Rozdział dedykuję Nashi-chan, Coco-chan i Marice-chan :D
Cała szóstaka dla mnie była dość dziwna, aż stąd można było poczuć ich magię...
Złą magię...
****************
Lucy nagle wstaje na równe nogi. Patrzy się na nich.
Oni uśmiecha się złowieszczo do niej.
A ona?
Ukrywa swój strach... wiem to...
************
-Co powiecie, żeby się rozdzielić i ich poszukać. -Zaproponowała Erza.
-Ale co tak sami? -Spytała się jej Luce.
-Nie sami, tylko w dwójkach. Najlepiej jeżeli każdy pójdzie ze swoją parą.
-Zgadzam się. -Powiedział Gray.
-Jak Gray-sama się zgadza, to Juvia również!
-Ja również. -Powiedział Laxus.
-I ja! -Krzyknęła Mirajane.
-My też. -Odpowiedziałem w imieniu moim i mojej ukochanej.
*********
-Oj jak mi przykro...-Powiedziała Kagome i po chwili dopowiedziała z chytrym uśmiechem- ...zniszczyliśmy wszystkie Lacrimy.
-Jak to...- Wyjąkałem.
A one zaczęły się śmiać... A my nadal tonęliśmy w piasku.
******
-Dobra powiemy wam... -Zaczął Lukas.
-Naszym celem jest... -Dopowiedział Hiroshi.
-Lucy Heartofilia. -Powiedzieli wspólnie.
Co?!Czemu Lucy!Nie pozwolę wam krzywdzić mojej przyjaciółki!
****
-Życzymy szczęści płomyczkowi... a teraz do boju!
Krzyknął i dwójka ruszyła do walki. Nie pozostając im dłużny również ruszyłem, żeby skopać im tyłek!
Luce mam nadzieję, że nic ci się nie stanie...
**
Gray
Kurczę muszę coś wymyślić, bo zaraz utoniemy!
Zacząłem się rozglądać dookoła siebie. Mój wzrok powędrował na drzewa.
Wiem co mogę zrobić.
Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
-Lodowe tworzenie: Haki.
Stworzyłem dwa haki z lodu i wycelowałem nimi mocniejsze gałęzie drzew, a następnie powiedziałem do mojej przyjaciółki:
-Juvia szybko chwyć się mnie.
-Och! Gray-sama jaki panicz śmiały. -Powiedziała to, a zamiast jej oczu pojawiły się serduszka i zaczęła się wiercić, przez co szybciej tonęliśmy!
-Juvia no dalej. -Rzekłem zrezygnowany.
-Hai! -Zasalutowała i szczęśliwa do mnie się przytuliła.
Szybko nas wydostałem z tej pułapki.
(Tak to wyglądało tylko to było w jakimś lesie, Juvia była do niego przytulona i haki były zaczepione o gałęzie drzew i nie ,,tonęli" w podłodze tylko w piasku :D )
Wylądowaliśmy na stabilnym gruncie, a nasze przeciwniczki zaczęły klaskać.
-Nieźle się spisałeś słodziaku. -Powiedziała Mikasa.
Kurcze powiedziała do mnie słodziaku! Juvia oszaleje!
Poczułem nagle koło siebie jakąś niewyobrażalną złą energię.
Wiem od kogo ona jest, ale boje się spojrzeć, bo pewnie teraz ona wygląda strasznie. -Chwila namysłu. -Zaryzykuje.
Spojrzałem się na nią...
Kurcze!
Krzyknąłem i cofnąłem się o kilka kroków w tył. Tak jak spodziewałem wyglądała strasznie.
Wokół niej pojawiła się czarna aura, zaś jej włosy unosiły się w powietrzu i wciąż do tego powtarzała groźnie ,,rywalki w miłości".
Odsunąłem się od niej jeszcze kilka kroków dalej. Spojrzałem się na te dziewczyny. Były zdziwione zachowaniem Juvi.
Mam pomysł. -Uśmiechnąłem się. -Trzeba dolać oliwy do ognia.
