poniedziałek, 16 lutego 2015

One Shot Nalu.

Ostrzeżenie część do 18+ jest pisana szkolę i nie wiadomo co w tedy brałam XD

Jest to spóźniony One Shot na walentynki i na ponad 6000 odsłon! Za które wam bardzo dziękuję :)
One Shot dedykuję wszystkim moim czytelnikom!

Deszcz pada, a ja patrzę się w niebo. Zamykam oczy, a kilka kropel spływa po mym policzku.
Czy to tylko deszcz?
Czy to łzy?
Sam już nie wiem.

Idę przed siebie. W końcu wchodzę do cmentarza. Mijam kilka pomników, staję i uśmiecham się słabo do jednego grobu, na którym leży czerwona i biała róża.

Deszcz znowu zaczął mocniej padać, a ja wpatruję się pustym wzrokiem w grób mojej ukochanej.

*******************

Natsu

Niedługo nadejdzie szczęśliwy dzień dla mnie i dla mojej wybranki serca. Za niecałe dwa dni chcemy się pobrać!
Ludzie nie wiecie jak się cieszę! Luce wreszcie będzie moja i tylko moja!
Ale jak przypomnę sobie miny wszystkich jak powiedzieliśmy im, że chcemy się pobrać. To śmiać się mi chcę. Chcecie wiedzieć jak to było? Już wam mówię....

****************

Stanęliśmy przed drzwiami gildii. Jak zawsze tam panował gwar.
spojrzałem się w jej oczy, a ona w moje. Następnie ścisnąłem mocniej jej dłoń którą trzymałem i uśmiechnąłem się promiennie, a ona odwzajemniła mój uśmiech. Spojrzeliśmy się na drzwi i wspólnie popchnęliśmy je.
Wszyscy się na nas spojrzeli, ale zdziwili się gdy spojrzeli się na nasze ręce. Przestali pić, przestali się bić. Jednym słowem zrobiło się spokojnie.
-Co wy się tak za ręce trzymacie? -Powiedział Gray podchodząc do nas z uśmiechem, a za nim zaraz szła Erza.
Nie odpowiedziałem mu tylko spojrzałem się w jej piękne brązowe oczy, a one w moje. Moja ukochana przytaknęła głową, a ja uśmiechnąłem się.
Wszyscy byli coraz bardziej zdziwieni, przez co patrzeli się na nas w wielkim skupieniu.
-No dalej płomyczku mów! -Krzyknął gołodupiec podchodząc do mnie.
-Chcemy się pobrać. -Powiedziałem szybko i wyraźnie.
Przez chwilę panowała kompletna cisza, aż nagle wszyscy krzyknęli:
-Co?!?!?!
Wszystkim osobom, co wcześniej pili piwo, kufle z rąk wypadły. Lodówka wylądowała na ziemi z zaskoczenia. Mira stłukła szklankę, którą akurat wycierała, ale po chwili wyciągnęła swój notes par i wesoła zaznaczyła gdzieś haczyk, Wakabie zaś fajka wypadła z buzi, mistrzowi szczena opadła do ziemi, a Juvia mówiła radosna: ,,Mniej rywalek w miłości". Lisanna z krzesła spadła, zresztą jak wszyscy, którzy siedzieli.
"O co im chodzi. Nie cieszą się?"
Pomyślałem i spojrzałem się na zdziwioną Luce. Była trochę zaniepokojona, zresztą tak jak ja .
-Gratulujemy! -Krzyknęli nagle wszyscy, otaczając nas ze wszystkich stron.
-Kiedy się żenicie?!
-Jak się to stało?!
Przeróżne pytania takiego typu jak dwa poprzednie, były kierowane do nas. Zacząłem się z Luce uśmiechać, a na naszych twarzach pojawiły się rumieńce, ale mój uśmiech przez chwilę znikł, gdy spojrzałem się na jedną, jedyna osobę, która nie cieszyła się naszym szczęściem, a była to...Lisanna.
-Spokój dajcie im odetchnąć! -Krzyknął dziadziunio, a wszyscy jak na zawołanie odsunęli się od nas. Następnie mistrz zaczął kierować się w naszą stronę.
-Gratuluję moje dzieci. -Mówi podchodząc do nas, a następnie kontynuuję:
-Kiedy odbędzie się ślub?
-Dziękuję, że nam gratulujesz mistrzu. Dziękuję wam wszystkim. -Moja ukochana uśmiechnęła się, a następnie powiedziała:
-Chcemy się poprać już w tą sobotę. -Uśmiechnęła się jeszcze bardziej.
-Co?! -Krzyknęła młodsza Strauss, a następnie kontynuowała:
-Nie za wcześniej?
-Nie. -Powiedziałem, a następnie kontynuowałem:
-Chcę ożenić się z Luce jak najszybciej. -Powiedziałem, spojrzałem się na moją narzeczoną i uśmiechnąłem się moim firmowym uśmiechem, zaś Lisanna uśmiechnęła się tylko boleśnie, spuściła wzrok w ziemie, zaciskając przy tym dłonie w pięść i już dalej nic nie mówiła.
-No to zaczynamy imprezę! -Krzyknął mistrz, a wszyscy zaczęli się cieszyć.
-A jutro zaczniemy przygotowania do weseliska! -Dokrzyczał dziadziunia.
-Hai! -Krzyknęli radośnie wszyscy zebrani, no prawie wszyscy, jedyną osobą była białowłosa.
Impreza się zaczęła. Byłem szczęśliwy, ale nie wiedziałem o jednym. O tym,że nasze wspólne szczęśliwe dni, mogą potrwać krócej niż nam się wydaję.

