**********
Przygryzł dolną wargę i ze złością spojrzał się w puste oczy Salamandra, a deszcz zaczął mocniej padać...
*********
Natsu
Deszcz zaczął mocniej padać. Zeref stał bezczynie zaciskając dłonie w pięść.
Pierwszy raz chce kogoś zabić tak bardzo, ale najpierw muszę rozprawić się z tą dwójką.
Pokierowałem swój wzrok na braci. Blondyn był cały poobijany i trzymał się za prawe ramię, lewą ręką, zaś brunet miał na swoim ciele tylko kilka zadrapań i do tego był cały brudny, a jego ciuchy były w niektórych miejscach podarte. Hikaru stał w miejscu niewzruszony całą sytuacją. Jednie co chwilę zatroskanym wzrokiem spoglądał na swojego młodszego braciszka.
Nikt nic nie robi. Zaczynam się coraz bardziej wkurzać!
Pomimo wcześniej wspomnianego deszczu znowu zapaliłem swe pięści. Moje oczy zasłaniała mokra grzywka. Byłem cały mokry. Zacząłem iść przed siebie. Zapaliłem swe ciało susząc się przy tym. Zbliżałem się do nich. Przyśpieszyłem trochę, ale nadal szedłem tylko szybkim tempem. Moja dusza płakała chodź na zewnątrz nie ukazywałem żadnych uczuć. Zbliżałem się do Zerefa i gdy go minąłem, ponownie na jego twarzy zagościło zdziwienie. Zbliżałem się do dwójki braci stojących trochę dalej, oni przyjęli pozycję obroną.
-Tryb ognistego smoka piorunów. -Wyszeptałem cicho, a moje ciało powiła ognista powłoka, od której emitowały błyskawice. Następnie spojrzałem się na nich groźnie. Obaj byli zdziwieni, a zarazem bardzo przestraszeni. Znowu przyśpieszyłem kroku tak, że teraz biegłem. Byłem szybki niczym błyskawica. Krążyłem wokół nich, a oni rozglądali się zdziwieni w każdym możliwym kierunku. Nagle znalazłem się przed Yosuke. Spojrzałem się w jego przestraszone oczy i się uśmiechnąłem.
-Pięść Ognistego Smoka Piorunów. -Powiedziałem spokojnie i przywaliłem Hiromiemu z całej siły brzuch. Pod wpływem siy uderzenia wylądował kilka set metrów dalej, a chwili gdy go walnąłem z jego ust wyleciała krew, brudząc me ubranie.
-Yosuke! -Krzyknął zdziwiony i jeszcze bardziej przestraszony Kurai, a ja stałem w miejscu cały czas niewzruszony.
-Ty...-Wysyczał brunet, a zaraz dodał groźnie-...zabiję Cię! -Krzyknął i ruszył w moim kierunku.
-Przestrzeń smoka. -Wyszeptał zły i znikł portalu, a ja? Stałem z kamienna twarzą cały czas w jednym punkcie.
Portal pojawił się za mną. Chłopak wyszedł z niego, a raczej wybiegł z niego z mieczem w ręce. Szybko zrobiłem unik, ale niestety miecz przeciął mój polik. Krew zaczęła spływać po moim policzku, aż w końcu skapywała na ziemię. Zaatakował mnie po raz kolejny i kolejny. Wywijał swoim mieczem bardzo szybkim tempie, a ja robiłem równie szybko uniki.
Już nie chcę się z nim bawić!
Krzyknąłem w myślach w czasie robienia kolejnego uniku. Zatrzymałem się i przywaliłem mu z pięści w brzuch. Jak mój poprzedni przeciwnik, Hikaru poleciał kilka metrów dalej. Uderzył o ziemię z ogromnym hukiem, a ja spojrzałem się w tamto miejsce wycierając strużkę krwi spływającą z mojego policzka.
Po chwili Kurai wstał na równe nogi, ale chwiał się raz do przodu, raz do tyłu, a do tego jeszcze jego nogi się trzęsły. Jego twarz zasłaniała grzywka. Z daleka dostrzegłem jego uśmiech i nagle...