-No, no piękne panie...-Spojrzałem się na nie z seksownym uśmiechem.-... ,ale wy jesteście słodkie.
-O widzę, że piękniś lubi się rozbierać. -Powiedziała z uśmiechem zarumieniona Kagome.
Spojrzałem się w duł i krzyknąłem w myślach:
Co?! Gdzie?! Kiedy?!
-RYWALKI W MIŁOŚCI! -Krzyknęła nagle wściekła Juvia i ruszyła na nasze przeciwniczki.
Spojrzałem się na jej bark, który był wyleczony.
Jak ona to zrobiła? Nieważne.
Nagle moja intuicja zadziałała. Zrobiłem szybki skok w tył omijając ciosu Misaki. Kurz uniósł się do góry, a z niego wyłoniła się dziewczyna, atakująca mnie stalowymi mieczami.
Robiłem unik za unikiem .
W końcu przecięła mi polik mieczem, a z zadanej rany zaczęła się sączyć krew.
-Cholera. -Powiedziałem wycierając krew z polika.
Kolejny atak i na szczęście w odpowiedniej chwili zamroziłem jej miecze.
Stała szokowana. Patrząc się raz na mnie raz na miecze. Podszedłem do niej z uśmiechem zadowolenia i walnąłem lekko jej miecz, który pęk na drobne kawałeczki.
Kawałki żelaza zmieszane z lodem mieniły się różnymi kolorami, kiedy promienie słoneczne na nie padały.
Gdy nadal spadały moja przeciwniczka powiedziała:
-Nieźle, ale to za mało by mnie pokonać.
Kopnęła mnie brzuch, a ja zatrzymałem się dopiero na drzewie.
-Niezły cios. -Powiedziałem obolały wstając.
Spojrzałem się na Juvię, miała kłopoty. Kagome zmieniła wokół nich pogodę. Było tam piekielnie gorąco. Minąłem Mikase i ruszyłem pomóc Juvi.
-Lodowe tworzenie: Podłoga!
(Nie ma tam tej myszy tylko Kagome XD )
-Nie możemy działać osobno. -Wyciągnąłem jej stronę rękę, którą ona chwyciła.- Lepiej zróbmy to razem. -Uśmiechnąłem się.
-Hai. -Powiedziała i pomogłem jej wstać.
-No to zabawmy się! -Krzyknąłem i przyjąłem z Juvią odpowiednią pozę do połączonego ataku.
-Połączony atak wody i lodu! -Krzyknęliśmy wspólnie, a nad nami pojawił się magiczny krąg mój i Juvi, a nasze ciała zaczęły świecić się na niebiesko.
-My też się zabawmy Mikasa!
-Hai!
Przyjęły również taką pozę jak my i krzyknęły:
-Połączony atak harmonii i tworzenia.
Nad nimi pojawił się jasno niebieski krąg magiczny i kolorowy.
-Dalej!! -Krzyknęliśmy wszyscy czterej w tym samym momencie.
Potężne ataki się minęły....
One dostały naszym zaklęciem, a my ich.
Opadam na ziemie zadowolony i obolały. Patrze się na nasze przeciwniczki, które są nie przytomne. Patrze się tym razem na Juvię, która również jest nie przytomna. Dziewczyny znikają, a ja upadam na ziemię, mówiąc z nikłym uśmiechem:
-Remis...co?
Zaczynam tracić przytomność. Jak dziewczyny przeniosłem się na arenę. Słyszę jak ktoś krzyczy:
-Przynieście kolejne noszę.
Nic więcej nie słyszę, bo tracę przytomność...
******************
-Co pani Tytania i reszta już się zmęczyli. -Powiedział Lukas śmiejąc się.
Czerwonowłosa kobieta spojrzała się na swoich towarzyszy. Każdy oddychał ciężko i miał wiele ran powierzchniowych i siniaków na swoim ciele. Co tu kryć? Ona również była takim stanie jak oni, zaś ich przeciwnicy, stali jak by niewzruszeni, jakby w ogóle nie czuli zmęczenia, bo po czym? Dlaczego tak jest? To oni powinni czuć największe zmęczenie w końcu walczą dwóch na czterech, więc czemu? Odpowiedź jest prosta. Gdy magowie Fairy Tail używali magi to oni z niej nie korzystali, radzili sobie bez niej. Dawali im taki wycisk bez użycia magii. Jak to możliwe? Walczyli przecież z najpotężniejszą czwórką z całej gildii, to jak dawali sobie radę. Już tłumaczę...