****************


Dzień wesela.
Miejsce: Kościół.
(Nadal Natsu)

Czekałem w kościele na moją ukochaną. Ubrany byłem zaś w biały garnitur i  niebieski krawat, który cały czas poprawiałem, bo z każdą chwilą było mi coraz bardziej duszno. Spojrzałem się na Graya, który stał koło mnie, a animowska kropelka spłynęła mi po głowie (Chyba wiecie o co chodzi XD) ,bo był on już beż marynarki, ale przynajmniej miał o dziwo koszulę. Koło gołodupca stał Gajeel, zaś koło gwoździka stał Laxus, a koło gromka stał Jellal.
Coraz bardziej się denerwowałem. Nagle drzwi od kościoła się otworzyły, a w nich stanęła Luce z mistrzem. Zaniemówiłem, taka była piękna.
Ubrana była śliczną białą suknię. Była rozłożysta niczym suknia balowa, a przy jej biodrze znajdowała się jasno-różowa kokardka, w rękach trzymała przepiękną wiązankę z niebieskich, białych i różowych róż. W uszach miała białe kolczyki, a na szyi diamentowy naszyjnik, na głowie zaś miała przepiękny diadem, od którego ,,wychodził" biały długi welon, który ciągnął się po ziemi. Gdy promienie słoneczne wpadły przez okno diadem oraz welon lśniły. Jej welon wyglądał w tedy niczym mieniąca się rzeka.

Zobaczyłem ją i jedynie co udało mi się powiedzieć to:
-Wow...
Zapatrzyłem się w nią i nagle poczułem szturchnięcie w ramię, spojrzałem się na Graya, który zaczął mówić cicho tak, żebym tylko ja usłyszał:
-Niezła...co? - Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem jego uśmiech zdenerwowany i z powrotem pokierowałem swój wzrok na moją wybrankę serca, która była już w połowię drogi do ołtarza. Dopiero teraz zauważyłem, że Juvia wraz z Erzą trzymają jej welon, zaś Mira i Levy już stoją naprzeciwko Laxusa i Gajeela. (Natsu mistrzynio postrzegania, ale co się dziwić. Chłopak w końcu zobaczył swoją ukochaną i tylko na niej się skupiał XD )
Dziadziunio doprowadził do mnie Luce. ,,Przejąłem" ją i uśmiechnąłem się do mistrza. Następnie spojrzałem się w oczy mej miłości i doszliśmy razem do ołtarza, a nasz ślub się zaczął.

Właśnie teraz zaczęliśmy mówić nasze przysięgi, a brzmiały one tak:
-Przysięgam być z tobą, aż do końca moich dni. Dopóki śmierć nas nie rozłączy. -Skończyłem mówić i wsunąłem na jej palec piękną złotą obrączkę z uśmiechem.
-Ślubuję...-zaczęła Luce-..., że  nie ważne co się stanie, nigdy Cię nie opuszczę i, że będę Cię kochać do końca moich dni. Dopóki śmierć nas nie rozłączy.-Tym razem ona wsunęła na mój palec obrączkę.
Złapałem ją za ręce i spojrzałem się na nią z czułością.
-A teraz możesz pocałować pannę młodą. -Powiedział zwracając się do mnie ksiądz.
Podniosłem jej welon, przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem ją namiętnie.
Wszyscy zaczęli klaskać i cieszyć się z naszego szczęścia, a dzwony katedry zabiły. Wziąłem ją na ręce i zacząłem z nią wychodzić z katedry.
(Tylko welon miała dłuższy XD)

****************

Uśmiechnąłem się lekko i schowałem swoja twarz w szaliku. Po moich policzkach spłynęło kilka łez.
"Pamiętam ten dzień po mimo, że upłynęło od tego zdarzenia jedenaście lat."
Pomyślałem i spojrzałem się w niebo. Deszczowe chmury przez chwilę się rozstąpiły, ukazując słońce, a promienie słoneczne odbiły się od mojej obrączki, na której było wyryte ,,Wieczna miłość" i nasze inicjały.
Pamiętam również nasz pierwszy raz i ten wieczór.