Nie wiadomo skąd pojawił się koło niego jego młodszy brat. Również ledwo co trzymał się na nogach. Zacząłem biec w ich kierunku. Oni uśmiechnęli się, spojrzeli się po sobie i uśmiechnęli się do siebie. Następnie złapali się za ręce, które wystawili przed siebie krzycząc:
-Połączony atak wody i przestrzeni smoka! - Nad nimi pojawiły się dwa kręgi, podobne do mojego tylko, że jeden był niebieski, a drugi czarny, zaś ich ciała otoczyła czarno-niebieska aura.
-Dalej! -Krzyknęli, a w moją stronę poleciała ogromna fala mocy.
-Ryk Ognistego Smoka Piorunów! -Krzyknąłem zatrzymując się.
Mój ryk smoka zderzył się z ich połączonym atakiem. Zaczął wiać mocniejszy wiatr. Raz mój atak się cofał, raz ich. W końcu moim atakiem zniwelowałem ich magię, przez co oni oberwali moim rykiem smoka.
Dym zaczął się unosić, a ja zacząłem biec wściekły w stronę Zerefa.
Dym zaczął opadać, moja pięść była tuż przed twarzą Zerefa i nagle zacząłem znikać. Spojrzałem się na miejsce gdzie powinna leżeć dwójka braci, ale ich tam nie było, a ja ściekły przygryzłem dolną wargę. Po chwili poczułem metaliczny smak krwi w swoich ustach.
-Szykuj się na śmierć Zerefię. -Wysyczałem wściekły. Moje oczy zasłaniała grzywka, uśmiechnąłem się i pojawiłem na arenie.
**************
Zeref nadal stał na polanie. Gdy Natsu znikł rozluźnił swe pięści i powiedział spokojnie, a zarazem z rezygnacją w głosie:
-Natu pomimo tego co się stało, nadal nie jesteś gotowy by mnie zabić. -Czarny mag spojrzał się w niebo mówiąc:
-Spotkamy się ponownie za dwa lata.
Powiedział i zamknął swe oczy, a wiatr zawiał mocniej dalej bawiąc się jego kruczowłosymi włosami, dając mu przy tym cudowne orzeźwienie. Następnie otworzył swoje oczy, teraz nie miały kolory czerwieni, tylko kolor czerni.
Spojrzał się na stuletnie drzewo, westchnął i zaczął kierować się w jego stronę. Szedł do niego bardzo wolno, gdy do niego doszedł, oparł się o pieniek, następnie zamknął znowu swe oczy i powiedział:
-Co ty tu robisz? -Spytał się nie wiadomo kogo i spojrzał się znowu swymi czerwonymi oczami na korony drzew, a w tych koronach było widać cień sylwetki mężczyzny trzymającego katanę opartą o bark.
-Obserwowałem Cię. -Powiedział spokojnie mężczyzna z bardzo miłym głosem.
-Ale...-zaczął znowu mówić tajemniczy osobnik-...zabiję Cię za to co zrobiłeś. -Jego spokojny i miły głos, przeobraził się zabójczy i groźny, brzmiał tak jak by wypowiadała się całkiem inna osoba.
Czarny mag się tylko uśmiechnął i powiedział:
-A rób co chcesz. -Odszedł od drzewa i zaczął iść przed siebie, ale nagle zatrzymał się i powiedział nie odwracając się za siebie:
-Ale wiesz, że musiałem to zrobić.
Zeref, znowu zamknął oczy i je otworzył, a jego oczy znowu były kolorze czerni, zaczął znowu iść przed siebie, a tajemnicza postać zeskoczyła z drzewa mówiąc:
-Lepiej wyglądałeś kiedyś. Jak miałeś jasne włosy i niebieskie oczy.
Mężczyzna powiedział to i znikł.
Czarnooki tylko się na jego słowa zatrzymał się, zaciskając dłonie w pięść, następnie nic nie mówiąc ruszył przed siebie i znikł w ciemnościach, a w oddali było słychać tylko ryk smoka.
**************
Natsu
Pojawiłem się na arenie. Tłumy zaczęły klaskać.
-Wygrywa drużyna Fairy Tail! -Do moich uszów dochodzi stłumiony krzyk Kioske. Pokierowałem swój wzrok na ziemie, moje oczy zasłaniała grzywka.