Lukas i Hiroshi użyli swoją magię tylko na początku. Do stworzenia bariery ognia, która dla naszych wróżek jest jak więzienie i do stworzenia wytrzymałych mieczy. Każdy z chłopaków miał odpowiedni miecz do swojej magi.
Lukas miał miecz żywiołów, ponieważ taką magią się posługiwał. Stworzył swój miecz na początku wykorzystując atak Laxusa.
Zamiast dostać potęgą błyskawicy stworzył przy pomocy swojej magi przepiękny miecz.
Błyskawice, a magia żywiołów?
Lukas potrafi nie tylko władać czterema żywiołami, ale również elementami żywiołu takimi jak: jasność, mrok, błyskawice itp.
Niepozorny mały miecz, a jednak wytrzymały i mocny, który potrafi niszczył najpotężniejsze zbroje Scarlet, powalić na ziemie Draylera.
Hiroshi zaś miał rośliny miecz. Na pozór nie wygląda jak miecz zrobiony z roślin.
Chociaż nie dajcie oszukać się wzrokowi, bo tak jest.
Wracając do akcji...
Tytania rusza na nich w zbroi lotu. Ta zbroja jest za szybka dla Lukasa. Nie nadąża za nią wzrokiem.
Wreszcie się osłonił.
-Laxus! -Krzyczy czerwono-włosa zatrzymując się.
-Hai! Wybuch błyskawic!
Pod Lukasem pojawił się złoty krąg.
-Cholera! Nie zdążę uciec.-Powiedział różowo-włosy, a następnie wykrzyczał szybko:
-Magia żywiołów: Ogień, woda, błyskawice, mrok i jasność!
Nad Laxusem pojawiło się pięć magicznych kręgów.W jednej chwili obaj oberwali potężnymi atakami.
(Wyobraźcie sobie, że tam zamiast Mystogana jest Lukas :D )
Dym się nadal unosił. Nie było widać ani naszej wróżki, ani różowo-włosego...
-Lukas!
-Laxus!
Hiroshi i Mira krzyknęli jednocześnie.
Dym zaczął opadać...
Było widać w nim niewyraźnie jedną sylwetkę stojącą.
Chwila niepewności i...
Mira, Jellal, Erza byli bardzo zdziwieni, byli wręcz w szoku, bo...
Laxus wnuk mistrza leży pokonany na ziemi, a Lukas nadal stoi na chwiejnych nogach cały poobijany. Rosado (nazwisko Lukasa) idzie chwiejnym krokiem w stronę swojego przyjaciela. Magowie Fairy Tail stoją w miejscu nadal szokowani. Lukas podchodzi do Hiroshiego z uśmiechem mówiąc:
-Daj mi chwilę odsapnąć...idź powalczyć przez chwilę sam.
-Phi! Bardzo chętnie powalczę z nimi sam. -Uśmiecha się tym razem on.
Idzie do boju, a Rosado siada na ziemię ciężko oddychając.
Pierwszy z szoku otrząsnął się Jellal.
-Gwiezdna Dłoń!
Krzyknął i wycelował Hiroshiego swoją magią, ale blondyn zrobił szybko unik.
-Co tylko na tyle cię stać! Ha! -Zaśmiał się Hiroshi. Następnie zaatakował Jellala.
-Pnącza śmierci. -Powiedział złowieszczo.
Pod Fernandesem pojawił się zielony magiczny krąg z którego nagle wyrosły zielone pnącza owijające się na ciele Jellala.
-Aaa! -Krzyknął niebiesko-włosy w agonii.
-Nie bój się...-spojrzał się na Jellala-...nie umrzesz szybko...-uśmiechnął się złowieszczo-...tylko będziesz umierał pomalutku w męczarniach. Haha~ -Zaczął się śmiać zadowolony.
