Po pierwsze życzę wam wesołych i mile spędzonych świąt!
Shiro: Ja również wam życzę wesołych świąt!
Ja i Shiro życzymy wam również miłego czytania :)
24.12.-Magnolia.
Natsu
Na dworze padał biały śnieg, który zdążył otulić całą Magnolię. Wszędzie panował śmiech...radość. W końcu jak można nie być szczęśliwy w ten wigilijny wieczór? Wszyscy powinni być szczęśliwi, a jednak...my...członkowie gildii Fairy Tail nie mamy powodu do radości,w ten świąteczni dzień.W końcu jak mamy być szczęśliwi? Niecałe cztery dni temu, dnia dwudziestego grudnia straciliśmy cennego nam członka rodziny. Dla jednych była przyjaciółką, dla innych zaś mogła być koleżanką, członkiem gildii lub członkiem jednej wielkiej rodziny. Jednak dla mnie nie była przyjaciółką czy członkiem rodziny. Dla mnie była mą...miłością. Chciałbym ją przytulić, pocałować...powiedzieć jej jak bardzo ją kocham, ale...nie mogę! Nie mogę! To ja powinienem w tedy zginąć! To ja zaprosiłem ją na tą misje! Wszystko przeze mnie. Gdybym tylko wiedział nie wybrał bym tej misji...a Lucy by nadal żyła. Bym chciał cofnąć się w czasie i ją uratować. Tak bardzo bym to chciał...
Krystaliczne łzy skapywały na śnieżny dywan przed pomnikiem. Moje nogi zaczęły robić się jak z waty, więc upadłem na kolana. Wpatrywałem się ślepo w pomnik. Bym chciał to wszystko zmienić.
-Boże proszę...-wyszeptałem i zacząłem pomalutku opadać na ziemie. Poczułem zimno...płatki śniegu spadały na mą skórę topiąc się. Robiło mi się coraz zimniej, aż w końcu straciłem przytomność. Przez chwilę w mojej podświadomości widziałem tylko ją i padający śnieg, wszystko było jak by zwolnionym tempie. Uśmiechnęła się do mnie i się odwróciła. Zaczęła iść przed siebie, oddalając się ode mnie. Chciałem za nią biec, ale śnieg zaczął spadać coraz szybciej i szybciej, aż w końcu całe otoczenie było białe...aż w końcu białe tło zmieniło się w czarne, a ona znikła.
Krystaliczne łzy skapywały na śnieżny dywan przed pomnikiem. Moje nogi zaczęły robić się jak z waty, więc upadłem na kolana. Wpatrywałem się ślepo w pomnik. Bym chciał to wszystko zmienić.
-Boże proszę...-wyszeptałem i zacząłem pomalutku opadać na ziemie. Poczułem zimno...płatki śniegu spadały na mą skórę topiąc się. Robiło mi się coraz zimniej, aż w końcu straciłem przytomność. Przez chwilę w mojej podświadomości widziałem tylko ją i padający śnieg, wszystko było jak by zwolnionym tempie. Uśmiechnęła się do mnie i się odwróciła. Zaczęła iść przed siebie, oddalając się ode mnie. Chciałem za nią biec, ale śnieg zaczął spadać coraz szybciej i szybciej, aż w końcu całe otoczenie było białe...aż w końcu białe tło zmieniło się w czarne, a ona znikła.
Dzień 19.12
-Jaką tu wybrać misje...-wyszeptałem stojąc przed tablicą z ogłoszeniami, a następnie kontynuowałem swój monolog -może tą...jest dużo bijatyki...dużo płacą, a w drugiej mało bijatyki, ale dużo płacą.
Chwila namysłu i zerwałem szybkim ruchem pierwszą kartkę z bijatyką i wysoką nagrodom. W końcu niedługą są święta, trzeba kupić pewien drobiazg dla mojej ukochanej na święta. W tedy też planuje jej wyznać co do niej czuje.
Ach już nie mogę się ich doczekać.