Wszyscy na trybunach zaczęli szeptać między sobą, a do moich uszu docierały pytania typu:
Gdzie jest ta blondynka? Co mu się stało? Dlaczego jest takim stanie?
Dlaczego jestem takim stanie? Co... A no tak. Jestem brudny od krwi, a moje ubrania są podarte. Dopiero teraz się skapnąłem jak wyglądam. Ha!
Zaśmiałem się w swojej podświadomości, zaciskając przy tym dłonie w pięści. Następnie przygryzłem dolną wargę, tak, że znowu poczułem smak krwi.
-Gdzie jest Lucy Heartofilia? -Kioske kieruję kolejne pytanie w moją stronę, a ja mocniej zaciskam pięści i coraz mocniej przygryzam dolną wargę. Próbuję powstrzymać napływające mi do oczu łzy, ale nie mogę tego zrobić. Łzy zaczęły skapywać na ziemię, nie widzie ich min, ale zapewnię wyrażają zdziwienie. Nagle moje nogi zaczęły robić się jak z waty. Zacząłem się chwiać, aż w końcu upadłem na ziemie z hukiem, tracąc przytomność.
**************
Budzę się w skrzydle szpitalnym. Koło mnie stoją wszyscy moi znajomi, no prawie wszyscy, bo moi towarzysze walki siedzą na łóżkach szpitalnych, patrząc się na mnie.
Wstaję do pozycji siedzącej, mój wzrok kieruję zaś na swoje ręce, którymi trzymam kołdrę. Grzywka zasłania me oczy. Wiem, że zaraz się mnie spytają co z Luce. Wiem, ale jak ja im to powiem...jak ja im powiem, że ona nie żyję.
-Natsu? -Słyszę głos Levy, a zaraz dodaję:
-Gdzie jest Lu-chan?
Ściskam kołdrę mocniej, a łzy zaczęły spływać po moim policzku, po raz kolejny tego dnia.
Wszyscy ucichli i skupieniu patrzą się na mnie.
-Lucy nie żyję. -Mówię cicho i szybko tak, żeby oni mnie usłyszeli.
Wszyscy spuszczają wzrok w dół. Słyszę płacz Levy, słyszę jak Gajeel mówi ,,Spokojnie mała", a po chwili do moich uszu dociera płacz wszystkich.
-Może uratowały ją jej duchy. -Mówi nagle Gray, a u wszystkich pojawia się iskierka nadziei, a ja wyjmuję z kieszeni kluczę, patrząc się na nich i wszystkim je pokazuję.
-Cholera! -Krzyczy Gołodupiec, powstrzymując łzy.
-Cholera. -Powtarza cicho ściskając kołdrę na swoim łóżku. Spuszcza wzrok tak, że patrzy się na swoje ręce, a zaraz na te dłonie zaczęły skapywać krystaliczne łzy. Wszyscy idą za jego śladem i znowu zaczynają płakać, a ja znów spuszczam wzrok i do końca nic nie mówię.
Kilka dni później...
( Natsu -cały czas)
Wszyscy poczuliśmy się na tyle sił, żeby wrócić do domu. Pierwsze co zrobiłem, gdy pozwolili mi wyjść to pobiegnięcie do uczniów Zerefa. Gdy do nich wparowałem, dowiedziałem się, że oni mnie, ani moich przyjaciół nie znają. Dowiedzieliśmy się również, że wszyscy byli pod kontrolą Zerefa.
Ja przez cały ten czas byłem jak pusta skorupa. Nie odzywałem się, mało jadłem i prawie w ogóle nie chodziłem do gildii. Nie przebywałem również w swoim mieszkaniu, wolałem siedzieć w mieszkaniu mojej byłej dziewczyny. Siedziałem tam, bo czułem tam jej słodki zapach.
Dzisiaj ma się odbyć jej pogrzeb. Na razie nadal jestem w jej mieszkaniu. Właśnie ubrałem się w czarny garnitur i tego samego koloru buty. Jedynie co się wyróżniało w tym stroju, to niebieski medalion, srebrne i złote kluczę zawieszone na jednym łańcuszku.
Spojrzałem się w lustro i uśmiechnąłem się słabo, a pojedyncza łza spłynęła po mym policzku. Schowałem medalion i kluczę pod marynarkę. Następnie wyszedłem z łazienki, a z stołu wziąłem wiązankę z białych i czerwonych róż, związaną z różową wstążkom i ruszyłem w stronę katedry wolnym krokiem.