Kiedy on się śmiał Erza zakradła się od tyłu ścinając pnącza trzymające Jellala.
-Dzięki Erza. -Fernandes się uśmiechnął, a Erza odwzajemniła jego uśmiech.
-No to ruszajmy go załatwić! -Krzyknęła Scarlet, a Minako (Nazwisko Hiroshiego :P) im się przyglądał czekając na ich ruch.
-Atakujemy! -Krzyknęli obydwoje i ruszyli na czarnego maga.
-Podmiana! Suknia z Yuen! -Krzyknęła Erza podmieniając swą zbroję w piękne kimono z dzidą (Chyba tak to się nazywało tej zbroi XD Pewna nie jestem :P)
Niebiesko-włosy się zatrzymał, a Erza w tym czasie zaatakowała Hiroshiego swoją bronią w brzuch, przez co Minako plunął krwią.
Między czasie Jellal się zatrzymał, krzycząc:
-Erza! Unik!
-Hai! -Krzyknęła Erza odskakując na bezpieczną odległość.
-Gwiezdny Podmuch! -Krzyknął szybko Jellal, żeby przeciwnik nie zdołał uciec.
Gigantyczna kula z Niebiańskiej Magii ruszyła na blondyna z ogromną szybkością.
-Cholera. -Powiedział przed zderzeniem z kulą Minako.
Dym unosił się. Jellal upadł na kolana,a z zmęczenia zaczął ciężko dysząc.
Dym nadal się unosił, a Erza podeszła do Jellala. Patrząc się czy ich przeciwnik zdołał przetrwać ten atak.
Między czasie u Miry.
Czemu nie mogę go pokonać! On nawet nie może ustać na nogach. Więc dlaczego!?
Pomyślałam po czym przejęłam Duszę Szatana: Sytri.
Moje całe ciało owiły płomienie. Zaczęłam się pomalutku zbliżać do Lukasa, który na mój widok tylko obolale się uśmiechał. Zbliżałam się do niego powoli. Nagle mój ogień znikł.
-O co chodzi? -Wyszeptała patrząc się na swoje ręce.
-Hihi~ -Usłyszałem jego cichy śmiech. Spojrzałam się w jego stronę. Miał jedno oko otwarte i uśmiechał się zadowolony.
-Z czego się śmiejesz? -Powiedziałam groźnie.
-Z tego, że myślisz, że nic nie mogę zrobić. -Uśmiechnął się jeszcze bardziej tym razem ze zgrozą, a następnie kontynuował:
-Zapomniałaś o jednym szczególe...Jestem osobą władającą żywiołami. Co tyczy się również twojego płomienia szatana. Nie muszę stać, żeby coś zrobić twoim płomieniem. Nawet z miejsca nie muszę się ruszać. -Powiedział zamykając oczy i podnosząc barki do góry.
Spojrzałam się na niego groźnie.
(Wiecie tylko Mira była w postaci demona XD)
Zniwelowałam swoją przemianę i spojrzałam się na tego kolesia tym razem już spokojnie. Zaczęłam się do niego zbliżać, a ten zdziwiony patrzył się na mnie. Byłam coraz bliżej niego. Zaczęłam słyszeć jego ciężki oddech. Uklękłam przed nim i spojrzałam w jego oczy. Można było w nich zauważyć ból i jeszcze coś. Chciałam go dotknąć, ale mój instynkt zadziałał w ostatniej chwili. Odskoczyłam od chłopaka, wokół którego zaczęły pojawiać się cztery żywioły, które były niczym łańcuchy krążące wokół niego. Zauważyłam, że na jego czole pojawiają się kropelki potu, zmieszane z piachem. Wstał na równe nogi ciężko dysząc...jeszcze bardziej niż przedtem.
-Czas skończyć zabawę. -Wyszeptał i nagle w moją stronę ruszyły owe cztery żywioły.
-Przejęcie: Dusza Szatana! -Krzyknęłam szybko w powietrzu w czasie robienia uniku.