****************

Wróciliśmy z poprawin. Wniosłem Luce przez próg do naszego wspólnego mieszkania, które kupiliśmy na obrzeżach Magnoli. Położyłem ją na wielkie łóżko z baldachimem, które wybraliśmy wspólnie dzień przed naszym weselem.
Spojrzałem się na nią, mierzyłem całe jej ciało wzrokiem, a na jej policzkach pojawiły się małe rumieńce. Usta zaś miała lekko otwarte, a jedną nogę miała zgiętą. Spojrzała się na mnie z pożądaniem. Nachyliłem się nad nią tak, że ręce miałem oparte koło jej głowy  i pocałowałem ją delikatnie. Delikatny pocałunek przeobraził się w pełen namiętności pocałunek. Całowaliśmy się nieprzerwanie, w końcu usiedliśmy na łóżku dalej się całując. Spojrzałem się w jej oczy i zacząłem rozpinać jej zamek od sukienki. Rozsunąłem suwak szybko i sprawnie. Tak, że sukienka wylądowała na ziemi. Ona nie pozostając mi dłużna ściągnęła mi kamizelkę, rozwiązała krawat i zdjęła ze mnie koszulę, spodnie i oczywiście skarpetki, a ja ściągnąłem jej jeszcze jej rajstopy. W końcu pozostaliśmy bez ubrań w samej bieliźnie. Zaprzestaliśmy na chwilę pocałunkom i spojrzeliśmy sobie w oczy. Zacząłem całować ją po szyi, później po obojczyku, z moimi pocałunkami schodziłem niżej, coraz niżej, a ona jęczała z podniecenia przy każdym mym całusie. Zacząłem odpinać jej stanik, ale niestety nie szło mi to zbyt dobrze. Moja ukochana uśmiechnęła się tylko i ściągnęła go sama, a moim oczom ukazały się jej duże piersi. Zacząłem je miętosić, a ona jęczała z zadowolenia. Gdy zaprzestałem danej czynności, zacząłem je ssać. Ugryzłem ją w sutka i odsunąłem się od niej. Spojrzałem się jej piękne czekoladowe tęczówki z czułością. Zacząłem znowu ją namiętnie całować, w trakcje pocałunków poczułem jej ręce na moich barkach. W końcu zaczęła zjeżdżać ręką coraz niżej, aż w końcu dotarła do mojego penisa złapała go, a jęknąłem cicho z podniecenia. Następnie złapała mnie za bokserki, która ściągnęła. Rzuciła mnie siebie i teraz ona była na górze. Spojrzała się na mnie uwodzicielsko.
-Miau. -Miauknęła seksownie udając kotkę i dotknęła mnie jednym palcem  w nos.
-Hau! -Zaszczekałem seksownie. (Da się tak, ale to Natsu, on tak potrafi XD)
Ona uśmiechnęła się i cofnęła się tak, że siedziała teraz na moich kolanach. Nachyliła się i zaczęła robić mi loda. Co chwilę jęczałem z coraz większego zadowolenia. Zaprzestała danej czynności gdy spuściłem się jej do ust. Odsunęła się w tedy ode mnie i wytarła spermę, wypływającą jej ust. Uśmiechnąłem się do niej, a ona do mnie. Chwyciłem jej majtki, które zapaliłem. Teraz ja i ona byliśmy w stroju Adama i Ewy. Przewróciłem ją tak, że teraz ja byłem na górze. Pocałowałem ją namiętnie, była cała rozpalona, a jej usta były lekko otwarte, przez co wyglądała jeszcze bardziej seksownie.
Nagle przytaknęła głową. Uznałem to za zgodę i wszedłem w nią. Moje ruchy były wolne i delikatne. Nasze biodra znalazły wspólny rytm. Wchodziłem w nią coraz głębiej, kropelki potu zaczęły pojawiać się na moim czole, a ona jęczała z coraz większego zachwytu. Przyśpieszyłem tempa. Byłem coraz bliżej końca.
-Dochodzę! -Krzyczy Luce i zaczyna jęczeć coraz głośniej z zachwytu.
-Ja też zaraz dojdę. -Powiedziałem, doszyłem i spuściłem się w niej, a ona zgięła się w pół również dochodząc. Wyjąłem swojego ,,ptaszka" i położyłem się koło niej zdyszany, ona również dyszała tak jak ja. Spojrzałem się na nią, a  ona na mnie. Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją, następnie przykryłem nas kołdrą i po chwili zasnęliśmy.

****************


"Natsu co ty wspominasz na cmentarzu! Nie wstyd ci! "
Skarciłem się w myślach i uśmiechnąłem się, bo przypomniałem sobie co stało się później...

****************

Obudziłem się, a koło mnie nie było Luce. Wstałem z łóżka, ubrałem bokserki i ruszyłem w stronę kuchni. Tak jak się spodziewałem moja ukochana przyrządzała jedzonko!

Zaszedłem ją po cichutku od tyłu i przytuliłem, ale ta się wystraszyła i przywaliła mi nagrzaną patelnią w głowę. Upadłem na ziemie z hukiem, a na mojej twarzy odbiła się owa rzecz którą dostałem.
-Przepraszam. -Powiedziała moja żona z uśmiechem nadal trzymając sprawce mojego bólu..
-Nie ma sprawy...nic nie bolało. -Skłamałem, bo bolało jak diabli, ile ona ma siły!
Odłożyła patelnie i wyciągnęła w moją stronę rękę. Chwyciłem ją, a ona pomagała mi wstać. Już prawie stałem na nogach, a ta puściła mi rękę, przez co ja upadłem na ziemie i wybiegła szybko z kuchni.
-Ała. -Powiedziałem zdziwiony.
"Co jej odbiło, że mnie nagle tak puściła..."

Kilka godzin później...

Zjedliśmy śniadanie, a raczej ja je zjadłem, bo Lu mówiła, że nie jest głodna i potem poszliśmy do gildii. Gdy do niej weszliśmy wszyscy leżeli plackiem na ziemi, wszędzie walały się puste butelki po piwię.
-Co im się stało? -Powiedziałem jednoczenie z moją żoną, a następnie spojrzeliśmy po sobie i się uśmiechnęliśmy jednocześnie. Nagle Luce pobladła, szybko złapałem ją za bark, spojrzałem się na nią zatroskanym wzrokiem i powiedziałem:
-Wszystko w porządku?
-Tak... -Powiedziała uśmiechając się lekko, a następnie dodała:
-Chodźmy ich obudzić.
-Okey! -Krzyknąłem i zasalutowałem.
Zaczęliśmy wszystkich po kolei budzić, ostatnią osobą do obudzenia była Erza. Baliśmy się ją obudzić, w końcu gildia jest takim stanie, a ona by urządziła nam piekło.