-Ale się napaliłem! -Krzyknąłem i wyskoczyłem w górę, wybijając prawą rękę w górę.
Następnie szedłem po schodach i zacząłem szukać wzrokiem pewnej blond-włosej ,,przyjaciółki".
Chwila namysłu i zerwałem szybkim ruchem pierwszą kartkę z bijatyką i wysoką nagrodom. W końcu niedługą są święta, trzeba kupić pewien drobiazg dla mojej ukochanej na święta. W tedy też planuje jej wyznać co do niej czuje.
Ach już nie mogę się ich doczekać.
-Ale się napaliłem! -Krzyknąłem i wyskoczyłem w górę, wybijając prawą rękę w górę.
Następnie szedłem po schodach i zacząłem szukać wzrokiem pewnej blond-włosej ,,przyjaciółki".
************
-Natsu jesteś pewien tej misji...Jest chyba trochę niebezpieczna.
-Nie przejmuj się ,zabierzemy Gray'a, Eerze ,Jellala,Wendy, Juvię, Carle i Happy'ego. Nic nam nie będzie. -Uśmiechnąłem się do niej.
Chwila namysłu z jej strony...
Uśmiechnęła się i powiedziała:
-Dobra to wyruszamy jutro. -Zaczęła iść w stronę Gray'a i powiedziała do mnie jeszcze. -Idę im powiedzieć o misji. To do zobaczenia! -Uśmiechnęła się do mnie i machnęła mi rękom na pożegnanie i podeszła do gołodupca.
Uśmiechnąłem się i poszedłem do domu.
Dzień 20.12
godzina: 7.00
Dotarliśmy już na miejsce. Wczoraj po południu wyruszyliśmy w naszą podróż, a dzisiaj już jesteśmy w mieście Deskan oddalonego od Magnolii o trzysta kilometrów.
Jesteśmy w wynajętych pokojach, zaraz będziemy wychodzić szukać magów, którzy atakują bezbronnych ludzi, gwałcą dziewczyny, okradają mieszkańców i ich zabijają. Jeżeli ich znajdę to ZABIJĘ ICH.
Jesteśmy w wynajętych pokojach, zaraz będziemy wychodzić szukać magów, którzy atakują bezbronnych ludzi, gwałcą dziewczyny, okradają mieszkańców i ich zabijają. Jeżeli ich znajdę to ZABIJĘ ICH.
godzina 9.00
Zauważyłem, że Calra jakoś dziwnie się zachowuję. Co chwilę zerka na Luce, ale postanowiłem się tym nie martwić, w końcu jesteśmy na tropię do kryjówki tych magów.
godzina 9.35
Dość szybko znaleźliśmy się przed ich ,,bazą". Już nie mogę się doczekać jak moje pięści przysporzą im ból, za te wszystkie zabójstwa w mieście.
godzina 9.40
Wkroczyliśmy na teren wroga. Jest ich dość sporo, ale łatwo ich pokonujemy. Opadają jeden za drugim jak jakieś muchy. Wszystko idzie bardzo łatwo.
godzina 9.50
Tym dalej idziemy, tym trudniej. Jest ich coraz więcej. Boje się, że zabraknie nam magii, ale na szczęście w środku są pochodnie. Jak by co będę mógł odbudować moją magię.
Robi się coraz gorzej...
godzina 10.35
Zeszliśmy kolejne piętro niżej. Na razie nikogo nie spotkaliśmy, ale boję się, że coś się stanie Luce. Po tylu walkach jej magia może się szybko wyczerpać, a przed nami jeszcze najgorsze...
godzina 10.40
Zrobiliśmy sobie krótką przerwę. Wendy wyleczyła nasze rany. Za co bardzo jej dziękuję. Nie chciałem im nic mówić, ale wyczuwam wielkie zło.
godzina 10.45
-Natsu wszystko w porządku? -Spytała mnie się Luce zaraz przed ponownym wyruszeniem w dół.
Uśmiechnąłem się jak to zazwyczaj robię i powiedziałem:
-Tak...Nie martw się.