Nagle zawiał mocny wiatr od góry. Był tak silny, że wbiłam się ziemię. Z każdą chwilą coraz mocniej wbijał mnie w grunt. W końcu ustał, a ja leżałam w ogromnej dziurze. Szybko wzleciałam i krzyknęłam:
-Eksplozja zła!
Ogromny strumień mocy poleciał w stronę Lukasa. Dym się unosił (Znowu dym...). Gdy opadł zobaczyłam ledwo stojącego chłopaka, którego ochrania tarcza z wody, ognia, ziemi i z powietrza. Uśmiechnął się lekko i wykrzyczał:
-Atak żywiołów!
W moją stronę poleciała ogromny strumień magiczny. Zrobiłam unik, ale strumień magii zawrócił i znów wycelował się we mnie. W czasie robienia uników spojrzałam się ukradkiem na Rosada. Zobaczyłam jego uśmiech. Spojrzałam się szybko na strumień i zrobiłam kolejny unik. Nagle strumień stał się kilka razy większy. Nie zdążyłam zrobić uniku...
-Aaaaaaaa! -Krzyknęłam w agonii.
Zaczęłam upadać na ziemię...Wróciłam do swojej poprzedniej postaci.
Zamglonym wzrokiem spojrzałam się na różowo-włosego. Upadał na ziemię. Nagle chłopak znikł.
Uśmiecham się i mówię słabo:
-Remis...
Zaczynam tracić przytomność.
Natsu chroń Lucy...
Pomyślałam i straciłam przez chwilę przytomność. Gdy z powrotem ją odzyskałam, byłam na arenie.
-Kolejne dwie osoby przybyły...-usłyszałam-...przynieście kolejne noszę.
Spojrzałam się w niebo zamglonym wzrokiem.
Po chwili znowu zemdlałam.
******************
Erza
Podeszłam do Jellala, obserwując miejsce gdzie stał nasz przeciwnik. Nagle poczułam dziwne wibracje pod ziemią.
-Jellal! Uważaj! -Krzyknęłam.
On spojrzał się na mnie zdziwiony. Wielkie kolce wyłoniły się z ziemi raniąc Jellala. Spojrzał się na mnie jednym okiem, bo drugie miał przymknięte.
-Wybacz Erza. -Powiedział i znikł.
Zacisnęłam ręce w pięść i spojrzałam się groźnie na naszego...nie...mojego przeciwnika, a ten jak zawsze się uśmiechał tym głupim dla mnie uśmieszkiem.
-Zabiję cię. -Wysyczałam groźnie.
-No dalej Tytanio! Mam zadanie do wykonania!
-Guzik mnie obchodzi twoje zadanie!
-Podmiana: Zbroja Niebiańskiego Koła!
Ruszyłam na niego atakując go. Atakowałam bardzo szybko, a on robił uniki równie szybko jak moje ostrze. Nagle się odsłonił.
Miecz był już tuż koło niego. Nagle znikąd wyjął swój miecz...
*Bam*
Miecze się zetknęły. Iskry leciały od naszych oręży.
Siłą natarcia była aż tak mocna, że Hiroshi wbił się ziemię.
Odskoczyłam od niego i spojrzałam się na niego morderczym wzrokiem. Nie pozostał mi dłużny uśmiechnął się psychopatyczne i zamachnął się mieczem, który położył na swój bark mówiąc:
-Niezła jesteś, ale...nie na tyle niezła, żeby wygrać tą walkę T-Y-T-A-N-I-O. -Przeliterował moje przezwisko i wyciągnął miecz przed siebie, wskazując nim na mnie. Od miecza odbiły się promienie świetlne, które pokierowały się na oczy Minako. Przymrużył swoje oczy.
Zdjął gardę!
-Blumenblatt!
Krzyknęłam szybko i zaatakowałam blondaska.
-Cholera. -Usłyszałam jak mówił przed oberwaniem moim atakiem.
Piasek zmieszany z liśćmi unosił się w miejscu gdzie on stał.
Wygrałam...?