Czas pominięty
Katedra...
Gdy byłem już w środku katedry. Zatrzymałem się i pustym wzrokiem spojrzałem się na trumnę stojącą przed ołtarzem. Zacząłem iść przed siebie. Zatrzymałem się dopiero gdy doszedłem do pierwszej ławki, której następnie usiadłem. Spojrzałem się na jej zdjęcie, na którym szeroko uśmiechnięta. Kilka łez spłynęło po moich policzkach, a wokół siebie, słyszałem płacze różnych członków naszej gildii. Nie tylko członkowie Fairy Tail byli obecni na tym pogrzebie, wśród przybyłych były osoby z gildii Blue Pegasus, Lamia Scale, Mermaid Heel, Sabertooth i o dziwo wszyscy również płakali.
**************
Wyszliśmy z katedry i zaczęliśmy kierować się na cmentarz. Gdy doszliśmy do niego, zaczął się pogrzeb. Wszyscy zebrani zaczęli płakać gdy trumna zaczęła zjeżdżać do ziemi.
Ja ukrywałem swoje łzy, dzięki padającego deszczu.
Kiedy trumna zjechała, a nagrobek został zamknięty, wszyscy zaczęli podchodzić i składać kwiaty na grób. Gdy przyszłą moja kolej spojrzałem się ze łzami w oczach na jej zdjęcie na, którym się uśmiechała. Cały grób był zrobiony przeze mnie. Jedynie to zdjęcie pozostawiłem reszcie.
Spojrzałem się na wyryty napis.
,,Ta co zginęła słoneczną noc,
Na wieki będzie w sercach naszych.
Na wieki będziemy Cię pamiętać i kochać. "
(Natsu zdolniacha, taki grób zrobić XD)
Deszcz przestał padać, a kilka perłowych łez spłynęło mi po policzku, następnie ukląkłem, położyłem wiązankę i powiedziałem cicho:
-Kocham Cię Luce.
Wstałem i ruszyłem przed siebie, w pustką sercu, mijając wszystkich i wychodząc z cmentarza.
**************
Dwa lata później...
Wbiegłem szybko z jej dawnego mieszkania i zacząłem się kierować w stronę kwiaciarni. Gdy do niej wszedłem kupiłem bukiet z białych i czerwonych róż. Następnie zacząłem biec w stronę miejsca gdzie chodzę codziennie. Jest to jedyne miejsce do którego najczęściej wracam.
Do gildii chodzę tylko po jakieś misję. Gdy z nich wracam, to idę do domu z Happy'm. Dzisiaj jest akurat taki dzień gdy wróciłem z dwu tygodniowej misji.
Dobiegłem do cmentarza i wszedłem do niego. Zacząłem kierować się w tak dobrze mi znaną stronę. Gdy doszedłem do właściwego nagrobku, uśmiechnąłem się słabo i położyłem bukiet, mówiąc:
-Tęskniłem za tobą. -Do-tchnąłem jej zdjęcia, kilka łez spłynęło po mym policzku, a zaraz kontynuowałem powstrzymując łzy:
-Nadal Cię kocham i będę kochał, bo nieważne co się stanie, nigdy nie przestanę Cię kochać Luce.
Zamknąłem oczy i wstałem na równe nogi, ( Bo klęczał ) uśmiechnąłem się po raz kolejny. Wyszedłem z cmentarza, zatrzymałem się i uśmiecham się tym razem do moich przyjaciół, którzy stoją metr dalej. Wszyscy uśmiechają się do mnie, a ja po raz pierwszy od tych dwóch lat biegnę w ich stronę z wielkim uśmiechem wymalowanym na mej twarzy, a wisiorek i kluczę zawieszone na mojej szyi lśnią na słońcu. Dobiegłem do nich, mówiąc:
-Wróciłem!
Bo wiem, że już więcej nie mogę stać w miejscu.
Bo wiem, że ona by tego chciała...
Bym żył dalej...
**************
Kiedy różowo-włosy pobiegł w stronę swoich przyjaciół, to na wiązance, którą zostawił na jej grobie, pojawił się złoty motyl, który po chwili przeobraził się w złoty pył.