Zaczęliśmy wszystko po cichu sprzątać, między czasie dowiedziałem się dlaczego wszystko było w takim stanie, a powód był jasny. Lodówka i Juvia się zaręczyli. Pogratulowałem narzeczonym  i dalej zacząłem sprzątać. Gdy skończyliśmy przyszła pora na obudzenie Erzy.
-Ja jej nie budzę. -Mówię cofając się do tyłu.
-Ani ja. -Mówi zaraz po mnie Gray.
-Ja też jej nie budzę. -Mówi Gajeel.
-To kto ją budzi? -Pytam się.
-Może niech obudzą ją dziewczyny. -Zaproponował gołodupiec.
-To świetny pomysł. -Powiedziałem wspólnie z metalkiem.
Odwróciliśmy się za siebie, a dziewczyn nie było. Po naszych głowach spłynęła animowksa kropelka.
-Gdzie je wcięło! -Krzyknął lodzik.
-A ja wiem! -Wykrzyczała śrubka.
-Lucy czemu mnie zostawiłaś! -Wykrzyczałem smutny i zacząłem wycierać udawane łzy.
-Hmhm. -Usłyszeliśmy i wszyscy pomalutku spojrzeliśmy się na Erze i nagle ona...otworzyła oczy.
-Aaa!!! -Krzyknęliśmy wszyscy upadając na ziemię ze strachu.
-Co jest grane? -Pyta nas się Erza rozglądając się po całej gildii, a my odpowiadamy wspólnie:
-Nic.
-To dobrze. -Wstała z ziemi, a następnie powiedziała idąc:
-To ja idę poszukać dziewczyn. -I wyszła, a my nadal siedzieliśmy na ziemi.

Godzina później...

Wróciłem do domu, a Luce nadal nie było.
"Ciekawe czemu jej nie ma?"
Zastanowiłem się i poszedłem do pokoju, a w tym pomieszczeniu był Happy.
-Cześć Happy. -Przywitałem się i usiadłem na łóżku.
-Cześć Nastsu! -Wykrzyczał podnosząc łapkę do góry, spojrzałem się na niego mówiąc:
-Idziemy coś zjeść.
-Aye sir! A jest rybka!
-Tak jest. -Uśmiechnąłem się moim firmowym uśmiechem, wstałem z łóżka i ruszyliśmy razem do kuchni.

Przyrządziliśmy sobie jedzenie i gdy byliśmy w trakcje jego spożywania, usłyszałem otwierające się drzwi. Szybko wstałem i pobiegłem na korytarz, a tam w drzwiach stoją dziewczyny. Kiedy Luce się na mnie spojrzała, szybko spuściła w ziemie wzrok i się zarumieniła, a dziewczyny zaczęły chichotać.
-Gdzie mamy iść, żebyście pogadali. -Powiedziała spokojnie Erza z uśmiechem.
-Do pokoju. Trzecie drzwi po lewo. -Powiedziała spokojnie moja żonka, a dziewczyny ruszyły do naszego pokoju.
-O co chodzi Luce? -Spytałem się jej podchodząc do niej bliżej.
-Jwedesfetdegm w cjkjikąkjżwey. -Wymamrotała szybko.
-Co?! Ja nie rozumiem co mówisz. -Powiedziałem, uśmiechnąłem się przechylając głowę w bok następnie mówiąc:
-Mów spokojniej.
-Dobrze...-spojrzała się na mnie-...jestem w ciąży.
...
-Co! -Podbiegłem do niej krzycząc:
-Tak się cieszę! -Chwyciłem ją za biodra, podniosłem ją i zacząłem nią kręcić. Przytuliłem się do niej i powiedziałem:
-Ale ze mnie szczęścisz, ale czy jest to pewne.
-Tak...ale nie boisz się.
-Czego? -Powiedziałem trochę odsuwając się od niej i spojrzałem się w jej oczy.
-Że będziesz tatusiem.
-Nie ma się czego bać Luce! Będziemy jedną wielką rodziną. -Znowu ją do siebie przytuliłem.
-Ale to będą bliźniaki.
-Na serio...Bym chciał dziewczynkę i chłopczyka. -Powiedziałem i pocałowałem ją namiętnie w usta. Podczas naszego pocałunku usłyszałem pęk i drzwi wyrwały się z nawiasów opadając z hukiem na ziemię. Spojrzeliśmy się szokowani w tamtą stronę, przerywając jednocześnie nasz pocałunek, a tam leżały dziewczyny na drzwiach. Strzeliłem sobie facepalm'a , przejechałem ręką po twarzy i zacząłem się śmiać w niebo głosy.

****************

Ale się w tedy cieszyłem. Myślałem, że byłem w tedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, ale moje szczęście powiększyło się dopiero później. Gdy narodzili się oni.


****************

Kilka miesięcy później...
Szpital...