Uklękłam na kolano, wbijając koło siebie jeden z moich mieczy. Podmieniłam zbroję na moją normalną. Dym opadł (Dużo dzisiaj tego dymu u mnie XD), a Hiroshi leżał na ziemi ciężko dysząc, a jego oczy zaś były zamknięte.
Resztkami sił wstałam. Podeszłam do niego.
Gdy byłam wystarczająco blisko chłopak otworzył jedno oko, które było zamglone i uśmiechnął się do mnie słabo.
Przyłożyłam miecz do jego szyi, mówiąc:
-Jakie jest twoje zadanie?
-Nie powiem ci. -Przyłożyłam mocniej miecz do jego szyi na której powstała mała rana, a zaraz z tej rany zaczęła sączyć się szkarłatna niczym me włosy krew.
Hiroshi przełknął ślinę. Zobaczyłam w jego oczach strach.
-Dobra. -Powiedział spokojnie, a zaraz kontynuował. -Powiem ci, ale najpierw je wykonam. Dzikie kolce zniszczenia! -Krzyknął nagle, a pod nami pojawił się zielony krąg.
Cholera! Nie zdążę uciec!
Różane cierni wyrosły z ziemi raniąc mnie i Minako. Gdy czar przestał działać wylądowaliśmy z hukiem na ziemi...
Chłopak spojrzał się na mnie i powiedział resztkami sił:
-Zadanie wykonane...miałem doprowadzić do remi..su za wsze..lką cenę.
Uśmiechnął się słabo, a z jego ust wyleciała strużka krwi.
Widziałam jak traci przytomność. Przed całkowitym straceniem jej wyszeptał prawie niesłyszalnie:
-Mam nadzieję... ,że...będziesz...zadowolony mistrzu.
Zamknął oczy i znikł z pola walki.
Zaczęłam ciężko dyszeć. Nawet nie miałam sił, żeby wstać. Zamknęłam oczy.
Ciekawe kto jest ich mistrzem?
Au!
Poczułam ból w prawym ramieniu. Spojrzałam się w owe miejsce i dopiero teraz zauważyłam wielką ranę. Krew mieszała się z szkarłatem moich włosów.
Kurcze zaczynam tracić przytomność...
Moje powieki robią się coraz cięższe...cięższe.
W końcu zamykam oczy i tracę przytomność...
******************
Natsu
-Jesteście nieźli. -Powiedziałem zirytowany wycierając strużkę krwi płynąca mi z ust trzęsącą się i zranioną ręką.
Cholera jeżeli nic nie zrobię to przegram z nimi.
-Żelazna Pięść Ognistego Smoka! -Krzyknąłem atakując Hiromiego. Niestety zrobił unik, odskakując w tył.
-Kurcze! -Krzyknąłem zdenerwowany i jeszcze bardziej zdeterminowany niż zazwyczaj, a zaraz dodałem:
-Tak właściwie...to czemu słuchacie się tego kolesia? -Spojrzałem się na nich groźnie.
-A tak właściwie, kim jest ten gościu co chce zabić moją Luce?! -Krzyknąłem wściekły patrząc się na nich mym morderczym wzrokiem.
-Yosuke może mu powiemy kim jest nasz mistrz? -Powiedział Hiroshi do swojego brata patrząc się na niego ukradkiem.
-Dobra...-przytaknął głową-...powiedzmy mu...-uśmiechnął się lekko, a zaraz kontynuował-...i tak mamy go nie zabijać. -Zamknął oczy, a po chwili otworzył jedno oko patrząc się na swojego starszego brata.
-My...-zaczęli wspólnie i mówili dalej również razem-...jesteśmy uczniami...
Lucy
Nie wiem ile czasu biegnę przed siebie...
Cały czas przedzieram się przez krzaki raniąc się.
Boję się...
Boję się, że coś się stanie Natsu.
Kilka łez spłynęło po mym policzku.
Zatrzymałam się i po raz pierwszy od tego czasu co Natsu kazał mi uciekać i patrze się za siebie. Ciężko dyszę.
Moje serce szybko biję. Zamykam oczy i skupiam się w jego szybki rytm. Otwieram oczy. Mój wzrok kieruję na moje poranione ręce i nogi. Całe są w licznych zadrapaniach z których pomalutku wypływa krew.