Luce nic nie odpowiedziała tylko się uśmiechnęła. Spojrzałem na naszych towarzyszy również się uśmiechali. Tylko Happy zasłonił łapkami pyszczek i powiedział:
-Oni się luuubią!
Ani ja, ani Luce nic mu nie powiedzieliśmy tylko zaczęliśmy się śmiać, a rumieńce pojawiły się na moich i jej policzkach. A reszta? Dała sobie porozumiewawcze spojrzenie i się uśmiechnęli.
Od razu po chwili ruszyliśmy.
Uśmiechnąłem się jak to zazwyczaj robię i powiedziałem:
-Tak...Nie martw się.
Luce nic nie odpowiedziała tylko się uśmiechnęła. Spojrzałem na naszych towarzyszy również się uśmiechali. Tylko Happy zasłonił łapkami pyszczek i powiedział:
-Oni się luuubią!
Ani ja, ani Luce nic mu nie powiedzieliśmy tylko zaczęliśmy się śmiać, a rumieńce pojawiły się na moich i jej policzkach. A reszta? Dała sobie porozumiewawcze spojrzenie i się uśmiechnęli.
Od razu po chwili ruszyliśmy.
godzina 11.30
Czuję, że zbliżamy się do komnaty bossa. Jestem coraz bardziej podekscytowany.
Ale się napaliłem!
godzina 11.35
Ostatnie dwa zakręty pokonane. Przed wejściem do ogromnego pomieszczenia moje ciało przeszedł impuls. O mało co się przez to nie wywaliłem.
godzina 11.36
Wkroczyliśmy do ogromnego pomieszczenia. Na samym końcu sali siedział na tronie ich szef-BOS, a przed nim jego podani. Było ich setka, może dwie. Uśmiechnąłem się i zapaliłem pięść. Spojrzałem się na moich towarzyszy. Erza przywołała miecz, Gray uszykował się do ataku, Jellal zaczął rysować w powietrzu magiczny krąg. Cwaniak...będzie używał magii Mystogana. Wendy i dwa przewyższające stały za nami, a Luce wyciągnęła dwa złote klucze. Klucz panny i lwa.Wszyscy naraz zaatakowali. Pachołki ,,króla''ruszyły do boju tak jak my.
godzina 11.50
Prawie wszyscy wrodzy magowie pokonani. Niestety magia zaczyna nam się kończyć i Wendy nie może uleczać naszych ran. Nigdzie nie widzę Luce. Gdzie ona jest?! Widzę pozostałych, ale jej nie...Skierowałem swój wzrok na tron. Szok przeszył przez chwilę moje ciało. Nie było tam ich szefa! Przez moją nieostrożność wrogowie otoczyli mnie ze wszystkich stron. Wkurzyłem się i krzyknąłem atakując ich ogniem: -Nie wkurzajcie mnie!!! Wszyscy padli jak muchy na ziemię. Zacząłem się rozglądać. Nie został już nikt oprócz szefa. Usłyszałem huk. Szybko podbiegłem w miejsce wybuchu...zamarłem. Wszyscy leżeli pokonani na ziemi. Nie widziałem jedynie Luce i naszego wroga. Usłyszałem kolejny wybuch. Był niedaleko. Pobiegłem tam i zobaczyłem ich szefa trzymającego Luce za gardło. Wkurzyłem się i zaatakowałem go moją ognistą pięścią. Gdy go walnąłem moje oczy powiększyły się dwukrotnie... Przeciwnik ani drgnął... Szybko odskoczyłem w tył... Spojrzał się na mnie i uśmiechnął się złowrogo. Cofnąłem się o kilka kroków w tył. Moim ciałem zawładnął...STRACH. Zacisnąłem dłonie w pięść, a on rzucił Luce jak szmacianą lalką... Wylądowała kilka metrów dalej... Biegłem jej w stronę i nagle bam. Dostałem jego atakiem... Był tak mocny,że przeleciałem połowę sali i wbiłem się w ścianę. Moich ust wyleciała strużka krwi, a obraz zaczął robić się coraz bardziej rozmazany. Mrugałem kilka razy, aby mój wzrok