"Kurcze, ale się denerwuję, ale się cieszę. "
Powtarzałem wciąż w myślach chodząc w tą i z powrotem przed porodówką.
Jedynie co słyszałem to szybie bicie mojego serca i tupot nogi Graya. Wszyscy moi przyjaciele byli przy mnie...nie przy nas i nas spierali duchowo.
-Zapałko spokój. -Usłyszałem nagle głos Graya i się zatrzymałem, spojrzałem się na niego. Był troszeczkę zirytowany i bardzo szybko tupał nogą.
-Co lodziku?
-Możesz przestać chodzić tą i z powrotem. To robi się trochę irytujące.
-Daj mu spokój Gray. -Powiedziała z stoickim spokojem Erza jedząc ciasto.
"Skąd ona je wytrzasnęła! Szpitalu ich nie sprzedają".
*Bam*
Otwierające drzwi uderzyły o ściany, a z pomieszczenia wyszedł doktor. 
Miał szare włosy i jasno brązowe oczy. Miał również oparte o nos okulary.
(Tak jakoś wyglądał. Lepszego zdjęcia znaleźć nie mogłam :D )

Spojrzał się na mnie, uśmiechnął się ściągając rękawiczki i zaczął mówić:
-Proszę wcho...-Nie dopowiedział gdyż wparowałem do porodówki jak poparzony, przez co on sam odwrócił się kilka razy wokół własnej osi, a jego okulary wylądowały na ziemi i stłukły się.

Wbiegłem do środka i moim oczom ukazała się moja ukochana trzymająca w rękach nasze dwa skarby. Jeden skarb miał różowe włoski i brązowe oczki, była to dziewczynka, a drugi nasz skarb miał złote włosy i zielone oczy, był to chłopczyk. Obydwoje byli okryci kocykami w kolorze ich płci.
Podszedłem do Lucy i mimowolnie się uśmiechnąłem. Ona spojrzała się na nasze pociechy z uśmiechem, a później swój wzrok pokierowała na mnie. 
-Masz weź na ręce Nashi. -Chwyciła dziewczynkę i podała mi ją. Ja delikatnie ją wziąłem na ręce i uśmiechnąłem się. Następnie pocałowałem moją żonę w czoło, później Lucka (Tak nazywał się chłopczyk), a później Nashi, którą trzymałem.

Do pomieszczenia weszli moi przyjaciele, którzy przywitali nas z wielkim uśmiechem. Podszedłem do Graya i podałem mu Nashi mówiąc:
-Masz potrzymaj ją. W końcu jesteś jej chrzestnym i sam niedługo będziesz miał dziecko z Juvią. -On delikatnie ją chwycił i zaczął delikatnie huśtać ją w rękach, przez co ona zrobiła się cała zielona na twarzy i się ze rzygała.
-To na pewno córka Natsu. -Zażartowali wszyscy i zaczęli się śmiać, a ja razem z nimi.


5 lat później...

Wszystko przez ten czas układało się idealnie. Tworzyliśmy jedną wspaniałą wielką rodzinę. Nashi i Luck często bawią się Shinem i Misaki są to dzieci Graya i Juvi, są oni troszeczkę młodsi od naszych pociech  oraz Elly, z córką Gajella i Levy, jest ona młodszą od naszych dzieci o rok i Aimi córką Jellala i Erzy, również młodszą o rok. Wszystko jest jak najlepszym porządku.

Teraz jesteśmy z całą rodziną w ogródku na terenie naszego domu.
-Natsu?  -Mówi pytająco moje imię Luce.
-Słucham. -Odpowiadam.
-Lisanna zaprosiła mnie i dzieci na prostą misję. Mam iść na nią? -Spojrzała się na mnie, a ja uśmiechnąłem się i powiedziałem:
-Jak chcesz to idź. W końcu to prosta misja.
-Masz racje. -Zamknęła oczy, a zaraz je otworzyła patrząc się w niebo i powiedziała:
-Pójdę na nią z dziećmi.
-Okey. -Powiedziałem i przytuliłem ją do siebie obserwując zabawne naszych dzieci z uśmiechem.


****************

Gdybym wiedział, co się tam stanie...
Gdybym wiedział co ona planuję...
Nigdy bym nie puścił tam Lucy i dzieciaki...
Nigdy...
W tedy być może nie stała by się ta okropna tragedia...