Adrenalina włada moim ciałem przez co nie czuję bólu.
Mój oddech stopniowo się uspokaja...Moje serce biję początkowym, stopniowym rytmem.
Odwracam się i znowu kieruję się przed siebie. Tylko tym razem nie biegnę, a idę wolno.
Gdy chce zawrócić...Nie mogę tego zrobić, bo...
Przede mną pojawia się obraz Natsu. Słyszę jak mówi uciekaj. W tedy czuję wewnętrzny smutek, poczucie winy i idę dalej przed siebie.
*Pęk...Tup*
Ktoś idzie! Czy to Natsu!
Rozglądam się dookoła i wsłuchuję się w odgłosy kroków i pękających gałęzi.
Gdy określiłam kierunek skąd dochodzą kroki...idę w ich stronę.
Idę...
Idę...
Idę, aż w końcu natrafiam na jakąś polanę. Nie widzę ani jednej żywej duszy, oprócz jednego wielkiego stuletniego drzewa.
Podchodzę wolno do owego drzewa.
Gdy byłam już przed nim, dotchnęłam jedna rękom korę drzewa, następnie zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w szum liści i śpiewy ptaków.
Wiatr wiał delikatnie, bawiąc się przy tym moimi włosami. Był bardzo orzeźwiający.
Nagle zrobiło się cicho. Ptaki przestały śpiewać swe melodię.
*Pęk*
Usłyszałam nagle za sobą odgłos łamiącej się gałązki.
Odwróciła się w stronę odgłosu. Stanęłam szokowana i zaczęłam się cofać pomalutku do tyłu, w końcu zatrzymałam się na drzewie. Moje serce zaczęło znowu szybko bić. Zaczęłam się trząść ze strachu, a moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
Przełknęłam ciężko ślinę, a owa osoba zaczęła do mnie podchodzić. Moje nogi zaś zaczęły robić się jak z waty. W końcu sunęłam się plecami po pieńku. Tak, że teraz siedziałam oparta o drzewo.
On podszedł do mnie i uklęknął na kolano. Spojrzał się w moje oczy, a ja w jego. Jego twarz była cały czas niewzruszona.
Znowu przełknęłam ślinę.
Następnie powiedziałam jąkając się:
-Co ty tu robisz...
Ciąg dalszy nastąpi... XD
***************************************************************************************Wiatr wiał delikatnie, bawiąc się przy tym moimi włosami. Był bardzo orzeźwiający.
Nagle zrobiło się cicho. Ptaki przestały śpiewać swe melodię.
*Pęk*
Usłyszałam nagle za sobą odgłos łamiącej się gałązki.
Odwróciła się w stronę odgłosu. Stanęłam szokowana i zaczęłam się cofać pomalutku do tyłu, w końcu zatrzymałam się na drzewie. Moje serce zaczęło znowu szybko bić. Zaczęłam się trząść ze strachu, a moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
Przełknęłam ciężko ślinę, a owa osoba zaczęła do mnie podchodzić. Moje nogi zaś zaczęły robić się jak z waty. W końcu sunęłam się plecami po pieńku. Tak, że teraz siedziałam oparta o drzewo.
On podszedł do mnie i uklęknął na kolano. Spojrzał się w moje oczy, a ja w jego. Jego twarz była cały czas niewzruszona.
Znowu przełknęłam ślinę.
Następnie powiedziałam jąkając się:
-Co ty tu robisz...
Ciąg dalszy nastąpi... XD
Jeje! Dłuższy wyszedł XD
Shiro: Ty wredna kobito! Czemu skończyłaś w takim momencie -_-||
A ty co tu robisz Shiro! Gdzie jest Kioske!
*rozglądam się w celu poszukania jego*
Shiro: Haha~
*Odwracam się w jego stronę*
Z czego się śmiejesz!