się wyostrzył. Gdy się poprawił zobaczyłem, że tamten gościu stał tym samym miejscu. Mrugnąłem jeszcze raz. Zamarłem... Stał on przede mną. Połknąłem ślinę zmieszaną z krwią i wyszeptałem: -Jak to możliwe...kim ty jesteś? On się tylko uśmiechnął się złowieszczo i powiedział: -Nazywam się Dark. Przywalił mi z pięści w brzuch. Wbiłem się mocniej w ścianę, a z moich ust wyleciała krew. Nagle złapał mnie za kamizelkę i podniósł do góry. Znowu mną rzucił...Tym razem wylądowałem niedaleko Luce. Spojrzałem się na nią i wyszeptałem: -Luce... Wyciągnąłem w jej stronę rękę. -Natsu... Wyszeptała moje imię i również wyciągnęła w moją stronę swoją rękę... Zacząłem z wyciągniętą ręką czołgać się w jej stronę...Powtarzając w kółko jej imię. Ona postąpiła tak samo jak ja... Złapaliśmy się za ręce... Zaczęła płakać i powtarzać w kółko moje imię przez płacz... Dark się do nas zbliżał... Uśmiechnąłem się do Luce i uścisnąłem mocniej jej dłoń. Łzy zmieszane z krwią zaczęły spływać mocniej po jej policzkach. Ona również ścisła moją rękę. Dopiero teraz zauważyłem jej rany. Nie była lepszym stanie niż ja. Wszystko zaczęło się coraz bardziej rozmazywać. Czy tak skończymy...Nie chcę umierać...Nie chcę, żeby moi przyjaciele zginęli... Nie chce żeby ona umarła... Dark stał kilka kroków od nas. -Ale słodko wyglądacie...-Powiedział nagle -ale pozwolę wam umrzeć razem. Przed nim zaczęła pojawiać się czarna kula. Resztkami sił wstałem... Ciągle się chwiałem... Spojrzałem się na niego pustym wzrokiem. Zrobiłem krok do przodu stałem przed Luce. Nasz przeciwnik uśmiechnął się i powiedział: -Gińcie. Czarna kula zaczęła lecieć w naszą stronę. Świat dla mnie spowolnił się kilka razy... Słyszałem bicie swojego serca...słyszałem bicie serca Luce. Gdy kula była już kilka kroków przed nami poczułem dotyk na plecach. Spojrzałem się do tyłu. Stała tam Luce. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała: -Żyj dalej Natsu... Popchnęła mnie. Nie byłem już w zasięgu jego mocy. Gdy spadałem na ziemie odwróciłem się w jej stronę. Zobaczyłem ją...uśmiechała się słabo. Moc zbliżała się do niej bardzo szybko, a ja nic nie mogłem zrobić. Przed upadkiem usłyszałem jeszcze coś. Znowu się uśmiechnęła i czas dla mnie wrócił do normy. Kula z magii uderzyła ją tworząc wielki wybuch. Wiatr bawił się moimi włosami, a ja patrzyłem się poszerzyły do granic możliwości oczami w miejsce gdzie stała Luce. Dym opadł... Zobaczyłem martwą Luce... Była uśmiechnięta... Przygryzłem swą wargę, aż poczułem metaliczny smak krwi. Zacisnąłem mocniej pięści. -Haha. -Usłyszałem jego złowieszczy śmiech. -Lalunia się poświęciła i to dla takiego szcze... Nie dokończył, bo walnąłem go w twarz. Siła uderzenia była tak mocna, że wylądował kilka metrów dalej. Całe moje ciało płonęło, a na moim ciele pojawiły się smocze łuski. Zacząłem atakować go zawrotną prędkością. Padł... Zabiłem go... Chwiejnym krokiem podszedłem do Luce... Upadłem na ziemie. Pustym wzrokiem patrzyłem się na nią. Położyłem jej głowę na moich kolanach i zacząłem płakać, a w głowie wciąż miałem jej ostatnie słowa... Natsu, kocham cię...