****************

Gidia 

Luce czeka na Lisanne z dziećmi. Nasze maluch są bardzo podekscytowane, w końcu to ich pierwsza misja.
Tylko szkoda mi jednego...Tego, że to ja bym chciał iść moimi skarbami na ich pierwszą misję...
Poczułem szturchnięcie, spojrzałem się na osobę, która mnie szturchnęła, a okazała się nią moja żona i od razu uśmiechnąłem się lekko.
-Nie bój się. -Uśmiechnęła się. -Na ich drugą misję pójdziemy wspólnie.
"Ona czyta mi w myślach!" -Krzyknąłem w myślach, łapiąc się za głowę. Lu westchnęła i powiedziała:
-Natsu ogar.
-Dobra...
-Papa jest śmieszny. -Powiedziała Nashi uśmiechając się do nas ukazując swe białe kiełki.
-Bardzo śmieszny. -Dopowiedział Luck i również się uśmiechnął, ukazując swoje białe ząbki i zaraz oboje pobiegli w stronę swoich przyjaciół.
-Haha! -Zaczęła się śmiać Luce.
-Lu z czego się śmiejesz?
-Z niczego...-wytarła z kącika oczu łzę, a zaraz dodała:
-Z niczego.
Nadymiłem policzki i odwróciłem głowę udając obrażonego, a moja ukochana znowu zaczęła się śmiać.
-Hm! -Słyszymy za nami i kierujemy tam wzrok.
-Idziemy. -Dopowiedziała Lisanna uśmiechając się.
-Tak. -Lucy wstała z krzesła spojrzała się na mnie, nachyliła się i mnie pocałowała, a następnie krzyknęła:
-Nashi! Luck! Idziemy! -Gdy pięciolatki znalazły się koło nas. moja ukochana dopowiedziała:
-Pożegnajcie się z tatą.
-Hai! -Krzyknęli wspólnie. Zszedłem z krzesła, ukucnąłem, przytuliłem moje urwisy, a one pocałowały mnie w polik. Przed wyjściem z gildii Lu się zatrzymała z dzieciakami i mi pomachali na pożegnanie. Uśmiechnąłem się i zacząłem obserwować odchodzące postacie. Gdy całkowicie znikli mi z pola widzenia, podszedłem do baru, usiadłem koło Graya i zamówiłem piwo. Gdy je wypiłem zacząłem kłócić się z gołodupcem, a później nasza kłótnia przeobraziła się w bójkę...

****************

Pamiętam tamten dzień...
Pamiętam go dokładnie...
Skąd mogłem wiedzieć! Skąd mogłem wiedzieć, że wydarzy się ta okropna tragedia.
A gdy się dopiero postrzegłem, że coś jest nie tak. Było już za późno...

****************
Kilka dni później...
Gildia Fairy Tail...


Siedzę w gildii popijając piwo. Trochę nudno jest teraz bez Luce i moich aniołków. Spojrzałem się na bawiące dzieciaki i westchnąłem kładąc się na blat.
-Co jest płomyczku? -Spytał mnie się Gray siadając koło mnie.
-Nic. -Powiedziałem patrząc się na niego.
-Widzę, że coś ci jest.
-Tęsknie za dziećmi i za moją żoną!
-A tak w ogóle to w jakim mieście są na misji. -Powiedział gołodupiec popijając piwo.
-Hm. Poczekaj. -Podniosłem się z blatu i zacząłem gładzić moją brodę.
-Wiem! -Krzyknąłem uderzając pięścią w otwartą dłoń.
-To gdzie są.
-Niejakim mieście Greners. -Gdy to powiedziałem Gray upuścił szklankę z piwem. Przez co robiła się ona o ziemię z hukiem. Następnie spojrzał się na mnie szokowany łapiąc mnie za barki trzęsącymi dłońmi:
-Stary. Nie chcę ci nic mówić, ale to miasto jest nie bezpiecznie. Greners jest nazywane inaczej miastem śmierci.
-Co? -Powiedziałem szokowany, a moje oczy powiększyły się do granic możliwości. Szybko zeskoczyłem z krzesła krzycząc:
-Erza, Jellal, Wendy, Carla, Happy, Juvia! -Spojrzałem się na gołodupca mówiąc:
- I Gray. Idziemy!
Wszyscy do mnie podbiegli.
-Gdzie idziemy? -Pyta mnie się Erza.
-Idziemy uratować dzieciaki, Lucy i Lisanne, są oni nie bezpieczeństwie.
-Hai! -Krzyknęli wszyscy i ruszyliśmy w stronę drzwi. Byłem tuż przed nimi, a one się otworzyły, a w nich stałą uśmiechnięta od ucha do ucha Lis. Była cała we krwi. Podbiegłem do niej łapiąc ją za barki i krzycząc:
-Gdzie ona jest! Gdzie ona jest i gdzie są dzieciaki! -Zacząłem ją potrząsać, a ta zaczęła się psychopatycznie śmiać.
Cofnąłem się kilka kroków w tył i zdziwieniem patrzyłem się na nią.
-Lisanna nic ci nie jest? -Zapytała się jej z troską Mira, podchodząc do niej.
-Nic mi nie jest Mira-nee. -Powiedziała, a grzywka w tej chwili zasłaniała jej oczy. Jedno mnie zdziwiło jej wypowiedzi, a było to, że mówiła bardzo spokojnie.
-Ale jesteś cała we krwi.
-To nie moja krew. -Powiedziała a jej siostra cofnęła się do tyłu.
-Jak nie twoja to czyja? -Młodsza Strauss uśmiechnęła się psychopatycznie i powiedziała patrząc się na nas:
-Jest to ich krew. -Powiedziała to, a moje oczy powiększyły się do granic możliwości. Moje nogi zrobiły się jak z waty. Upadłem na kolana i pustym wzrokiem patrzyłem się przed siebie.
-Kto ich zabił? -Spytałem się jej spuszczając wzrok na ziemię. Usłyszałem jak dziewczyny zaczynają płakać. Usłyszałem jak płaczą dzieciaki.
-Hihi. -Zachichotała, a ja spojrzałem się na nią, a łzy zaczęły płynąc po moich policzkach.
-Wiesz kto ją zabił? Wiesz kto to był. Byłam to...ja. Haha. -Zaczęła się śmiać psychopatycznie, a Mira zasłoniła z niedowierzaniem ręką usta, a Elfman z szokiem wymalowanym na twarzy zaczął się na nią patrzyć.
Szybko wstałem na równe nogi i zacząłem iść w jej stronę.
-Zabiję Cię! -Krzyknąłem i chciałem jej przywalić, ale Gray przygwoździł mnie do ziemi. Próbowałem się wyrwać z jego uścisku, ale nie mogłem. Patrzyłem się tylko ze złością na uśmiechającą się Lisanne, a łzy nadal ciekły po moich policzkach ciurkiem. Uspokoiłem się dopiero gdy poczułem na swoich plecach łzy Fullbustera, a najmłodsza z rodzeństwa między czasie została schwytana i uwięziona w runach.