Shiro: Hy...Kisoke jest za mnie na...koncercie. Hahaha~
*Uderzam go z całej siły w głowę. Przez co on upada na ziemię*
Głupi Shiro. A już myślałam, że się niego pozbyłam. (Chodzi o Shiro)
*Mówię to zdanie na stronie*
Shiro: Ej! Słyszałem to!
Leż na ziemi idioto!
*Patrze się na niego groźnie*
Shiro: Hai.
A tak na marginesie podoba wam się ten rozdział o-0, bo dużo walki w niej było, a ja walk kompletnie opisywać nie umiem XD
Zobaczcie jaki fajny dubbing znalazłam ;)
Jest śpiewany w każdym możliwym języku! Nawet w Polskim!
Obejrzyjcie do końca. Po prostu czadowy!
JEEEEJ!
OdpowiedzUsuńŚmierć Luce! Śmierć Luce! I zmartwychwstanie w wielkim stylu!
Rozdział G-E-N-I-A-L-N-Y
CHCĘ DALEEEJ!
I chcieć śmierci Luce. I płaczu Natsu, i Erzy iiiiii.....
Shin: No skończ już!
NIEEE!!!! LALALA!!!!! iiiiii..... Graya i Ju...
Shin: ZAMKNIJ SIĘ!
Nie krzycz na mnie... *Chlip*
Shin: N-nie płacz!
*Wali go miotłą*
Lalalaal! Shin zdechł! Hahahahaha!!!!! Od przeczytaniu 416 rozdziału, stałam się większą sadystką!
Pozdrawiam i życzę weny żonko!
Fajnie, że ci się podobało :D
UsuńI dziękuję za wenę ;)
W przyszłym rozdziale czeka was mała niespodzianka XD
Głupia, dopiero teraz zauważyłam, że mi dedykujesz... DZIĘKUJE!
UsuńPozdrawiam
"Mała niespodzianka" ...
OdpowiedzUsuńNie ! Nie mów mi że Lucy nie zginie bo się załamię !
Błagam !!!! Niech Lucy zginie !
* Płacze *
Lucy... Lucy musi zginąć... Natsu ... Natsu musi płakać... Gildia... Gildia musi cierpieć.
;_;
Pozdrawiam i weny Domi-chan... ;* ;_;
I ja też za dedykację dziękuje ;*
UsuńW TYM SAMYM CZASIE! LOL....
UsuńPozdrawiam
I ja też za dedykację dziękuje ;*
UsuńWłaśnie stanie się to na co czekacie XD
UsuńKurcze wygadałam się XD
Shiro: Dominika!
No co :3
Shiro: No nic.
A i nie ma za co dziękować z tymi dedykacjami XD
A i jeszcze dziękuję Coco-chan za wenę ;)
UsuńYEEEE! LUCE UMRZE!!!!!
Usuń*Taniec szczęścia*
Yeeep!
Shin: Pieprzona sadystka...
Coś mówiłeś!?
Shin: Nie kochanie...
WTF!!??! Rozdział rozdział! YEEE!!!!!! YEE!!!
Lucy Heatfilia
X767-X791
"Kochana przyjaciółka
nasza gwiazda na niebie
i wspaniała czarodziejka
przyjaciółka wszystkich duchów"
Tada! Ułatwiam ci roboty XD
Pozdrawiam żono!
Dziękuję za ułatwione zadanie mój mężu >-<
UsuńNie no >.< tylko żartowałam.. masz swój tekst i pomysł !!!
UsuńPozdrawiam.
Ja też z tym żartowałam ^-^
UsuńW mojej główce jest dużo pomysłów, aż za dużo XD
>Boi się<
OdpowiedzUsuńNie ma się czego bać. Hahaha~
UsuńShiro: Wyglądasz strasznie kobito! Jak demon!
Zabić się Shiro.
*Mówię groźnie i patrze się na niego groźnie*
Shiro: Nie.
*uśmiecham się i mówię*
To idę pisać następny rozdział!
Ale spammm xDD
UsuńDomciu, załóż sobie chat, i nie będzie już spamu >,<
UsuńZeref... *oczy się świecą jak u Erzy, gdy zobaczy ciasto truskawkowe*
OdpowiedzUsuń