Czas do tyłu!
godzina 11.35
Ostatnie dwa zakręty pokonane. Przed wejściem do ogromnego pomieszczenia moje ciało przeszedł impuls. Zatrzymałem się. -Co to było? Poczułem coś mokrego na policzku. Dotknąłem drżącą ręką mój policzek. Był mokry... spojrzałem
się na rękę. -Łzy...-Wyszeptałem. Odwróciłem się szybko. Wszyscy stali szokowani. -Czemu płaczesz płomyczku? -Spytał mnie się Gray wskazując na mnie. Nie słuchałem już go... Szybko podszedłem do Luce i złapałem ją za rękę. Zacząłem wracać. -Co ty robisz? -Spytała mnie się Erza. Nie słuchałem jej tylko szedłem do góry po schodach. -Natsu! -Krzyknął Jellal. Odwróciłem się w ich stronę, nadal trzymając rękę Luce. Uśmiechnąłem się smutno i powiedziałem spokojnie: -Zaufajcie mi. Znowu się odwróciłem i zacząłem iść przed siebie na górę. -Ale...-usłyszałem Graya. Westchnął i powiedział po chwili. -Nie ważne... Wszyscy ruszyli za mną w spokoju na górę.
************ Czemu mi się to przyśniło? Czy to tylko sen, czy coś więcej? Zadawałem sobie te pytania. Otworzyłem oczy... Leżałem w skrzydle szpitalnym naszej gildii... Uśmiechnąłem się smutno i zacząłem płakać... -To tylko sen... Łzy mocniej zaczęły płynąć po moich policzkach... Drzwi otworzyły się... Moje oczy poszerzyły się do granic możliwości, a łzy przestały lecieć... Ponieważ... Stała tam ona... Luce... Uśmiechnąłem się i łzy znowu zaczęły płynąć z moich oczu. Tylko tym razem nie były to łzy
smutku...Tylko łzy szczęścia... -Natsu coś się stało? Spytała mnie się podchodząc do mnie z uśmiechem. Poczułem, że trzymam coś w ręce. Spojrzałem
się na moją rękę...Trzymałem małe czerwone pudełeczko. -Proszę Luce. Wesołych świąt. Wręczyłem jej to pudełko. Od razu je odpakowała. -Ale piękny naszyjnik. -Powiedziała. A ja uśmiechnąłem się i powiedziałem. -Kocham cię Luce. Ona spojrzała się na mnie i się uśmiechnęła. -Ja ciebie też kocham Natsu. Pocałowaliśmy się... Dziękuje Boże... Dziękuje... Dziękuje, że pozwoliłeś mi zmienić przeszłość i przyszłość... Dziękuje, że pozwoliłeś mi z nią być...
Dziękuje... ******************************************************************************************
Wtf! Co to kurna miało być! Ach....Grr!
Shiro: Wybaczcie jej zachowanie...Miała małe problemy przy sprawdzaniu one shot'a i tak wszystkiego jej nie udało się poprawić.
Shiro dziękuje.
Shiro: Nie ma sprawy.
*uśmiecha się*
Wybaczcie mi...
Shiro: Spokojnie...Napij się.
*Podaje mi szklankę pepsi*
Dziękuje :)
Pozdrawiam wszystkich i życzę wesołych świąt (znowu XD)
Shiro: Ja również jeszcze raz życzę wesoły świąt
Ostatnie dwa zakręty pokonane. Przed wejściem do ogromnego pomieszczenia moje ciało przeszedł impuls. Zatrzymałem się. -Co to było? Poczułem coś mokrego na policzku. Dotknąłem drżącą ręką mój policzek. Był mokry... spojrzałem
się na rękę. -Łzy...-Wyszeptałem. Odwróciłem się szybko. Wszyscy stali szokowani. -Czemu płaczesz płomyczku? -Spytał mnie się Gray wskazując na mnie. Nie słuchałem już go... Szybko podszedłem do Luce i złapałem ją za rękę. Zacząłem wracać. -Co ty robisz? -Spytała mnie się Erza. Nie słuchałem jej tylko szedłem do góry po schodach. -Natsu! -Krzyknął Jellal. Odwróciłem się w ich stronę, nadal trzymając rękę Luce. Uśmiechnąłem się smutno i powiedziałem spokojnie: -Zaufajcie mi. Znowu się odwróciłem i zacząłem iść przed siebie na górę. -Ale...-usłyszałem Graya. Westchnął i powiedział po chwili. -Nie ważne... Wszyscy ruszyli za mną w spokoju na górę.