****************

Dzień przed pogrzebem.
Dzień przed pochowaniem mojej ukochanej i moich skarbów.
Moje życie się skończyło wraz z ich śmiercią.
Nigdy nie będę sobą. Nigdy nie będę. Nigdy..

****************

"Wtedy myślałem, że nigdy się nie pozbieram, ale zdarzył się cud, który wszystko zmienił. "
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na grób w milczeniu.


****************

Kilka dni przed pogrzebem...

Wszyscy pogrążyli się w ogromnym smutku. Każdy cierpiał z powodu straty, ale najbardziej cierpiałem ja. Na Lisanne został rzucony wyrok, a brzmiał on tak: dożywocie.
Dzisiaj wszyscy wyruszamy do Greners odszukać ich ciała. Na szczęście nie będziemy musieli tam wchodzić, bo ta wiedźma powiedziała nam, że zabiła ich na granicach tego miasta.

Wysiedliśmy z pociągu i od razu ruszyliśmy w wyznaczone przez nią miejsce. Wszyscy szliśmy w ogromnym milczeniu. W końcu zbliżyliśmy się do wyznaczonego miejsca. Na chwilę stanąłem, bo się bałem. Bałem się zobaczyć ich martwe ciała. Przygryzłem dolną wargę, przez co poczułem w ustach metaliczny smak krwi. Nagle poczułem klapnięcie w ramię, odwróciłem się za siebie, a tam stał Gray uśmiechający się do mnie smutno. Przytaknął głową, a ja zamknąłem oczy i również przytaknąłem głową. Ruszyliśmy przed siebie. Przedarliśmy się przez krzaki. Moje oczy powiększyły się do granic możliwości, a zaraz z tych oczu pociekły krystaliczne łzy, ponieważ...zobaczyłem tam martwą Luce. Jej ubrania były brudne od krwi, a w jej ciele okolicach serca był wbity nóż, ale nigdzie nie było widać dzieciaków.
-Natsu tak mi przykro. -Powiedziała ze współczuciem płacząca Erza widząc jej martwą przyjaciółkę.
-Musimy znaleźć jeszcze dzieciaki. -Powiedziała tym razem płacząca Levy, którą przytulił Gajeel.
-Dobrze. -Rzekłem bez uczuć, patrząc się na nich pustym wzrokiem.
Nagle usłyszeliśmy szum, a z krzaków wyszedł Loki.
-Co ty tu robisz stary? -Spytał się go przez płacz gołodupiec podchodząc do niego.
-Mam tu dla was małą niespodziankę. -Uśmiechnął się, a zaraz krzyknął:
-Virgo! Aries! Chodźcie!
Pana i baran wyszli, a moje oczy powiększyły się po raz kolejny do granic możliwości, a łzy zaczęły spływać po mym policzku. Tylko tym razem nie były to łzy smutku. Tylko łzy szczęścia, ponieważ Virgo trzymała śpiącego Lucka z zabandażowaną rączką, a Aries trzymała śpiącą Nashi z zabandażowaną nóżką. Luck miał jeszcze plaster nad okiem, który był przesiąknięty krwią.
-Trochę kiepsko z nimi było, ale udało nam się ich uratować.
-Dziękuję. -Powiedziałem przez płacz, podchodząc do lwa i go przytuliłem.
-Stary nie dziękuj mi. Tylko podziękuj jej. -Spojrzał się ze smutkiem na ciało mojej byłej żony w worku.
-Jak to? -Wyjąkałem, a w między czasie Erza wzięła od Virgo Lucka, a Gray Nashi od Aries, a dwa duch po tym znikły.
-Ona przed śmiercią. Resztkami sił nas przyzwała i kazała nam uratować ich i przekazać tobie jej ostatnie słowa, a brzmiały one tak. -Wziął patyk i zaczął nim pisać na ziemi, a zaraz powstał napis:
Kocham was moje skarby. Kocham Cię Natsu i proszę bądź szczęśliwy.
Łzy znowu spłynęły po moim policzku. Loki znikł, ale przed tym wręczył mi klucze Luce.


****************

Poświęciła siebie, ale uratowała dzieciaki. Dzisiaj mają po dziewięć lat.
-Do zobaczenia Luce. -Zwróciłem się do pomnika i wyszedłem ze cmentarza.
-Tata!/Papa!-Usłyszałem z oddali wołanie moich dzieci.
Nashi machała do mnie szczęśliwa, a Luck tylko się uśmiechał. Niestety nad jego okiem widniała blizna po tamtym dniu. Pod dniu, którym oni na zawsze będą pamiętać. Po dniu, którym będę ja na zawsze pamiętać.
To co się wydarzyło kiedyś jest tylko przeszłością.
Chce być dla nich wsparciem, a nie zaporom, bo w końcu bardzo ich kocham. Bo wiem, że ona by tego chciała.
By chciała bym żyli dalej. Bym nie żyli przeszłością,a teraźniejszością. Bym byli szczęśliwi.