Koniec
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Sagi I
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Kontynuacja w Sadzę II pt. ,,Ukryte szczęście"
*******************************************************************************************
Shiro: Wtf! Wiesz, że na serio myślałem, że to koniec opowiadania, a tu się okazuję, że jest saga 2!
O to mi chodziło! Zaskoczyłam was.
Shiro: ...Tak zaskoczyłaś *uśmiecha się*
Dobra to do zobaczenia w rozdziale 17 za dwa tygodnie!
Shiro i Kioske: Za dwa tygodnie!
Może wcześniej :3
Shiro: A czemu tak późno?
Znowu mam testy próbne w szkole ;-; i do tego mam codziennie jakiś sprawdzian, prace klasowe -_-// *wzdycham* Nauczyciele u mnie w szkole nie mają chyba nic do roboty.
Kioske: Ale tak późno ;-;
Następną sagę mam całą zaplanowaną i zaczęłam pisać ten 17 rozdział, ale może jednak pojawi się wcześniej.
Shiro: Jej! Jej!
*uśmiecham się*
To do następnego!
PS Nie będzie do Sagi II prologu.
2 PS Mam nadzieję, że się rozdział podobał :) i was zaskoczyłam XD
(Masz Coco-chan :D )
NIE STRASZ! NIEEEE STRASZ MNIE TAK WIĘCEJ!!!!!
OdpowiedzUsuńKURDE.... WIESZ JAK SIĘ WYSTRASZYŁAM?!
WIESZ?! ;_; TO BYŁO... straszne...
> Rozpacza <
Śliczny bonusik *0*
Tyle rzeczy, które kocham w jednym rozdziale... Jesteś boska ;-;
Oh, coś czuję że to będzie długa sadystyczna przyjaźń dwóch Coconatorek xD
Pozdrawiam i weny ;*
Długa, długa jak najdłuższa przyjaźń Coconatorek XD
UsuńA o to mi chodziło, żeby was tym wystraszyć. Hahaha XD
Dziękuję za wenę :*
PS Cały rozdział w szkole pisałam XD Najlepsze mam w tedy pomysły :)
Czo?! Dwa lata?!
OdpowiedzUsuńLuce umarła?!
Ty.... Ty....!!!
Kocham cię, żono.
Shin: ?
Lang: Nie spodziewałem się tego...?
Muahahhahaa!
Miki: No i?! A w jej opowiadaniu, Lucy całkiem umrze i nie wró....
ZAMKNIJ MORDE!!!
Miki: H-hai....
Lang: Lepiej nie spojlerować....
Shin: Racja...
Rozdział świetny, przyjemnie się czytało ;3
Pozdrawiam!
Ja też cię lovciam. Tylko czasami straszna jesteś XD
UsuńPS Lang ja też się tego nie spodziewałam ;)
Hah wiem, że się mnie tu nie spodziewałaś ;d Powiem szczerze, że już od jakiegoś czasu czytam twojego bloga ale dopiero jakoś teraz skomentowałam xd
OdpowiedzUsuń:( jak mogłaś zabić Lucy? To złe i ble i nie fajne. Grr nie lubię gdy w opowiadaniach zabijają Lucynę. No nic... przeżyję, bo podobno ma ożyć w drugiej sadze...
i znowu umrzeć ;_;
Życzę dużo weny i czekam na drugą sagę ;p
Dziękuję za wenę i tak nie spodziewałam się ciebie XD
UsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś. Z niecierpliwością czekam na 2 sagę.
Życzę Ci dużo weny i nie mogę się doczekać :)
Dziękuję za wenę i za komentarz :D
UsuńFajnie, że mam nowego czytelnika :3
Jeju! Ja już myślałam, że to koniec! Aleś mnie wystraszyłaś!
OdpowiedzUsuńFried- Domi - chan, żałuj że tego nie słyszałaś! "O nieee! To nie może być prawda!" Hahahha!
Won! Sam sklamlałeś jak pies.
Fried- ale to było takie smutne!
No właśnie! Domi - chan życzę powodzenia, weny i chęci!
Bye!
Marika i Fried
Dziękuję za wenę Marika-chan :)
UsuńA i o to mi chodziło, żeby nastraszyć, że to koniec XD