************ Czemu mi się to przyśniło? Czy to tylko sen, czy coś więcej? Zadawałem sobie te pytania. Otworzyłem oczy... Leżałem w skrzydle szpitalnym naszej gildii... Uśmiechnąłem się smutno i zacząłem płakać... -To tylko sen... Łzy mocniej zaczęły płynąć po moich policzkach... Drzwi otworzyły się... Moje oczy poszerzyły się do granic możliwości, a łzy przestały lecieć... Ponieważ... Stała tam ona... Luce... Uśmiechnąłem się i łzy znowu zaczęły płynąć z moich oczu. Tylko tym razem nie były to łzy
smutku...Tylko łzy szczęścia... -Natsu coś się stało? Spytała mnie się podchodząc do mnie z uśmiechem. Poczułem, że trzymam coś w ręce. Spojrzałem
się na moją rękę...Trzymałem małe czerwone pudełeczko. -Proszę Luce. Wesołych świąt. Wręczyłem jej to pudełko. Od razu je odpakowała. -Ale piękny naszyjnik. -Powiedziała. A ja uśmiechnąłem się i powiedziałem. -Kocham cię Luce. Ona spojrzała się na mnie i się uśmiechnęła. -Ja ciebie też kocham Natsu. Pocałowaliśmy się... Dziękuje Boże... Dziękuje... Dziękuje, że pozwoliłeś mi zmienić przeszłość i przyszłość... Dziękuje, że pozwoliłeś mi z nią być...
Dziękuje... ******************************************************************************************
Wtf! Co to kurna miało być! Ach....Grr!
Shiro: Wybaczcie jej zachowanie...Miała małe problemy przy sprawdzaniu one shot'a i tak wszystkiego jej nie udało się poprawić.
Shiro dziękuje.
Shiro: Nie ma sprawy.
*uśmiecha się*
Wybaczcie mi...
Shiro: Spokojnie...Napij się.
*Podaje mi szklankę pepsi*
Dziękuje :)
Pozdrawiam wszystkich i życzę wesołych świąt (znowu XD)
Shiro: Ja również jeszcze raz życzę wesoły świąt
Macie dwa obrazki :3
Słodkie, płakałam, świetne, płakałam, piękne, płakałam.
OdpowiedzUsuńHihi, moją opinię już znasz! Pozdrawiam i życzę weny!
Twoja Nashi!
Haha~
UsuńDziękuję,że ci się podobało.
Napisałam ten One Shot dzień przed dodaniem,czyli przed świętami XD
Uwielbiam gdy Luce ginie <3 Świetny one-shot Domi-chan ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Fajnie,że ci się podobał :D
Usuńcooooo!?t-ty sadystko D:
UsuńTy chyba lubisz zabijać Lucy? Co nie?
OdpowiedzUsuńA one-shocik nawet ciekawy :)
Pozdrawiam
Kiedyś nie lubiłam jak Lucy ginęła, ale jak zaczęłam pisać opowiadanie, to zaczęło mi się podobać XD
UsuńA tak pro po thx za koma :D
I znowu Lucy ginie :I one-short fajny:D
OdpowiedzUsuńDzia za komentarz akai-chan :D I fajnie, że One Shot ci się podoba ^-^
UsuńU mnie One Shotach Lucy często ginie XD Chociaż w tym ginie, a jednak później nie ginie XD