Koniec

****************************************************************************************
One Shocik skończony :3
Shiro: Głupia Lisanna, a mogli być tacy szczęśliwi ;-;
Kioske: Ale w końcu skończyło się happy end'em.
Ale znowu mi się zdaję, że końcówkę zniszczyłam i taki dziwny wyszedł...
Kioske: Wcale nie jest dziwny :D
Dziękuję.
*uśmiecham się*
A i jak wam się podobało 18+, które było moim pierwszym i dlatego przepraszam jak jakieś dziwne wyszło i przepraszam również za jakieś powtórzenia :)
Shiro: Nie przejmuj się takim czymś!
Aleś ty dzisiaj miły.
Shiro: Raz się zdarza.
*uśmiecha się szeroko*
Chce wam jeszcze raz podziękować za te wszystkie wejścia.

I do tego taki obrazek na walentynki ;)

11 komentarzy:

  1. Słodkie. Początek był niesamowity. Koniec smutny. Ale gdy tylko przeczytałam, że uratowała dzieciaki, ulżyło mi. Te obrazki są cudowne. Szczególnie ten z Natsu i Lucy oraz ten z Erzą <3
    Rise~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę na więcej takich :)
      Ponownie Rise ~~

      Usuń
    2. Fajnie, że się podobał :D
      I dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  2. WSPANIAŁE!!!!!!!!
    +18 był taki udany!!!!!!!!!
    Nashi i Luck <3 !!!! ;3
    Kocham cię!!!! Takie piękne oneshoty piszesz!!!!!!!!!!
    Chcę więcej!!!!!
    Lucy umarła ;-; Lisanna! Ty psychopatko!!!!!!
    Lis: Phe, też mi coś!!!!
    COŚ MÓWIŁAŚ!?
    Lis: L-Lucy jest wspaniałą dziewczyną....
    I dobrze!
    Takie smutno a zarazem romantyczne!!!!!
    Przynajmniej dzieci przeżyły <3

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że ci się podobało :3
      I dzia za wenkę Nashi-chan :D

      Usuń
  3. No więc.!
    One-shot to typowo moje klimaty xD
    Dlatego już wiesz że był superowy *.*
    Ah... Sama nie wiem, dlaczego nie lubię jak giną dzieci Natsu i Lucy, albo jak ginie sam Płomyczek.?
    Może dlatego że Natsu fajnie płacze...!?
    Tak to na pewno to...
    Chodź sama nie lubię +18 to ten był bardzo udany. Sama nie potrafię ich pisać xD

    Pozdrawiam i weny Domi-chan!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że ci się podobało ;)
      Ja też nie potrafię pisać 18+, ale jak widać wyjątkowo mi wyszedł XD
      I dziękuję za wenę Coco-chan :D

      Usuń
  4. One-shot BOSKI! Na początku się śmiałam, w połowie piszczałam, a na końcu płakałam XD + jeszcze taka smutna piosenka leciała <3
    Rozdzialik bardzo udany, nie szukałam błędów, bo każdemu się zdarza je popełniać, więc ja krytykować nie będę :D
    Mogę wiedzieć ile stron ci zajął ten post? Stwierdzam, że jest długi :D + napisz jaką czcionką piszesz, proszę :*
    Ja staram się pisać one-shoty na swoim blogu, ale z powodu braku czasu oraz weny napisałam tylko dwa... w sumie jeden, bo to ta sama historia. Mam już pomysł na nowy, ale jakoś... nie wiem jak mam się za niego zabrać.
    Życz mi szczęścia :*
    Pozdrawiam i przesyłam wenę na następne rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że One Shot ci się podobał ^-^
      Nie wiem ile mi zajął stron ten post. Pisałam go najpierw na kartce, później cześć na telefonie, później znów na kartce i na laptopie i do tego piszę w notatniku. Dlatego nie wiem, przepraszam XD
      Nie pamiętam dokładnie jaką czcionkę mam, bo w listopadzie ją ustawiałam, ale chyba jest to Georgia ;)
      Dziękuję bardzo za wenkę :D
      I życzę ci szczęścia XD

      Usuń
  5. Akurat one-shot bardzo dobrze ci wyszedł. Naprawdę pod koniec aż łezka zakręciła mi się w oku. Była to taka przyjemna historia z Lisanną w roli diabła i szatana. I wiesz co ci powiem? Ja bym z tego zrobiła kilka krótkich rozdziałów. Było naprawdę świetnie, ale ja lubię wprowadzać napięcie i taki podział na załóżmy 3, troszkę poprawione, byłby idealny! -> wiem, jestem złośliwa ;)
    Błędów trochę znalazłam, ale już o tym ci napisałam przy r. 1, więc nie będę powtarzać ;)
    I wiesz... Po raz pierwszy się chyba spotkałam z czymś takim jak inne imiona dzieci Nalu. A! I niesamowicie zaskoczyłaś mnie, gdyż sądziłam na poczatku, że Lucy umrze podczas porodu, a nie że Lisanna ją zabije!
    Pozdrawiam
    Weny, czasu, sprawnego kompa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że One Shocik ci się podobał :D
      I fajnie, że cię zaskoczyłam :D

      Usuń